Apel o
LwówDatowanie na podstawie listu Kazimierza Wierzyńskiego do Mieczysława Grydzewskiego z 22 września 1953 - I
Do
redaktora „Wiadomości”
Z przejęciem przeczytałem w
nr. 386 „Wiadomości” piękny
artykuł Zofii Bohdanowiczowej o
Rosie Bailly, potem pamiętny felieton
BoyaTadeusz Żeleński Boy opublikował dwa felietony o Róży Bailly: "Z wrażeń paryskich. Różyczka", „Kurier Poranny” 1927, nr 114, przedr.: tenże, "Pisma", t. 16: &Felietony", oprac. W. Kopaliński, objaśnienia J. Szpotański, Warszawa 1958, s. 111–115; oraz "Różyczka kwitnie", „Kurier Poranny” 1936, nr 232, przedr.: tenże, "Pisma", t. 18: "Felietony", oprac. W. Kopaliński, objaśnienia J. Szpotański, Warszawa 1959, s. 315–319., który przezwał panią
Bailly Różyczką, i wreszcie apel
samej poetkiApel R. Bailly znalazł się w artykule Z. Bohdanowiczowej. Zob list Kazimierza Wierzyńskiego do Mieczysława Grydzewskiego z 12 stycznia 1953 oraz list Mieczysława Grydzewskiego do Kazimierza Wierzyńskiego z 28 maja 1953, by pomóc jej w wydaniu książki o
Lwowie.
Różyczka apeluje do Polaków!
Różyczka apeluje o
Lwów!
Zdarzyło się, że w r. 1940 ja zaapelowałem do niej. Sprawa dotyczyła
pisarza polskiegoPrawdopodobnie chodzi o Józefa Łobodowskiego, który w listopadzie 1939 r. przedostał się (z obozu dla internowanych na Węgrzech) do Paryża, a w 1940 r. od lutego do września był przetrzymywany w więzieniu z powodu znalezionych przy nim ulotek propagandowych w języku ukraińskim; następnie do sierpnia 1941 r. przebywał w obozie dla internowanych żołnierzy polskich w Camp de Livron pod Caylus (departament Tarn-et-Garonne)., który bez winy znalazł się w więzieniu, wobec groźby najbardziej tragicznych możliwości. Aresztowanemu trudno było pomóc, katastrofalny bieg wojny nie sprzyjał żadnej akcji podejmowanej w tym celu. Zwróciłem się wtedy do
Różyczki, i rzecz prosta nie spotkała mnie odmowa. Gdy
Paryż padł, a los więźnia wydawał się zupełnie nieodgadniony, przejęło nad nim opiekę dwoje ludzi, niezapomniany
Hieronimko i
Rosa Bailly, która nie spoczęła, póki sprawa nie przybrała pomyślnego obrotu.
Ale jak tu wspominać o jednym uczynku osoby, która założyła
„Amis de la Pologne”, która zainteresowała
Polską całe zastępy co wybitniejszych Francuzów, która niezliczonymi sposobami oddała naszemu krajowi niezliczone przysługi, która podczas wojny znalazła dla żołnierzy polskich we
Francji tysiące matek chrzestnych, która potem wykołatała zwolnienie tysięcy żołnierzy z obozów i której, jak mi piszą z
Kanady, wielu Polaków zawdzięcza życie.
Zasługi
Rosy Bailly są tak wielkie, że trudno je zarejestrować. Właściwie każdy Polak winien jest jej wdzięczność i każdy z nas dłużny jest wobec tego niezwykłego przyjaciela.
Dziś ten przyjaciel potrzebuje naszej pomocy, ale potrzebuje jej, jak to tylko
Różyczka może wymyślić, nie dla siebie, lecz dla nas.
Rosa Bailly chce bronić
Lwowa, gdy od tego miasta odwrócił się cały świat, a z murów jego nie dochodzi do nas żadna wieść nawet szeptem przemycona. Ale nasz przyjaciel nie opuszcza opuszczonych. Jak kiedyś o więźnia zapomnianego w
Paryżu, teraz pragnie upomnieć się o całe uwięzione miasto. Musimy wydać książkę
Rosy Bailly o
Lwowie.
Przesyłam na ten cel 10 dolarów i zwracam się do mych przyjaciół, znajomych i łaskawych czytelników z prośbą, by pomogli
Różyczce zrobić jeszcze raz coś dobrego dla
Polski.
Kazimierz Wierzyński
(Sag Harbor)