Cholerny świat. I mówi się, że ludzie nie mają pieniędzy. Popatrz no tylko, ile wysiadło z pierwszej klasy. Pół wagonu. Na jednej tylko stacji.
Przestań, Kuźma, ja się modlę.
Cholerny świat, żeby tak zmarnować konia.
Ekspres. Oleś, słyszysz, ekspres. Wstawaj z tego barłogu. Dzisiaj już nie przyjdą.
Boże bądź miłościw mnie grzesznemu, Boże bądź miłościw mnie grzesznemu, Boże bądź miłościw...
Przestań walić się w piersi. Siedzę tu trzy lata i nie słyszałem, żeby kogoś powiesili po przejeździe ekspresu. Tu, bracie, wszystko jak w zegarku.
A, cholera. Tu jeszcze jakaś zupa. Wsadziłem w nią palce.
To moja wczorajsza. Chciałeś, żeby ci ją zostawić.
I nic. Pyta, czy nie mamy czasem warcabów.
A po co mu warcaby?
Chciałby zagrać z nami przez ścianę. Mówi, że jest zdenerwowany i musi się jakoś uspokoić. Sypnął nas.
Sypnął? Kogo sypnął?
Mnie.
Mówi, że też.
Ciszej, Oleś... On mówi, że sypnął nas tak, że mucha nie siada. Trzy kary śmierci, trzy czapy murowane!
Dzień dobrychłopcy. Jak tam dzisiejsza noc? Bo ja to prawie nie spałem. Coś tak duszno, chyba będzie padało.
Ale skąd, panie szefie. Pan to zawsze ma takie czarne myśli. Niebo jak lustro, a pan powiada deszcz. Niech pan wejdzie. Czego się pan boi? Strasznie głupio tak stać w drzwiach.
Przyniosłem wam zatwierdzenie ostatniego wyroku. To za tego sklepikarza, tak?
No i widzisz, Oleś, zatwierdzili. Mówiłem, że zatwierdzą. Ale to już, panie szefie, niesprawiedliwość. Trzy kary śmierci za takiego jednego piżmowcaFutro z piżmowca. Pan wie, co on mówił, jak żeśmy go rozbierali? Mówił, że jego żona ma dużo lepsze futro niż on. Gotów był ją nam podstawić. No rzeczywiście futro do niemożliwości zżarte było przez mole. Ale co to za chwyt? Czy pan, panie szefie, powiedziałby coś takiego?
Nie wiem, Kuźma. Chyba nie. Ale to nie ja sądziłem. To sąd.
Nie każdy sędzia chce brać pod uwagę okoliczności łagodzące.
No podpiszcie ten wyrok... I ty, Oleś. Niżej, tu...
Ale, ale... panie szefie. Wypada z rachunku, że dzisiaj rano mieli z nami zrobić koniec. Wczoraj wieczorem umyłem szyję, przemyślałem sobie to i owo, Oleśmodlił się całą noc — a pan przynosi tylko jakiś papier i nic. Coś tam chyba nie gra u was w administracji.
Nie narzekaj, Kuźma, nie narzekaj. U nas wszystko gra. Tylko wasza sprawa znowu komplikuje się. Podobno jeszcze coś tam winni jesteście sprawiedliwości.
My?
Wy, Kuźma, wy... Żeby nie Ciara, to byście tę ostatnią zbrodnię zabrali z sobą do grobu.
Jaką znowu zbrodnię, panie szefie?
Nie wiem, Kuźma. Podobno zabiliście kobietę i zatailiście to. Ciara doniósł o tym śledczemu dzisiejszej nocy.Mieliście wyjątkowego pecha. Zgłosił się w ostatniej chwili.
Kobietę? To nieprawda. Oleś, czy myśmy zataili jeszcze jakąś kobietę?
Nie, Kuźma, kobiety chyba nie.
No też mówię, że nie.
Lepiej, Kuźma, nie wypieraj się. Śledczy i tak już wie. Chodzi i opowiada, że coś niedobrego zrobiłeś ze swoją kochanką.
Z kochanką? Z Lolą? A... z Lolą... No to zupełnie co innego. A co miałem z nią zrobić, kiedy jej się nagle zachciało futer. Próbowałem tłumaczyć, że to jest towar, że chodzi o obroty i że poza tym to trochę niebezpieczne. Ktoś może poznać i kram. Myśli pan, szefie, że dała przemówić sobie do rozsądku? A gdzie tam. Wysłuchała, a potem cap za futro i na grzbiet. Wynieśliśmy ją w walizce.
