Och, jak tu pusto. Czy nikt się nie zjawi? Naprawdę chce mi się płakać. Hop, hop!
Znalazł się nareszcie. Jaki grubasek.
Tylko bez poufałości. Jestem pies, mam trzy głowy.
Co ty mówisz?
Jestem pies, mam trzy głowy. Nazywam się CERBER.
Słyszałam o takim. Ale ty nie masz wcale trzech głów, nie jesteś pies.
Milcz, bezbożna. Coś za jedna.
Nazywam się Eurydyka. A ty wyglądasz jak pękata skarbonka.
Jaki on poczciwy.
Nie jestem poczciwy. Jestem pies .
Niech i tak będzie.. To wszystko jest bardzo dziwne. Zaczynam rozumieć, że znajduję się na tamtym świecie. Ach tak długo czekam., Jestem bardzo zmęczona.
Czemu się gniewasz?
Jesteś bezbożna.
Proszę cię nie zostawiaj mnie samej, potworku, słodki skreślone ołówkiem potworku. Powiedz, co powinnam teraz zrobić?
Nie powinnaś do Cerbera mówić słodkipotworku. ołówkiem Powinnaś podejść i uderzyć raz w blachę.
Uderzyć. Trochę się jednak boję. I co się mówi?
Blacho, zawieszona między dwoma światami, blacho cicha jak błyskawica porusz się i niechaj brama piekieł otworzy się przede mną.
Trzeba czekać.
Słychać muzykę.
To muzyka podziemi.
Jaka piękna.
Wydaje ci się piękna? To muzyka grozy śmiertelnej. Hymn oficjalny Plutona. Zaraz przybędzie….
Kto? (siada w niedbałej pozie)
EURYDYKO, nie lękasz się? Czemu się nie lękasz, Eurydyko.
Proszę cię, nie krzycz tak głośno, bo ucieknę. To wszystko jest niezwykłe. Ta długa podróż… Najpierw ktoś mnie prowadził, ale potem musiałam iść sama, zupełnie sama. Bałam się, ale teraz już dobrze. Ta blacha ma łagodny blask, jak oczy męża, jak oczy kochanka…
Śpi. EURYDYKO. Będzie skandal. To nie zgadza się z ceremoniałem.
Kto?
No ta, co tu przyszła. (Cerber usuwa się)
Jestem bóg. Już raz mnie widziałaś.
Świecisz jak lampa.
Przychodzę z ciemności, jestem dopisane ołówkiem bóg śmierci.
Mówią, że palce boga parzą.
Zobacz.
Nie, tylko drżą.
Ja lubię kłamać. To ty prowadziłeś mnie tak długo?
Tak.
A to jest tamten świat?
To jest tamten świat, państwo umarłych. Rządzi tu Pluto i Persefona.
Persefona… czy to jest kobieta jak ja?
To jest bogini. Mówią że codzień myje się dzięgciem. To wzmacnia podobno okrucieństwo. Mówią także, że ma w piersiach serce z żelaza i że to żelazo od wielu lat rdzewieje w ciele. Ale tego nie powtarza się głośno. Wogóle nikt jej dokładnie nie widział.
A ty kto jesteś?
Hermes.
Jakiś ty smutny. Czy jesteś świętym piekieł?
Jestem piekielnym wilkiem. Młotkiem rozłupuję nieboszczykom głowy i wyjadam serce między żebrami. Wyjmuję serca umarłym. skreślone i z góry nadpisane
To ich boli? Masz taki nieśmiały uśmiech –
To bardzo boli.
Więc dlaczego to robisz? Czy jesteś zły?
Nie jestem zły. Nie tylko źli robią złe rzeczy –
Wszystko jest bardzo smutne. Nigdy nie myślałam o tych sprawach ołówkiem , słychać pianie koguta Co to?
Pieje kogut Persefony. Już późno. Musimy iść.
Jeszcze nie. Jestem taka znużona.
Widzisz, chwila jest osobliwa. Potem… kiedy wejdziesz… ale ty nie słuchasz ołówkiem . To jest jak w miłości. Potem wszystko wyda ci się inaczej, ale teraz… Raz tylko staje żywa istota przed wrotami piekieł. Możesz popatrzeć na swe życie.
Czemu mnie straszysz?
Nie prześlesz komu słowa pożegnania? Orfeusz tak cię kochał.
Orfeusz to był mój mąż. A tamten drugi…
Tamten drugi?
Nie pamiętam. Ale proszę cię, nie mów tak smutno. Przecież ty też będziesz dobry dla mnie.
Oto jest brama, na której napisano: porzućcie nadzieję. Brama, która otwiera się tylko w jedną stronę. Która nie wypuszcza ludzi ni bogów. Patrzysz na mnie jak dziecko, kiedy nie wie, za co je karzę. To może lepiej, że nie rozumiesz.
Będziesz dobry, prawda? Ja wiem (zasypia)
Zasnęła. Cerberze. Cerberze.
Co tam znów – po nocy…
Nie gderaj. Weź ją na ramiona. Zasnęła.
Jeszcze czego. Odkąd to śmiertelników wnosi się do Hadesu. Bezbożna. Znowu śpi.
Cicho, staruszku. To istota miła bogom. Jest niby źrenica, w której odbija się boskie i diabelskie a ona pozostaje nieskończenie czysta i odrębna, chociaż nie wie nic o swojej odrębnośc.
Osobliwość jakaś?
Nie. Mulier.
Jak?
Mulier – mówię. Znaczy: kobieta – po łacinie.
Takie. Po co gadasz po łacinie?
To język sakralny. Widzisz, w pewnym momencie nam, bogom, potrzeba czegoś takiego do życia. Słowo, którego profan nie rozumie, gest, jasny tylko dla wtajemniczonych, którzy przeszliukończyli ołówkiem fakultet teologiczny… O liturgio, napoju niepewnych…
Zakochał się. Czysty wariat.