Jak to wychodzi?
No zwyczajnie. Skończyło mu się i wychodzi. O, otwierają mu bramę. Idzie sobie sam. W kapeluszu, z walizeczką. Naczelnik przy wyjściu. Żegna się z nim. Musieli go zgarnąć zimą.
Skąd wiesz, że zimą?
Widzę przecież. W futrze. Gorąco mu. Rozpiął się.
Ja nie mówię, że futro. Mówię tylko, że wychodzi. Zawsze przyjemnie popatrzeć, jak ktoś idzie w świat.
Hm… cholera.
Co mówisz, Kuźma?
Okno! Okno! Zamykajcie okno! Diabli nadali te przeciągi. Ledwie odsuniesz zasuwę, to mało łba nie urwie. Zabierajcie to...!
Co to, marmolada?
Marmolada.
Ph, tyle tego co kot napłakał. I to ma być na dwóch?
Na dwóch. Jak mi zostanie, przyniosę jeszcze.
Ja? Nie... Tak tylko sobie obliczam... Ile to wam już stuknęło od ostatniego wyroku?
Dziesięć. A bo co?
Dziesięć. Dziesięć dni to jeszcze nie tak wiele. Ale czas, chłopcy, leci. Nawet się nie obejrzycie, jak minie te sześćdziesiąt i... i wszystko skończy się.
Szef to zawsze wpada w popłoch.
Ja nie wpadam w popłoch. Myślę tylko, że jakby wam kiedy zabrakło tych waszych zwłok...
To co?...
To można by jeszcze wypożyczyć z cmentarza.
E, też pan wpadł na pomysł. Jak żyję, od nikogo nie wypożyczałem nieboszczyków.
A co w tym złego, Kuźma? Można by wyjąć i zakopać gdzie indziej. Trup byłby co prawda bez nazwiska, ale sąd lubi takie nie zidentyfikowane zwłoki.
Kuźma, to wcale nie jest taka zła myśl.
Może i nie taka zła. Ale kto ci coś takiego zrobi?
Nie macie nikogo? Zupełnie nikogo?
Nikogo. Lola, ona mogłaby. Ale już pan wie. Właśnie za nią prolongujemy wyrok.
Zdzisio, Zdzisio też by mógł.
Zdzisio? Jaki Zdzisio? Chcecie, to mogę z nim pogadać.
Ze Zdzisiem?
A dlaczego by nie?
Też już nie żyje.
To był nasz serdeczny przyjaciel.
Z początku było nam trochę żal, ale właściwie dobrze, że się tak stało.
Jasne, zagwarantuje nam następne sześćdziesiąt dni.
No to, chłopcy, cieszę się. Ale jak z tymi zwłokami, chcecie czy nie?
A przeniósłby je pan?
Ja? Nie, ja to nie.
No to nie ma o czym gadać. Zresztą skończcie już z tym tematem. Widzicie przecież, że jem.
Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci na wieki wieków...
Szkoda, takie dobre mydło... No więc słuchasz, co on mówi, i myślisz sobie tak: Diabli wiedzą, co to za gość. Niby mówi szczerze, a w gruncie rzeczy licho go wie. Powiesz mu, że uważasz tak samo jak on, to albo mu schlebiasz, że niby jego poglądy potwierdzają się, albo na drugi dzień wyleją cię z pracy. A powiesz, że nie zgadzasz się z nim, to się obrazi i więcej nie przyjdzie. A już najgorzej to go zaciąć. Zaraz ci powie, że to na tle różnicy poglądów. Jak Boga kocham, że tak jest.
Niby co?
