Piazza Cairoli 6
Roma
15 grudnia 1966
Kochany Mietku,
Słyszę, że Twój ischias powoli się uspokaja. Cieszy nas to niezmiernie. Rób, co Ci każą, nie tęsknij za pracą, a całość sama się złoży. Bierz przykład z
Lednickiego, który także się poślizgnął, a teraz czuje się znakomicie i wygłasza z powodzeniem dłuższe przemówienia.
Halusia opowiadała mi o wypadku
Michała Jaworskiego z czasów, kiedy pracowała w
RadioO pracy Haliny Wierzyńskiej w Polskim Radiu wspominał pianista Roman Jasiński, od 1935 r. do 1968 r. związany z tą instytucją:
„Gdym przybył do redakcji, stanowisko sekretarki kierownika zajmowała Halina Sztompka, żona pianisty, osoba szczególnie sympatyczna, inteligentna i taktowna. To jej, w znacznym stopniu, zawdzięczał Henryk Sztompka swą doskonałą na terenie Warszawy pozycję towarzyską, Halina bowiem była dla tych zalet powszechnie lubiana, tworząc z Henrykiem pełną uroku małżeńską parę.
Wiadomość o ich rozwodzie spadła na nas wszystkich jak piorun z jasnego nieba, budząc wśród licznych przyjaciół tego sympatycznego stadła niemal konsternację. Owo rozejście się Sztompków było tym sensacyjniejsze, że odbyło się po piętnastoletnim wspólnym pożyciu. Odbyło się ono jednak bez dramatu, raczej dziwnie gładko i spokojnie. Halina wyszła za mąż za Kazimierza Wierzyńskiego, a Henryk znalazł sobie od razu nową żonę.
W naszej redakcji utratę Haliny (wyszedłszy bowiem za Wierzyńskiego, przestała w radio pracować) odczuliśmy wszyscy bardzo żywo, była to bowiem pracownica pierwszej klasy, a nade wszystko kompan przemiły i serdeczny. Gdy odeszła, dam, które ją zastąpiły, nie sposób było nawet z nią porównać” (R. Jasiński, "Zmierzch starego świata. Wspomnienia 1900–1945", Kraków 2006, s. 606)., skończyło się szczęśliwe po kilku tygodniach.
Bardzo mi potrzeba Twojej pomocy do
książki o „strasznych czasach” sanacji i Skamandra. Wstrzymałem pracę nad nią i czekam na Ciebie, bo tylko Ty ten okres dobrze pamiętasz. Chcemy przyjechać na lato do
Londynu i wtedy zasiądziemy razem do roboty. Jestem pewny, że dasz sobie radę ze wszystkim, pojedziemy na
nachkuhrNiem.: kontynuacja. do
Jastrzębiej Góry, do
Madrytu, do
Budapesztu, do
Szwecji i do
WierzbickiegoZob. list z 5 kwietnia 1950 w
Radomiu na kaczkę.
U nas było 40 dni deszczu, według przykazania
św. Bibianny. Nie masz pojęcia, jakie to rozpaczliwe.
Rzym bez słońca jest zimną kryptą. Biedny
Fryling chodził, powłócząc chorą nogą, cały czas w deszczu. W dniu ich odlotu wróciła pogoda – „jak na złość”.
Mam wziąć udział w dyskusji
W[olnej] E[uropy] o najlepszej książce krajowej. Nic mi nie przemawia do przekonania tak jak nowa rzecz
Flemminga Czym to się je: zmysł obserwacyjny, potoczystość opowiadania, dowcip, wierny obraz rzeczywistości. Jest w niej nawet coś z kadencji polskiego życia – humor i beznadziejność, lekkomyślność i głuchy pomruk tragedii. Nie wiem, czy się zgodzą, choć to przecież autor krajowy. Co myślisz o tym?
Piękną książkę napisał także
Ważyk, który nie lęka się wspominać o
Skamandrytach. Tytuł
Kwestia gustu. Przeczytaj.
Bądź zdrów, mój kochany. Zasyłamy Ci najlepsze życzenia i wszystkie najlepsze myśli.
Kazimierz
Drogi Silvo,
Teraz jest Twój czas przewagi nad
Grydzewskim. Daj mu odpocząć,
„Wiadomości” nie uciekną, a Ty możesz czytać, myśleć i pisać, czego Ci zawsze życzyłam. Formę trochę wybrałeś niezwykłą, ale to minie i znowu
Grydzewski będzie się upominał o swoje. Może ten mały wypadek pomoże Ci znaleźć zastępcę i sekretarza, który przejmie od Ciebie grubszą robotę. Całuję Cię i życzę wszystkiego najlepszego.
Halina