10 Sussex Mansions S.W.7
Londyn
27.9.45
Drogi
Kaziu. – Przed chwilą otrzymałem
Twój list z dn. 24 września, w rekordowym czasie. Widzę, że stąd listy idą znacznie dłużej. Depeszę w sprawie
Twego bratanka otrzymałem i jak Ci doniosłem, wysłałem mu już okulary, o które prosił. Dziękuję Ci za informacje i jeżeli sprawa wizy ruszy z miejsca (bo z konsulatu nie mam jeszcze znaku życia), po ukończeniu wszystkich zajęć zapiszę się na ten kurs, aczkolwiek – jak widzisz z moich listów – piszę szybko, ale z błędami, i wątpię, czy uda mi się to opanować. Co do
„Tygodnika”: miałem już informacje w sensie, w jakim piszesz, od
Szymona L.
Być może jest to ta sama postać, o nieustalonej tożsamości, o której jest mowa w liście: M. Grydzewski do K. Wierzyńskiego [26 października 1944]
jeszcze dwa lata temu, i na to w swoich projektach nigdy nie liczyłem. Napisałem do
Terleckiego, żeby interweniował w sprawie
Twego bratanka, przyślij listy do
Bora i
Pełczyńskiego (w tej chwili przypominam sobie, że mówiono mi, że
Pełczyński pojechał do
Włoch – więc może tam zadepeszujesz?) na moje ręce, a ja im przekażę, bo list chcę zaraz wysłać, a nie mogę w tej chwili dowiedzieć się adresu. Na odszukanie
Łobodowskiego, doprawdy, nie mam sposobu, korespondencja z nim urwała się już dość dawno.
Dostałem przed chwilą
antologię poezji 1939-1944Wiersze Wierzyńskiego wydrukowano na s. 142-149. Lama, wydaną w
Paryżu. Jest tam Twoich dziewięć wierszy:
Inter arma,
Barbakan,
Do poetów,
Panie zastępów,
Ktokolwiek jesteś,
Sonet wojenny,
Motto,
Ewangelia,
Słowo. Nie wiem, czy będziesz zadowolony z mojego wyboru
W antologii opracowanej przez M. Grydzewskiego: Wiersze polskie wybrane, Londyn 1946 wydrukowano na s. 258-264 następujące wiersze Wierzyńskiego: Msza, Szumi w mej głowie, Czarny hrabia, Dworzec, Leman Oda prowincjonalna, Legenda, Piłsudski, Marsz tryumfalny, Paddock i Porrit, Skok o tyczce, Fanfara na cześć Karola Hoffa, rekordzisty w skoku o tyczce, Dzieje i śmierć księżyca, Mieszkanie, Rozmowa w bibliotece, Zapach młodości, Dzień, Klechda, Ostatnia droga, Wstążka z „Warszawianki”, Inter arma, Ktokolwiek jesteś bez ojczyzny, Teby., ale przypuszczam, że nie, bo każda redakcja jest redukcją, jak już powiedział
NorwidZob. zakończenie „Ad leones!” C. Norwida: „– Redakcja nie jest telefonem. My podobnież przecie czynimy co dzień z każdą nieledwie myślą i z każdym uczuciem… REDAKCJA JEST REDUKCJĄ… – To tak, jak sumienie jest sumieniem – odpowiedziałem”. C. Norwid, „Pisma wybrane”, t. IV: Proza, wybrał i objaśnił J.W. Gomulicki, Warszawa 1980, s. 150..
Wiadomość o
Gojawiczyńskiej jest nieprawdziwa. Jest w
Kraju i należy do skomunizowanej grupy pisarzy, w której główną osobą jest
Nałkowska, zachowująca się podobno niezbyt ładnie. Najgodniejszą postawę zachowują
Dąbrowska i
Parandowski, który wykłada filologię klasyczną w
Lublinie i nie miesza się do niczego. Tak samo
Kleiner.