Lolę?
Lolę. Ściślej mówiąc, nie w jednej walizce tylko w trzech. No nie tak było, Oleś?
Jasne, że tak.
Wierzę ci, Kuźma. Ale śledczy chce koniecznie wiedzieć, gdzieście ją zanieśli.
Jak to chce wiedzieć? Tak od razu, już? Niech mu pan powie, żeby nie był taki w gorącej wodzie kąpany. Inni to biją, żeby im powiedzieć, a on by tak chciał zaraz, pierwszego dni.
To jakiś nowy. Młokos jeszcze. Boję się, Kuźma, że będziecie mieli z nim kram.
Jemu się coś śni.
A niech mu się śni.
Ale jemu śni się jakaś kobieta. Taki stary i śni mu się kobieta.
Eureka! Eureka!
Słyszysz,Kuźma? Ciekaw jestem, ile ona może mieć lat?
Pewnie ze sześćdziesiątkę.
Nie, Kuźma. To musi być jakaś młoda dziewczyna. Taki starszy gość przy forsie to czasem znajdzie sobie... Kuźma, widziałem przecież nie raz.
O rany boskie, Oleś, dajże mi spać.
A czy ja ci przeszkadzam? Mówię tylko, że on ma jakiś piękny sen.
Czego znowu chcesz?
On mówi, że jutro wychodzi.
Kto?
No on. Powiada, że jutro... Czy mówił ci coś o tym?
Nie, nie mówił. Jak to jutro? Bredzi pewnie przez sen.
Nie, Kuźma, przysięgam ci, że nie.
Genialna... Genialna myśl! No więc jutro... Cześć!
Słyszysz?
A to skurwiel! A tak przypuszczałem, że coś knuje. Jutro, he... Jutro. Oleś, to musi być jakiś szatański plan.
Ciszej, nie przerywaj mu.
Eureka! Eureka! Genialna myśl!
Ty, a, co ma do tego ta Eureka?
Nie wiem, Kuźma. Pewnie chce do niej wyjść. Jakbyś miał taką na wolności, to też by ci się do niej spieszyło.
Masz, rację, Oleś. Czekaj... Ale jak stąd można wyjść?
Nie mam pojęcia, Kuźma. Wiem tylko, że to nieprzeciętnie mądry gość. Widziałeś, ile on przeczytał książek?
Iiiii... książek. Myślisz, że tam pisze, jak się wydostać z kryminału.
Nic nie myślę, Kuźma, ale kto wie. Przecież nie czytałeś.
Nie.
No widzisz, a ja czytałem raz. I wiesz, co tam pisało? Pisało, jak jeden facet uciekł z takiego więzienia, co to nikt z niego nie mógł się wydostać. Jak Boga kocham, tak pisało.
Ciszej, Oleś, może powie, jak stąd wyjść.
O Jezu, Kuźma! Kuźma, on wstał!
Nie wiem, Oleś, coś kombinuje, ale niech skonam, jeśli domyślam się, co. To jakaś piekielnie wymyślna rzecz.
Ja...
Jak to ja?
Csiii!...
To...
Tyyy... To wariat.
Nie, Kuźma, nie...
No to czego się wygłupia?
On się nie wygłupia.
A co?
Nie wiem, Kuźma, może zbiera myśli albo się skupia... Myślisz, że tak łatwo stąd wyjść.
Prorok? O rany, Oleś, wolałbym, żeby to był jakiś inny, cwańszy gość.
Ciszej, Kuźma, csiii...!
Ja...
Coś mu nie wychodzi.
O Jezu, Kuźma, musi wyjść! A może by tak mu pomóc? Ja skoczę, co? Przytrzymam mu tę deskę. Kuźma, no, powiedz, przytrzymać mu?
Nie wiem, Oleś. Możesz spróbować. Jak chcesz.
O Jezu mój.
To ja. Chciałem panu pomóc.
Mnie? W czym?
Nie wiem... w ogóle. Coś pan mówił, że ma pan jakąś niezgorszą myśl.
Mówiłem? Kiedy mówiłem?
Przez sen.
A, przez sen... Potworne drewno.
