101-07 Ascan Ave.
Forest Hills, N.Y.
17 maja 46
Kochany
Mietku, dziękuję Ci za
list z 8 bm. i za
„Wiadomości”. Czwartego numeru (z artykułem
JantyA. Janta, Trzy spotkania: Gide, Sikorski, Paderewski, „Wiadomościach” 1946, nr 4 z 28 kwietnia. ) nie dostałem. Trzeci jest wspaniały, przebogaty, ze wspaniałymi artykułami
TerleckiegoT. Terlecki, Mickiewicz i my, „Wiadomościach” 1946, nr 3 z 21 kwietnia.,
GrabowskiegoZ. Grabowski, Odwiedziny Francji, „Wiadomościach” 1946, nr 3 z 21 kwietnia. i
NowakowskiegoZ. Nowakowski, Noc wielka, „Wiadomościach” 1946, nr 3 z 21 kwietnia. . Przypuszczam, że śród wahających się ludzi – jeśli tacy jeszcze są – zrobi swoje. Nigdy nie pożałuję, że Cię namawiałem do tego wydawnictwa i przypuszczam, że z czasem
pismo stanie się reprezentacją emigracji pod każdym względem. – Nie żałuj, że nie pisałeś do
Stefci. Wyjechali oni 12-go, wzięli
reentry permitAng.: zezwolenie na powrót., z czym się
Julek nie krył, przeciwnie – zapowiedział swój powrót do
Am.[eryki], na stanowisko szefa propagandy w
Waszyngtonie. Ma obiecany
pałac Kindlerów (czy Kindermanów – nie pamiętam) na mieszkanie w
Łodzi, ale
Stefcia zapowiedziała, że mieszkać będzie w
WarszawieTuwimowie zamieszkali w Warszawie w trzypokojowym mieszkaniu w kamienicy przy ul. Wiejskiej 14, na piątym piętrze. Poeta miał opiekę zapewnioną przez Jerzego Borejszę, szefa Czytelnika: sekretarkę, auto, meble, przydziały etc. „W […] 1948 roku dostał Tuwim w Aninie piękny dom z dużym ogrodem. Dom był kompletnie zdemolowany. Trzeba był zacząć remont od fundamentów. Zdolności organizacyjne żony poety i możliwości materialne przy dużym poczuciu smaku obojga – sprawiły, że była to jedna z najładniejszych willi podwarszawskich. Znajdowała się tam spora biblioteka Julka” (E. Drozdowska, Julek, w: Wspomnienia o Julianie Tuwimie, red. W. Jedlicka, M. Toporowski, Warszawa 1963, s. 35). W latach 1951–1953 Tuwimowie mieszkali też przy ul. Nowy Świat 25 (o czym informuje okolicznościowa tablica). . – Co do listu
Stefci Kos.[sowskiej], to oczywiście domysł. Ponieważ nic na poczcie nie ginie, wolno mi było wątpić, żeby akurat ten list przepadł.
Leszek stale mówi, że wysłał kilka listów, gdy komuś nie odpisał – może dlatego [---] tak pomyślałem. Zresztą to drobnostka, bardzo ją lubimy, mój krzywdzący domysł nie pomniejszył tego uczucia. –
Zońcia przestała pracować w fabryce, bo
Henryka nie można samego zostawić w domu. To najnieszczęśliwsza osoba na świecie. Pieniądze dają im ludzie -
Węgrzynkowa,
Mühlstein i inni.
Henryk zapuścił brodę i wygląda jak
Lincoln, według określenia
Katarzyny. Ja tam nie chodzę, nawet na imieniny
Z. rozmawiałem z nią tylko telefonicznie. Po drugim ataku obawiano się katastrofy, ale wszystko szczęśliwie minęło. Znów jest zły, klnie, urąga, jest jak dawniej – inteligentny i bestialski jednocześnie. – Moja sytuacja nie uległa zmianie i jest istotnie zasrana. Szukam mieszkania, co równa się stracie dnia po dniu, wyczerpaniu nerwowemu i nieprzemijającemu niezadowoleniu. – Dziękuję Ci za wypłacenie honorarium
Nowakowskiemu, pozwoliło mi to dostać tu $ 50. Czy u Ciebie jeszcze co zostało na moim koncie? – Bardzo wzruszyłem się wiadomością od
Borowego. Czy wysłałeś mu inne rzeczy, które swego czasu Ci posłałem? Czy przez
Panią Lasocką nie można książek przesłać? Donieś mi o tym i ewentualnie podaj mi jej adres. – O moim
małym bratanku, czyli synku, jak go nazywamy z
Katarzyną, nadeszła wiadomość, że miał wyjechać z końcem kwietnia w transporcie 400 dzieci do
SzwajcariiZob. list Wierzyńskiego z 10 stycznia 1946. na 6 miesięcy. Niestety, nic nam nie wiadomo, czy już tam przyjechał. Chciałbym go stamtąd sprowadzić do nas. Bardzo jesteśmy tym przejęci, i choć to jeszcze bardziej utrudnia nasze i tak niełatwe położenie, cieszymy się na to dziecko i myślimy że da nam jakiś nowy sens w życiu i w tych bezsensownych czasach. – Śród Bierutowców nastało tu zamieszanie. Mówią, że
LangeOskar Lange od lipca 1945 r. do lata 1947 r. był ambasadorem Polski w Waszyngtonie. ma ustąpić. Na jego miejsce ma przyjść
LitauerStefan Litauer w październiku 1945 r. został mianowany chargé dʼaffaires w Waszyngtonie, po roku, we wrześniu 1946 r., na wniosek ambasadora Oskara Langego został odwołany do centrali MSZ. Zob. list Grydzewskiego z 11 maja 1942.. Na radcę ambasady przyjeżdża podobno
Staś RothertZob. list Grydzewskiego z 23 października 1945..