SłonimskiWe wrześniu 1945 r. Antoni Słonimski i Ksawery Pruszyński przyjechali wraz z grupą pisarzy i artystów angielskich na dwutygodniowy pobyt w Polsce, oficjalnie na zaproszenie Karola Estreichera, faktycznie za wiedzą i zgodą władz komunistycznych. W tym czasie spotkali się w Warszawie z Anną i Jarosławem Iwaszkiewiczami, Ireną Krzywicką, Anną Zawadzką i Moniką Żeromską. 15 września 1945 r. odbył się wieczór autorski Słonimskiego i Pruszyńskiego w siedzibie Związku Literatów Polskich w Krakowie przy ul. Krupniczej 22. W Krakowie Słonimski odnalazł w więzieniu Urzędu Bezpieczeństwa bratanka, Piotra Słonimskiego (1922–2009), jedynego ocalałego z całej rodziny w Polsce, późniejszego studenta Sorbony, genetyka, członka Akademii Nauk we Francji. Ukazał się wówczas nakładem Wydawnictwa J. Mortkowicza tom Słonimskiego Wiek klęski. Wiersze z lat 1939–1945. Poeta opublikował utwory Syreny, Wszystko na łamach „Tygodnika Powszechnego” (1945, nr 29) oraz Drzewa, Wiosna londyńska, Wiosna warszawska w „Twórczości” (1945, nr 3). Jarosław Iwaszkiewicz tak wspominał po latach spotkanie z Pruszyńskim i Słonimskim: „Mieliśmy się spotkać na kolacji w hotelu «Polonia», który sterczał sam jeden wśród ruin, otoczony rozziewem paszcz poburzonych domów i tym lekkim wyziewem spalenizny i rozkładających się ciał, jakim oddychała wtedy Warszawa. Przyjechaliśmy wtedy z Podkowy, ja z żoną i Irena Krzywicka, w «Polonii» na kolacji było dużo osób. Niewiele z tego pamiętam, byłem jak w tumanie. Pamiętam tylko, jak Ksawery, wsparty o jakieś drzwi w korytarzu, gorzko płakał. Nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy. Oczywiście o naszych umarłych, o Toniu Sobańskim, o Anieli Zagórskiej, o Boyu […]. Ale co unosiło nas, cieszyło, uskrzydlało – to poczucie możności rozmawiania bez przymusu, o wszystkim, prowadzenie rozmowy towarzyskiej, niezobowiązującej. Czasami tylko były pewne zgrzyty w pytaniach Antoniego i innych, co tutaj nie byli. Owo: dlaczego? za co?, na które nie było odpowiedzi, a które świadczyły o zasadniczym nierozumieniu. Stasia Krzywoszewskiego zabrali do Oświęcimia. Za co? Rafała Blütha zastrzelili: dlaczego? Rodzinę Horodyńskich wymordowali: z jakiego powodu? Z trudnością wchodziło do głowy nowo przybyłych, że nie było żadnych powodów popełniania tych morderstw, a raczej był tylko jeden: głęboko zatajony” (J. Iwaszkiewicz, Tolek, w: tenże, Aleja przyjaciół, Warszawa 1984, s. 90–91). Rezultatem tej podróży były wybory dalszej drogi życiowej obu pisarzy: Słonimski po powrocie do Londynu został w kwietniu 1946 r. powołany na kierownika Międzynarodowej Sekcji Literatury i Teatru w UNESCO, gdzie reprezentował Polskę Ludową; Pruszyński zdecydował się na powrót do Polski i podjął w 1946 r. pracę w dyplomacji komunistycznego rządu. Karol Estreicher wiosną 1946 r. zanotował: „List od Antoniego z Londynu. Był we wrześniu w Polsce, razem z Ksawerym [Pruszyńskim] […] ma propozycję współpracy z Aldousem Huxleyem w sekcji literatury Unesco w Paryżu. Pochłania to Antoniego. Gotów tak prędko do kraju nie wrócić. […] Domowe łapserdaki literackie już zaczynają krytyki pod adresem Słonimskiego – dokładnie te same, co przed wojną sanatorzy – oskarżające go o zgniły liberalizm. […] Z listu Antoniego wynika, że widzi rozwój wypadków w Polsce. Nie zachęca go to do przyjazdu. Trudno, jak Tuwim, być zachwyconym rozwijającym się socjalizmem, niepodobna, tak jak on, zamykać oczu na prowokacje, aresztowania. Słonimski to widzi wszystko wyraźnie – mówił mi to w styczniu” (K. Estreicher, Dziennik wypadków, t. 2: 1946–1960, [red. A.M. Joniak, wstęp Z.K. Witek], Kraków 2002, s. 45). Poetycki wyraz ówczesnym przeżyciom dał Słonimski w wierszu Podróż, który rozpoczyna następująca strofa (cyt. za: A. Słonimski, Poezje zebrane, Warszawa 1970, s. 493):
Pierwszej nocy w Warszawie w „Hotelu Centralnym”
Na zapoconych szybach świt się już był rozlał malinowy,
Gdy mnie obudził sąsiad chrapiący na sienniku obok.
