12.III.50.
Kochany, napisz zaraz, błagam Cię, kto to jest p. Marylka Tarnowska – panna czy pani – czy ja ją znam, czy to ta, co mieszkała na ul. Szopena w Warsz[awie] i miała sklep na Wierzbowej? Mam jej podpisać książkę, kt[órą] przesyła mi p. Pusłowska – i nie wiem, jak i co napisać. Pomóż mi – czy pisze się na książce hrabina (hrabianka?), czy to już przestarzałe? Proszę Cię raz jeszcze – n a p i s z o d w r o t n ą p o c z t ą – mój protokole dyplomatycznyWierzyński odwołuje się tu do doświadczeń wyniesionych przez Lechonia z pracy w Ambasadzie RP w Paryżu w okresie od 1930 do 1940 r. w charakterze radcy kulturalnego; szczególne jego przywiązanie i znajomość form towarzyskich przeszła do legendy poety, wspominał bowiem Antoni Słonimski: „Ubogie dzieciństwo i trudna materialnie młodość rozbudowała w Lechoniu niezmierzone głębie snobizmu. Był pod tym względem niezawodny i bezbłędny. Kiedyś w Podkowie Leśnej [w domu Hanny i Jarosława Iwaszkiewiczów – przyp. B.D.] grałem z Leszkiem biletami wizytowymi. Leżało tam setki tych biletów na srebrnej paterze, jeszcze z czasów ojca Hani, Stanisława Lilpopa. Ja wyciągnąłem bilet wizytowy Jackowskiego, a Lechoń Jackowskich. «Wygrałeś» – powiedziałem, bo wydawało mi się, że Jackowscy to więcej niż Jackowski. «Nie – opowiedział Lechoń. – Tyś wygrał, bo Jackowski popełnił mezalians». Było coś proustowskiego w odczuciu tej hierarchii towarzyskiej” (A. Słonimski, Jan Lechoń, w: tenże, Alfabet wspomnień, Warszawa 1975, s. 119).. Czekam. Zaraz. Natychmiast. Proszę. Niecierpliwię się. Czekam. Dziękuję. Napisz. Czekam. Jeszcze dziś. Proszę. Czekam. Blady. Z kamykiem. Czekam. KW