No ten wiersz. Nicości otchłanie...Sformułowanie „nicości otchłanie” pojawia się jedynie w przekładzie Emila Zegadłowicza. Badacze wskazują, że tłumacz, kierując się poetyką młodopolską, zbyt często posługiwał się słowem otchłań. W oryginale w przywoływanym fragmencie Goethe zapisał słowo nichts (cały wers: „Geschaffenes zu nichts hinwegzuraffen”), które najczęściej jest tłumaczone jako nicość (np. w przekładzie z lat 60. XX w. Feliksa Konopki) lub nicestwo (w starszych przekładach, np. Józefa Paszkowskiego czy Feliksa Jezierskiego). Przejmujące. Do szpiku kości przejmujące. Ale prawdę mówiąc, to dzisiaj nie jestem nastrojony pesymistycznie. Miałem nawet optymistyczny sen. Śniło mi się, że wychodziłem z więzienia. Klucznik otwierający mi bramę ubrany był na biało. I nie dacie, panowie, wiary... Poruszał się lekko, jak majowy wiatr.
Oleś, co to znaczy, jak się śni wiatr?
Nader dziwny. Ale miły. A potem też wszystko na biało. Drzewa, łąki, mgła... Ale najpiękniejsze to było to, że kiedy zechciałem, mogłem zupełnie swobodnie unosić się w tej przejrzystej mgle.
Prawda, że ciekawe? A wie pan, że ja wierzę w sny.
Kuźma, nie mógłbyś skończyć już z tym goleniem?
A bo co?
O rany, Oleś, a czy ja się wtrącam do twoich pacierzy? Wieczne odpoczywanie i wieczne odpoczywanie... Też przecież człowieka może trafić szlag.
Bo pan goli pod włos. Naprawdę ledwo można usiedzieć. Nie ma pan zbyt lekkiej ręki.
Ja? Ja nie mam lekkiej ręki?! Oleś , czy ja nie mam lekkiej ręki?No powiedz, Oleś, powiedz sam...
Nie wiem, Kuźma. To pewnie zależy od brody. Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie...
Czego to kolega Oleś tak się dzisiaj modli?
To pan nie wie? On tak co rok. Oleś, odpowiedz panu na pytanie.
No, dlaczego się tak modlisz.
Aaa... Dlaczego się modlę? Dzisiaj Dzień Zaduszny. Kuźma, pomodliłbyś się i ty.
Tak sobie się golicie, a? A kto weźmie te miski, a? Myślicie, że będę sobie parzył palce, żeby takim jak wy dać jeść.
Skocz no, Oleś! Widzisz przecież, że ja nie mogę. Co tam dzisiaj na obiad, panie szefie?
A co to was obchodzi? Ja mam z wami w ogóle nie mówić. Skończyliście to golenie czy jeszcze nie?
Nawet mi nie wspominajcie. Już wolałbym... Połóżcie tę brzytwę na stole. Wezmę sam.
A wiesz, co myślę? Myślę, że zmienili też kucharza.
Możliwe, Kuźma, możliwe.
Jestem tego nawet pewny. Nie zauważyłeś, że od kilku dni znacznie polepszyło się? No, powiedz, jadłeś kiedy przedtem taką dobrą brukiew? Jaka zawiesista. O... i mięso jest. Co to jednak znaczy dobry kucharz. Oleś...
Słucham cię, Kuźma.
Wiesz, myślę także o naszym nowym koledze. Przyjemny gość. Tylko coś za często chodzi do lekarza. Żeby to czasem nie była jakaś poważniejsza sprawa. W tym wieku, Oleś, nigdy nie wiadomo. Byle wylew do mózgu, byle zawał... niebezpieczna rzecz.
O Jezu, Kuźma!
No właśnie. Niechby mu się tak przytrafiło gdzieś na korytarzu... Koniec. Idzie prosto na tamten świat. Bez naszej pomocy. Postaw mu, Oleś, zupę na kaloryferze. Niech się grzeje. Zimne jedzenie zabójcza rzecz.
Oj tak, Kuźma , oj tak...
I zamieszaj. Zobacz, czy nie ma jakich kości. I w ogóle. Pamiętasz, raz trafiło mi się szkło. Czego ty, Oleś, taki markotny?
Skąd mam wiedzieć? A co, mówił ci?
No, zwierzał mi się wczoraj, jak ty żeś już spał.
No i co?
On siedzi za kontakty z obcymi mocarstwami.