Huknął gdzieś od Grójeckiej strzał karabinowy,
Pijany gość pod oknem krzyczał, że jest majorem.
K… twoja – krzyczał – k.. twoja mać…
Byłem w ojczyźnie.
wrócił po ośmiodniowym pobycie w
Polsce i podobno mówi, że nie mógłby tam mieszkać na stałe z powodu strasznego antysemityzmu. Uprawiam pełny eskapizm i nikomu nie zadaję pytań, słucham tylko tego, co w mojej obecności się mówi. Z
Informacja błędna. Mężem córki Poli Gojawiczyńskiej – WANDY NADZINOWEJ (1920–1994) był STANISŁAW NADZIN (pierwotnie Stanisław Guman, 1914–1970), oficer Ludowego Wojska Polskiego i literat, w latach 1946–1950 attaché wojskowy przy poselstwie RP w Sztokholmie (zob. PSB, t. 22 oraz WPPiBL, t. 6). córką Gojawiczyńskiej ożenił się
jakiś Żyd krakowski BialikGrydzewski przekręcił nazwisko, chodzi zapewne o WILHELMA BILLIGA (1906–1985), działacza ruchu komunistycznego, w latach 1944–1949 dyrektora naczelnego Polskiego Radia, który kierował odbudową po zniszczeniach wojennych polskiej radiofonii. W latach 1950–1955 był wiceministrem poczt i telegrafów. Anna Iwaszkiewiczowa 18 listopada 1947 r. notowała w swoich Dziennikach przygotowania do wyjazdu na III Ogólnopolski Zjazd Związku Zawodowego Literatów Polskich oraz otwarcia radiowej stacji nadawczej we Wrocławiu: „W sobotę rano zjawił się u Poli Billig, żeby ją namówić na jazdę specjalnym pociągiem wiozącym prezydenta, Żymierskiego i różnych innych dygnitarzy. Jarosław właśnie też miał jechać tym pociągiem i żebym z nim była umówiła te sprawy, może skusiłabym się na tę okazję, bo miał być wspaniały koncert symfoniczny pod dyrekcją Ficia [Grzegorza Fitelberga], no i rzadko trafia się okazja tak wygodnej podróży. Jednak nie zdecydowałam się, bo miałam różne rzeczy umówione w Warszawie i w domu, a nie lubimy zmieniać planów i robić komuś zawód. Billig, naczelny dyrektor radia, wydał mi się jakiś okropny, co zresztą mogło być refleksem, co sądzę o programach radia, nieprzynoszących mu zaszczytu. Żona jego za to ładna i interesująca. Był widocznie bardzo przejęty i stremowany całą wrocławską imprezą i na pożegnanie powiedział Poli: «Wie Pani, ja jestem niewierzący, ale niech Pani się pomodli, żeby się to wszystko udało!!!». Pola nie posiadała się z zachwytu nad tym powiedzeniem, rzeczywiście niesłychanym. «To są komuniści! – wołała. Więc cóż to znaczy! Oczywiście, że wierzy, tylko że mu nie wypada i ja się mam modlić za niego». Naprawdę – to wspaniała historia, zwłaszcza jak kto wie, jaki jest Billig” (A. Iwaszkiewiczowa, Dzienniki i wspomnienia, do druku podała M. Iwaszkiewicz, oprac. P. Kądziela, Warszawa 2012, s. 364–365)., który zdaje się nosi teraz nazwisko rosyjskie i jest główną figurą od radia: jest teraz w
Londynie i rozmawiał ze
Stasiem, wychwalając
Jarosława. Kiedy Moskale zaczęli grabić
Stawiska,
Jarosław wyszedł do nich i zwrócił im uwagę, że zachowują się jak Niemcy w…
Jasnej Polanie. Od tego czasu
Stawiska są szanowane jako posiadłość
polskiego Tołstoja. Miałem w ręku pierwszy numer nowego miesięcznika
„Twórczość” pod redakcją kolegialną z
Wyką na czele. Otwierają numer wiersze
StaffaW „Twórczości” 1945 nr 1 znalazły się utwory L. Staffa [inc.] Z nad ciemnej rzeki wiatr przylata…, Pogoda późnej jesieni, Przymierze. i
nowelaStara cegielnia Jarosława (na ogół słaba). Z wierszy jeden przepiękny
MiłoszaW „Twórczości” 1945 nr 1 znalazły się wiersze Miłosza: Przedmieście i Campo di Fiori.. Wygląd
pisma zupełnie sowiecki (papier i okładka). Powstanie było straszliwą katastrofą także ze względu na ilość materiału literackiego-naukowego [!], jaka przepadła
Zob. na ten temat: Walka o dobra kultury. Warszawa 1939-1945. Księga zbiorowa pod red. S. Lorentza, t. 1-2, Warszawa 1970. – Po powstaniu warszawskim w październiku 1944 r. został spalony dom przy ul. Złotej 8, gdzie w mieszkaniu Grydzewskiego do 1939 r. mieściła się redakcja „Wiadomości Literackich”. Zniszczeniu uległo wszystko – meble, obrazy, książki, całe archiwum „Wiadomości Literackich”. Mirosław A. Supruniuk cytuje charakterystyczny fragment listu kogoś z rodziny do Grydzewskiego: „Żałuję tylko, że przechowywaliśmy tak skrzętnie Twoje rzeczy, książki, obrazy itp. – ponieważ i tak nic z tego nie zostało. Gdyby się wyprzedało wszystko, byłoby znacznie łatwiej żyć” M. A. Supruniuk, Mieczysław Grydzewski – herbu Zerwikaptur, dz. cyt., s. 103..
