New York piątek 17go
Drogi Kaziu,
Dziękuję Ci bardzo za list i za wszystko dobre, czego od Ciebie doznaję. Chciałem odpisać Ci wcześniej – aby Ci powinszować tej nagrody (co to takiego?)#Na odpisie maszynopisowym w miejscach oznaczonych # (anglosaski znak numeru) odręczne dopiski ołówkiem Haliny Wierzyńskiej:
# Nagroda Związku Pisarzy Polskich w Londynie ufundowana przez Oddziały Wartownicze., ale widzę, że mogę te powinszowania kumulować. Więc Ci winszuję Dzikich gęsi##Na odpisie maszynopisowym w miejscach oznaczonych # (anglosaski znak numeru) odręczne dopiski ołówkiem Haliny Wierzyńskiej: ## Dzikie gęsi później nazwane Towarzysz Październik – dramat. i wraz z Halusią zachwycam się nimi, zanim będę jeszcze mógł je przeczytać, na co nie każ mi czekać zbyt długo.
Moja choroba jest bardzo dokuczliwa i po dwóch tygodniach jeszcze bardzo bolesna – co odbija się fatalnie na nerwach, powodując ataki niecierpliwości, pozwalające mi zrozumieć i [---]czyćWyraz częściowo nieczytelny. Floyara. Dzisiaj dostałem list od Stasi Nowickiej, taki jakby jeszcze coś mnie miało spotkać, jakaś gorsza choroba. Przyznam się, że nie mam już na te rzeczy siły i od rana nie mogę uspokoić się po tym liścieW archiwum Lechonia w Polskim Instytucie Naukowym zachowało się kilkanaście listów Stanisławy Nowickiej do poety, na ogół niedatowanych, w znakomitej większości na temat jej parapsychologicznych widzeń bądź przewidywań dotyczących poety, jego zdrowia fizycznego, kondycji psychicznej i przyszłości zawodowej, żaden jednak nie wydaje się pasować do treści, o których wspomina Lechoń. Zob. list z 3 maja 1950.. Irena nie daje znaku życia, więc napisałem do niej, prawdopodobnie najniezręczniej, bo takie listy nigdy nie mogą być zręczne. Podobno Wittlin zwracał się do niej w jego sprawie. Byłoby to zabawne, gdyby on w ten sposób osiągnął, czego ja nie mogę. Przyznam się, że teraz liczę najwięcej na modlitwy osób wierzących i na to, że Pan Bóg uzna może za właściwe przestać mnie doświadczać. Wspomniawszy na lata Piltza i OnufrowiczaLechoń poświęcił mu w swoim Dzienniku dwie bardzo istotne z punktu widzenia jego kondycji psychicznej notatki: „Dr Onufrowicz, lecząc mnie w sanatorium w Krakowie, kazał mi pisać, mówiąc, że trudniej jest się skupić przy czytaniu. Bodaj, że to prawda. I na pewno można przeczytać książkę i niczego z niej nie doznać, skoro się ją czytało w niepokoju, nie poddając się jej zupełnie”, „Dr Onufrowicz w swoim arcypolskim, amatorskim, ale naprawdę uzdrawiającym sanatorium – kazał najpierw swoim nerwowcom pisać, a dopiero później czytać” (J. Lechoń, Dziennik, wstęp i konsultacja edytorska Roman Loth, Warszawa 1992, t. 1, notatka z 28 listopada 1949 r., s. 133 i t. 2, notatka z 31 maja 1952 r., s. 453).Lechoń odwołuje się do doświadczeń z 1921 r., kiedy po próbie samobójczej leczył się w Krakowie w klinice dra Piltza, w której pracował też dr Onufrowicz – myślę, że moje grzechy powinny już być odkupione – no ale trudno zaglądać w rachunkowe księgi Opatrzności. Bardzo, bardzo chciałbym móc pisać i to naprawdę, skończyć tę sztukę, która mogłaby pójść w tym samym sezonie co Dzikie gęsi. Poza tym – codziennie coś robię, nie mówiąc oczywiście o Dzienniku. Biedzę się nad nowym dużym wierszem, który może być nawet formalnym problemem. Ale wszystkiemu przeszkadza „zarobkowa praca” – teraz już po tylu zmarnowanych latach naprawdę dla mnie wstrętna. Jeszcze raz dziękuję Wam obojgu, ściskam Cię i winszuję Ci najserdeczniej sztuki
Leszek