Nie?! Niemożliwe?! Nie okłamał cię?
Nie, Kuźma, na pewno nie.
A to skurczybyk szpieg!
No, szpieg... Myślę sobie,Kuźma , że nie najlepiej żeśmy trafili. Gdyby tak udało nam się kiedyś stąd wyjść, to przez taką głupią sprawę moglibyśmy mieć duże kłopoty... z obcymi mocarstwami.
Masz rację, masz rację, nieprzyjemna rzecz.
Kuźma, a może by się tak wstrzymać...
Ale zabiłeś mi, Oleś, klina. Cholera, nie mógł się trafić jakiś pierwszy lepszy gość, tylko od razu międzynarodowy szpieg. Diabli nadali... Masz rację. Już wtedy w kolejce wydawał mi się podejrzany. Bo niby skąd takie futro. Ale nie ma rady, Oleś, trzeba ryzykować. Na wolności zawsze łatwiej, a tu wykończą nas. Ty, a co to za kontakty? Nie powiedział ci?
No, mówię... Międzynarodowe.
Czekaj, przypominam sobie. Jak to on powiedział... A, już wiem. Mówił, że kontaktował się... drogą napięć psychicznych.
Co? Co to znaczy?
Nie wiem, Kuźma. Mówił tylko, że przekazywał wiadomości drogą napięć psychicznych i że ktoś mu się włączył na podsłuch i wtedy wpadł. Podobno to jakaś głośna afera.
Oleś, to jest coś nie w porządku. Nie mówił o jakiejś krótkofalówce albo czymś?
Nie, Kuźma, nie mówił nic. Powiedział tylko, że jak się napnie tak psychicznie, to prosto z głowy potrafi na dowolną odległość przekazać myśl.
Jak to z głowy? Po prostu tak...? To niemożliwe, Oleś, czarował cię.
Nie, Kuźma, nie czarował. Przecież skazali go. Mówił, że ten prokurator, co go oskarżał, to też potrafi tak... Znaczy, napiąć się i przekazać myśl. I on, to jest prokurator, nie miałby nic przeciwko temu napinaniu, tyle że nasz nowy kolega wykorzystywał to w celach wywiadowczych. I tylko dlatego skazali go. Nie, Kuźma, to prawda. Co my możemy wiedzieć, jakimi sposobami posługuje się taki międzynarodowy szpieg.
Cholera, rzeczywiście... Mówił jeszcze co?
Już nic. Powiedział tylko, że takich facetów, co to potrafią tak napinać się, jest na świecie niemało. I że oni zawsze kontaktują się. Czekaj, jak się nazywa taki facet... Jak to on mówił... Zaraz sobie przypomnę... O, już wiem! Teofil!... Nie... Teozof czy jakoś tak.
Ciszej, Oleś, zdaje się, że wraca.
Słowo daję, panowie, samo serce. Bez przesady... Wielkie złote serce na dłoni. Cudowny wprost fenomen. Widać to zresztą od pierwszego wejrzenia. W każdym ruchu, w każdym geście. I to spojrzenie, panowie... To spojrzenie dobrego, rozumiejącego życie mędrca. Naprawdę jestem nim oczarowany. Ze świecą szukać takiego drugiego człowieka.
Słyszę. Czy można wiedzieć, o kim mowa?
O kim by, jeśli nie o naszym lekarzu. Geniusz dobroci. Prostota połączona z nieprzeciętnym intelektem. Współczucie dla człowieka w niedoli... Sumienność i ofiarność. Kolego Oleś, czy można by prosić pana o trochę wody?
Proszę, proszę, proszę bardzo...
Kto to powiedział, że lekarz filozof równy jest bogomTwierdzenie lekarz filozof równy jest bogom (gr. iatròs philósophos isótheos) jest powszechnie przypisywane Hipokratesowi. Zostało zapisane w Corpus Hippocraticum, w księdze De habitu decenti (O przyzwoitości) 5: L. IX, 232–233. ?
Ja nie wiem. Kuźma, ty nie wiesz kto?