Borowy stracił wszystko, tak samo
Zygmunt Wasilewski Na temat losów biblioteki i archiwum Wasilewskiego po powstaniu warszawskim zob. artykuł Piotra Grzegorczyka w cyklu Prywatne straty kulturalne 1939-1945 – O zbiorach Zygmunta Wasilewskiego, „Tygodnik Warszawski” 1946, nr 16.(obecnie ślepy zupełnie, mieszka u pos[ła]
Rymara w
Krakowie) – pięć książek, które napisał pod okupacją.
Miłaszewscy zostali zarżnięci w nieludzki sposób. Ukraińcy odcięli im dosłownie głowy.
EmilOkoliczności śmierci Breitera przedstawione przez Grydzewskiego nie są precyzyjne. Podczas okupacji Breiter najpierw przebywał w Warszawie, a od 1942 r. ukrywał się w Gołąbkach u Władysława Jana Grabskiego (1901-1970) powieściopisarza, poety, publicysty (zob. biogram: WPPiBL, t. 3). 22 czerwca 1943 r. aresztowany przez gestapo, został tego samego dnia rozstrzelany. Iwaszkiewicz, który odwiedzał Breitera w Gołąbkach pisał 25 lipca 1942 r.: „W ogóle to wszystko, co on teraz przeżywa, otwiera przed nim inne pespektywy. Chociażby to świadome pozostanie w kraju. Wsadził Tuwima i Grydzewskiego do samochodu, gdzie było jeszcze jedno miejsce, i na usilne namowy, aby jechał razem z nimi, odpowiedział: «Tu się ulęgłem i tutaj zdechnę!», Sam mi to opowiadał zaraz po moim przyjeździe do Warszawy w jesieni 1939 roku. Z tych wszystkich przyczyn bije od niego jakiś wewnętrzny żar i taka pewność dobrego końca wszystkich naszych mąk, aż i nas zaraził tym swoim optymizmem” J. Iwaszkiewicz, Notatki 1939-1945, oprac. A. Zawada, Wrocław 1991, s. 72-73. Zob. M. Hemar, Wspomnienie o Emilu Breiterze, „Wiadomości Polskie” 1944, nr 7. zginął tragicznie. Mieszkał z Brońcią w zapadłej wsi u chłopa (
Rysia była w innej części kraju, zdaje się jako gospodyni u księdza x), dokąd zabrał trochę mebli. Nie wiadomo: czy był to przypadek, czy denuncjacja, ale w chałupie zjawili się gestapowcy pod nieobecność chłopa i zastawszy
Emila, spytali go, czyje to meble. Odpowiedział, że nie wie. Po pewnym czasie przyszedł chłop i przerażony oświadczył, że meble należą do
Emila. Wtedy zabrali go i zastrzelili przed chałupą.
Wzruszyłem się listem
Stasi, która jest kelnerką w
Łowiczu, i dowiedziawszy się, że
Antoni przyjechał do
Polski, napisała do niego, dowiadując się o mnie. Pisze, że nie bardzo się jej powodzi. Posyłałem jej paczki przez cały czas okupacji niemieckiej, teraz nic nie mogę zrobić.
Ściskam Was najserdeczniej.
[podpis nieczytelny]
P.S.
Mortkowiczowa ocalała i przystępuje do działalności wydawniczej.
[podpis nieczytelny]
x) Obecnie prowadzi pensjonat pod
Zakopanem.