Jak to bezpowrotnie? Koncept jest koncept. Wpadł pan na koncept i zapomniał go pan?
Zapomniałem. Pozostał mi w pamięci tylko szkielet pomysłu. Koncepcja filozoficzna.
A co to za różnica. Aby tylko udało się wyjść.
Teraz to już jest niemożliwe. Chociaż właściwie to najprostsza w świecie rzecz.
Zawsze najlepsze są proste pomysły, no nie tak, Kuźma? Pamiętasz, mówiłeś mi to nie raz.
Jasne, Oleś. No i co? Każdy z nas mógłby stąd wyjść?
Każdy... Każdy z nas. To straszne, panowie, zaprzepaścić taką myśl.
Zaraz, zaraz... Czekaj no pan, bo to zaczyna mi się podobać. Znaczy się wszyscy trzej? Po jednemu czy najpierw jeden, a potem, powiedzmy, dwóch?
Obojętne. To jest zupełnie obojętne. Może być każdy sam. Trudność polega tylko na tym...
No... no...
...że najpierw trzeba znaleźć czwarty wymiar.
Co takiego?
Czwarty wymiar. Bez niego ani rusz.
Czwarty wymiar... czwarty wymiar... No dobrze, ale skąd go wziąć? Nie znajdziemy go chyba tutaj w celi?
Kiedy właśnie... on tu jest.
Jest?
Jest. On jest w ogóle wszędzie.
O Jezu, Kuźma, zdaje się, że to nie na nasze głowy.
Dlaczego, Oleś? Skoro on tu jest, to nie ma żadnego kłopotu.
Kłopot, panowie, jest z samym znalezieniem. Jeden Einstein go znalazł. Gdyby to tak nam się udało, bylibyśmy uratowani.
A dlaczego miałoby nam się nie udać?
Kuźma, nie byłbym taki pewny.
Oleś , aleś ty dziecinny.Jak go znalazł ten, jak mu tam... Ajsztajn, to my go nie znajdziemy? Tylko zaraz... Do czego on nam jest potrzebny?
Właśnie do wyjścia.
Jasne, że do wyjścia. Ale co mamy z nim zrobić?
Znaleźć go. Potem reszta jest już oczywista. Każdy z nas może przeniknąć nawet przez dziurkę od klucza, jak dym.
Zaraz. Dlaczego, na przykład, jak dym?
Mówiłem ci, Kuźma, że to nie na nasze głowy.
Nieważne, panowie, dym czy nie dym. Chodzi o to, że ta deska
No nie, wykluczone, Kuźma, nie przejdzie.
Tak jest, wykluczone. Nie przeciśnie się między kratami. Co więc powinna zrobić, żeby wyjść z tej celi?
Nie wiem... Nie wiem... Chyba odwrócić się.
Oczywiście. Kolega Oleś spekuluje poprawnie. Tylko w ten sposób może ona wyjść.
Zaraz, zaraz... spokojnie, Oleś, najpierw ja. Więc co ma zrobić ta deska?
To, co powiedział kolega Oleś. Domyślić się swojego trzeciego wymiaru, to znaczy swojej grubości, i... odwrócić się.
No to przecież oczywiste. Ale co to ma wspólnego z naszym planem?
Panowie, gdyby ta deska odkryła nagle swój czwarty wymiar – który przecież posiada – potrafiłaby odwrócić się tak, że bez najmniejszego trudu przeszłaby przez najgrubszy nawet mur. Podobnie my... Poznawszy swój czwarty wymiar, jesteśmy w stanie odwrócić się i...
No nie... No nie, do jasnej cholery, nie róbcie ze mnie wariata! Żaden człowiek nie przejdzie przez zamknięte drzwi.
Niepotrzebnie się pan unosi. Ma pan rację. Żaden człowiek, nie znając swojego czwartego wymiaru, nie jest w stanie...
No to po jaką cholerę to całe zawracanie trąby?! Nie dajesz pan ludziom spać?
Panowie, przecież to nie ja... Zresztą przysięgam, we śnie miałem już wszystko przemyślane. Byłem o jeden tylko krok od wolności. Naprawdę, o jeden tylko krok.
O czym?
O Jezu, już lepiej nie powiem, bo znowu rozzłościsz się.
Kuźma! Kuźma! On znowu wstał!
A diabli z nim. Zostaw go, Oleś, w spokoju.