Lekarz filozof. Tylko on trzyma mnie przy życiu.
Czy można wiedzieć, co szanowny kolega pije?
Lekarstwo.
Wiemy, że lekarstwo, ale co to jest?
Tak, salicylowy. Chcecie skosztować?
Nie wiem, Kuźma, nie wiem sam.
No, jeden łyk.
To ma wprost zbawienny wpływ. Potęguje magnetyzm psychofluidów, przywraca trzeźwość umysłu.
Tylko jeden.
No i co?
W sam raz, Kuźma. W sam raz.
No właśnie...
Oleś...
Słucham cię, Kuźma...
Poczekaj no, bo właśnie przyszła mi taka myśl. Czy ty, Oleś ...Jesteś taki wątły... Czy ty nie zgodziłbyś się czasem do tego lekarza?
Obawiam się...
Czego się pan obawia? Jak ma dać, to da. Co to, nie wystarczy na was dwóch?
Wystarczyć to wystarczy. Tylko czy mu się to nie wyda podejrzane? A zresztą, to naprawdę człowiek wielkiego serca. Nie, nie, nie sądzę. Chyba nie odmówiłby.
No widzisz, Oleś, jaki z naszego kolegi pierwszorzędny gość.
Zawsze to mówiłem, Kuźma. Międzynarodowy gość to zawsze pierwszorzędny gość.
No to co?
Zwykle w poniedziałki w ogóle nie jadam. Robię sobie przerwę.
Przerwę? Dlaczego?
Takie mam zasady. I bardzo ściśle ich przestrzegam. To pozwala mi skupić się.
Aha...
Zaraz, zaraz...
Nie wiem, Kuźma, chyba nie.
To prawda, Kuźma, to prawda. Czytałem sam.
Ojej, Kuźma, co on robi?
Ojej! Ojejej!
Czego jęczysz?
Kuźma, on się napina!
Jak to napina?
No, tak... psychicznie.
Czego on tam chce?
Kuźma! Kuźma! On znowu wstał!
A diabli z nim. Zostaw go, Oleś, w spokoju.
Kuźma, ja nie mogę. Jak on będzie chciał zrobić sobie coś złego?
A niech sobie zrobi. Powiedz mu, żeby się powiesił na prześcieradle.
O Jezu, Kuźma! On naprawdę…
Od szefa? Pięćdziesiąty piąty.
No to i dość. Nie wolno nam ryzykować za wiele. Poprosisz jutro o przybory do golenia. A teraz zabierz mu to prześcieradło i dopilnuj, żeby nie powiesił się w nocy. Samobójcy nie zaliczą nam. Sądu nie wprowadzisz w błąd.
A bodaj was jasny szlag! Czego znowu się drzesz?
Idzie ktoś! Idzie tu!
Jak to idzie? Tak skoro świt?
Kuźma, może lepiej podnieść się?
Śpicie sobie tak, a?...? Taki błogi, spokojny sen? I nawet nie wiecie, co wam się szykuje. Koniec. Dosyć tego próżnowania. Trzeba będzie stąd iść. I to już. No, czego stoicie? Ubierajcie się!
Na was, na was... Cała rodzina się zjechała. Mieliście wyjątkowe szczęście. Sąd ponownie rozpatrzył wczoraj waszą sprawę. Zostaliście uniewinnieni. Jesteście już czyści przed prawem jak łza. No co, nie cieszycie się?
O Jezu, Kuźma, on nie żyje!
Jak to, skórkowaniecZapis zgodny z ortografią to „skurkowaniec” (o osobie budzącej niechęć, zazdrość, a przy tym podziw). Słowo wypowiedziane przez Kuźmę może jednak kojarzyć się ze skórą, skórowaniem, czyli zdejmowaniem skóry ze zwierzęcia np. w celu pozyskania futra. Z uwagi na charakter działalności przestępczej Kuźmy (mordowanie ludzi i kradzież ich futer) skojarzenie to wydaje się zasadne, jak również pisownia wyrazu przez „ó”, tak sam?