54 Bloomsbury St.W.C.1
14.5.53
Drogi Kaziu. – To nie ja, ale pani Kara wprowadza Cię w błąd. Tamta kucharka (Murzynka Sara) także robiła sękacza, choć nie w czekoladzie. Stefcia jest obrażona i pisać nie chce. O kolacji nie pisałem, bo było mi przykro, że zostałeś pominięty. O leszczu prawda, natomiast nie było sałaty z pomarańcz tylko sałatka z owoców i FleurieCzerwone wytrawne wino z francuskiego Beaujolais. z r. 1945. Leszcz, to nie beam (belka), ale bream. Wolę halibuta z wody. Nie pamiętam wiersza HalibutaChodzi o Jana Leszczę. Noc. Przysłał mi dużo wierszy, wybrałem cztery, na pewno w Nocy było coś niedobregoW „Wiadomościach” 1953 ukazały się tylko dwa wiersze Jana Leszczy: Obiata dla niedowiarka, nr 7 (359) z 15 lutego; Z Brueghela, nr 37 (389) z 13 września. Cary’ego mam Horse’s Mouth4, ale na razie czytam Waugh Brideshead Revisited. Cały felieton Pandory jest udany. Bardzo lubię wiersze Łobodowskiego, ale upieram się, że nie ma i nie może być w nich nic „ciekawego”. Drukuję go, ile mogę, ale niestety, nie mam tyle miejsca, ile trzeba. Terleckiego dawno nie widziałem, jak wiesz, żyję na odludziu. Przyjechała Komedia Francuska, na przyszły tydzień Marivaux, gra urocza Gisèle Casadesus, która mi przypomina Halusię i przez to rozczula (nie mów jej o tym). Co do leszcza, Hirszfeld warszawski dawał często leszcza faszerowanego, Grydzewski wolał szczupaka pomieszanego z sandaczem.
Ściskam Cię serdecznie