Poranek w mieszkaniu Senso.
Wśród martwej ciszy Senso idzie do łazienki, ale oprócz opróżnienia pęcherza niewiele może zrobić – nie pozwalają mu na to bandaże i gips. Teraz idzie do kuchni, chciałby coś zjeść,
ale od razu widać, że jest problem z naczyniami – wszystkie, brudne, leżą już w zlewozmywaku.
Zmywanie nie wchodzi w grę.
W lodówce jakieś szczątki nieświeżego jedzenia i konserwy
(otwieranie konserw nie wchodzi w grę)
.
Na koniec Senso wyciąga otwartą torbę płatków śniadaniowych, rozsypuje je na stole, próbuje jeść palcami, ale ręce szybko się męczą, więc Senso wysuwa język, przyklejając doń sporą porcję płatków i powoli żuje.
W ciszy rozlega się ostry dźwięk dzwonka do drzwi,
Senso aż podskakuje ze strachu, potem wstaje i człapie w kierunku drzwi. Do mieszkania, jak huragan, wpada Matka.
Matka
Na miłość boską! Co się z tobą dzieje?! Dzwonię na komórkę, a tam jakaś kobieta mówi mi, że numer jest niewłaściwy! Też coś! Mówię jej, że jako matka bardzo dobrze wiem, jaki jest właściwy numer do mojego dziecka! A ta dalej, w kółko, że numer niewłaściwy, zdzira jedna!
(rozgląda się po kuchni)
Jak ty tu żyjesz,
syneczku! Jak zwierzę!
Więc dzwonię do
dyrektora Banku, a on: że już u nich nie pracujesz, bo musiałeś się zwolnić z powodu choroby! Wyobrażasz sobie coś takiego! Mówię mu:
panie dyrektorze! To niemożliwe! On w szkole nie opuścił ani jednego dnia! Nawet wyrostek pękł mu dopiero w piątek po ósmej lekcji! Więc niech mi pan nie opowiada, że
mój syn zwolnił się z pracy z powodu jakiejś...
(pogardliwie)
choroby!
(przygląda się Senso)
Rzeczywiście, nie wyglądasz najlepiej. Coś cię boli?
SENSO
Wszystko... Wszystko mnie boli.
SENSO
Najbardziej... wypadki. Ale... wiesz, mamo, boję się, że jak będzie wojna... Bo wojny mogę nie przeżyć!
Matka
Wojna? Jaka wojna? Przecież wojna już była! Twój dziadek zginął na wojnie! Wiesz, zaraz ugotuję ci coś ciepłego do jedzenia, tylko... Która to godzina? Już piętnaście po! Gdzie masz telewizor?
SENSO
(przestraszony)
Po co ci telewizor?
Matka
Tylko mi nie mów, że nie masz telewizora!
(Matka pokazuje kły)
Zaraz zaczyna się mój serial!
SENSO
(z ulgą)
W sypialni.
Matka otwiera sobie torbę chipsów i znika w sypialni,
przez uchylone drzwi migocze niebieska poświata,
Senso siedzi przy stole i żuje ziarenka.
Nagle z sypialni dobiega przeraźliwy krzyk Matki.
Przestraszony Senso otwiera drzwi –
Matka leży na łóżku, trzymając się za lewą pierś, szlocha.
Matka
Krople... W torebce...
Senso przynosi krople, podaje Matce, ta wypija płyn z buteleczki i oddycha głęboko.
Matka
Ta kurwa mnie kiedyś zabije! Zobaczysz!
Matka
Rosa Isela! Ta mała dziwka nie ma serca! A kto ją przygarnął? Co? Kto wychował? Kto dał jeść?
Matka
A żebyś wiedział! Ja! Ja! (chwyta się za lewą pierś) Tu, w sercu! A ona teraz śmie... Słyszałeś, co ona powiedziała?
Matka
Oczywiście, ty nigdy nie wiesz, co się dzieje na świecie! Ciągle tylko te liczby! Raz mógłbyś obejrzeć jakiś odcinek, przynajmniej byś zobaczył, jak wygląda prawdziwe...
(Matka wybucha płaczem)
nieszczęście!
Senso sztywnieje,
odsuwa się od Matki.
SENSO
O prawdziwych nieszczęściach mówią w „Informacjach”.
Matka
Polityka mnie nie interesuje!
SENSO
Ostatnio...
(Senso przestraszony przełyka ślinę)
trzęsienie ziemi na
Tajwanie... Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć osób pod gruzami...
Matka
Ach, weź, zaprzestań! Ty... ty ciągle tylko te liczby! Liczby! Czy ty w ogóle coś czujesz?
(Matka chwyta się za lewą pierś)
Tu, w sercu?
Psychiczny balans Senso zostaje zakłócony.
Senso nachyla się nad Matką i wystającymi spod bandaży końcami palców (tymi do pracy na komputerze) chwyta Matkę za szyję.
SENSO
(mówi jak automat)
Czy... ja... coś... czuję...? Czy... ja...? Cały... świat... na... mojej... skórze...! Tyle cierpienia... na... całym ciele... które proces... na barki... A ty... ty... prawdziwe serce... zmyślonej kurwie...
Matka bez większego wysiłku odpycha Senso, który chrzęszcząc gipsem, spada na podłogę. Leży teraz na grzbiecie i macha kończynami, próbując się podnieść.
Matka
Ani się waż tak o niej mówić!
Matka stoi nad Senso i patrzy z góry na jego nieporadne ruchy. Ta obserwacja trwa wystarczająco długo, by wykluczyć miłosierdzie.
W końcu jednak Matka pomaga Senso wstać.
Matka
Idź, przynieś mi coś do jedzenia! I zrób głośniej!
Senso człapie do kuchni, zgarnia ze stołu resztę ziarenek do torby i zanosi Matce.