Pruszyński plecie smalone duby na wiecach, jak np. ostatnio na wiecu bolszewickim w
Detroit. To bardzo smutne. Przyjechała tu
KiernikównaZob. list Wierzyńskiego z 22 listopada 1945.. Z wyjątkiem
ks. Kaczyńskiego,
Bitera i
Pankiewicza (teścia
Osóbki) wrócili wszyscy, którzy stąd wyjechali do
Warszawy. Jest to ohyda dla mnie najbardziej tych turystów kompromitująca.
Ściskam Cię, kochany,
Halusia zasyła ucałowania, pamiętaj o nas
Twój Kazimierz
Na lewym marginesie drugiej strony:
P.S. Jestem przekonany, że notatki atakujące
Słowo odczytane hipotetycznie z powodu uszkodzenia przez dziurkacz. KubackiegoChodzi zapewne o uwagi wyrażone w „Wiadomościach” przez Theatesa (właśc. Wiktora Weintrauba) w
przeglądzie prasy Czasopisma krajowe dotyczące zamieszczanych przez Wacława Kubackiego na łamach tygodnika „Odrodzenie” Listów z Poznania. Kubacki w Trzecim liście z Poznania („Odrodzenie” 1946, nr 7 z 17 lutego) na temat wizyty Władysława Bieńkowskiego w stolicy Wielkopolski pisał: „Po raz to pierwszy zjechał do nas wysoki przedstawiciel oświaty. Na wiecu akademickim, na którym minister przemawiał, tłok był nie do opisania, napięcie i zaciekawienie niebywałe. Mówca od razu nawiązał kontakt ze słuchaczami, zelektryzował salę swym sposobem wykładu, pozornie prostym, świadczącym jednak o nie byle jakiej praktyce estradowej. Brawom nie było końca. Nie wątpię, że wyprzężono by konie i zaciągnięto by powóz dostojnego gościa do hotelu. Gdyby nie lubiący romantycznych odruchów minister nie przyjechał autem”. Autor przeglądu prasy tak powyższe słowa komentował: „Trzeba przyznać – i to nawet kiedy się jest jak autor niniejszego przeglądu dalekim od entuzjazmu dla règime’u pomajowego – że w przedwojennej urzędówce, w «Gazecie Polskiej» takie majufesy na cześć urzędującego ministra byłyby nie do pomyślenia. Chroniło przed nimi nie tylko poczucie taktu, chroniła także obawa przed ośmieszeniem się. Gdzie się p. Kubacki takich fagasowskich zawijasów nauczył” (Theates [właśc. Wiktor Weintraub], Czasopisma krajowe, „Wiadomości” 1946, nr 1 z 7 kwietnia). Kilka tygodni później na łamach „Wiadomości” znalazł się następujący komentarz: „Pan Wacław Kubacki nie zrezygnował z roli barda wiceministra Bieńkowskiego. W umieszczonym w «Odrodzeniu» z 7 kwietnia br. [1946, nr 14] artykule [pt. W trosce o człowieka] jego czytamy: «W ogóle co do oceny dziejowej i społecznej bezpieczniej trzymać się zdania polityków. Minister Bieńkowski twierdzi trzeźwo i odważnie, że świat jeszcze nie jest piękny»… Rzeczywiście, pogląd, który ekscelencja obywatel minister raczył wypowiedzieć, jest wyjątkowo odważny. Nikomu z nas tak zuchwała myśl nie wpadłaby do głowy. Ale jego piewca jest jeszcze odważniejszy. Nie boi się ośmieszenia i siebie, i pisma, w którym drukuje, i ministra, którego chwałę głosi” (Theates [właśc. Wiktor Weintraub], Czasopisma krajowe, „Wiadomości” 1946, nr 5 z 5 maja). za artykuły w
„Odrodzeniu” oparte są na nieporozumieniu. A r t y k u ł y t e n i e s ą s ł u ż a l s t w e m, l e c z s a t y r ą, oczywiście zawoalowaną, jak się wydaje, zanadto.