Kuźma, ja nie mogę. A jak on sobie to przypomniał?...
Co?
No ten czwarty wymiar...
A niech sobie przypomina. Powiedz mu, żeby się na nim powiesił.
Co ty mówisz, Kuźma, powiesił? Nie daj Bóg!
O Jezu, Kuźma, z nim coś jest nie w porządku. On naprawdę idzie się powiesić.
Od szefa? Pięćdziesiąty piąty.
No to i dość. Nie wolno nam ryzykować za wiele. Poprosisz jutro tego nowego szefa o przybory do golenia i zawiadomisz Ciarę. Niech spróbuje, może zdąży się przebić. A teraz zabierz mu to prześcieradło i dopilnuj, żeby nie powiesił się w nocy. Tylko uważaj, żebyś nie zasnął. Samobójcy nie zaliczą nam. A sądu nie wprowadzisz w błąd. No, podskocz tam, Oleś, bo jeszcze naprawdę udusi się i będziemy mieli kram.
Jak Boga kocham, co za facet... Będzie mi tu dysponować... Jakbym to ja sam nie wiedział, jak i co. Życie to jest życie, trzeba je umieć cenić. Trzeba wiedzieć, co z nim zrobić, żeby go nie zmarnować.
Czego znowu się drzesz?
Idzie ktoś! Idzie tu!
Jak to idzie? Tu?... Tak skoro świt?
Kuźma, może lepiej podnieść się?
Śpicie sobie tak, a?... I nawet nie wiecie, co wam się szykuje, a?... Koniec. Dosyć tego próżnowania. Trzeba będzie stąd iść. No, czego stoicie? Ubierajcie się!
A kto mówi, że wy? Czego podnosicie taki wrzask?!
Na was, na was... Cała rodzina się zjechała. Mieliście wyjątkowe szczęście. Sąd zaocznie rozpatrzył wczoraj waszą sprawę i stwierdził brak podstaw do skazania was. Zostaliście uniewinnieni. Jesteście już czyści przed prawem. No co, nie cieszycie się?
A to skurwiel! Bez naszego udziału.
Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci na wieki wieków...
Cholernie szkoda, takie dobre mydło... No więc słuchasz, co on mówi, i myślisz sobie tak: diabli wiedzą, co to za gość. Niby mówi szczerze, a w gruncie rzeczy cholera go wie. Powiesz mu, że uważasz tak samo jak on, to albo mu schlebiasz, albo na drugi dzień wyleją cię z pracy. A powiesz, że nie zgadzasz się z nim, to się obrazi i więcej nie przyjdzie. A już najgorzej to go zaciąć. Zaraz ci powie, że to na tle różnicy poglądów. Jak Boga kocham, że tak jest.
Niby co?
No ten wiersz. Nicości otchłanie...Sformułowanie „nicości otchłanie” pojawia się jedynie w przekładzie Emila Zegadłowicza. Badacze wskazują, że tłumacz, kierując się poetyką młodopolską, zbyt często posługiwał się słowem otchłań. W oryginale w przywoływanym fragmencie Goethe zapisał słowo nichts (cały wers: „Geschaffenes zu nichts hinwegzuraffen”), które najczęściej jest tłumaczone jako nicość (np. w przekładzie z lat 60. XX w. Feliksa Konopki) lub nicestwo (w starszych przekładach, np. Józefa Paszkowskiego czy Feliksa Jezierskiego). Przejmujące. Do szpiku kości przejmujące. Ale prawdę mówiąc, to dzisiaj nie jestem nastrojony pesymistycznie. Miałem nawet optymistyczny sen. Śniło mi się, że wychodziłem z więzienia. Klucznik otwierający mi bramę ubrany był na biało. I nie dacie, panowie, wiary... poruszał się lekko, jak majowy wiatr.
Oleś, co to znaczy, jak się śni wiatr?
Ale miły. Wszystko na biało. Ale najpiękniejsze to było to, że kiedy zechciałem, mogłem zupełnie swobodnie unosić się w tej przejrzystej białej mgle.
Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci...
Prawda, że ciekawe? A wie pan, że ja wierzę w sny?
Kuźma, nie mógłbyś skończyć już z tym goleniem?
A bo co?
O rany, Oleś, a czy ja się wtrącam do twoich pacierzy? „Wieczne odpoczywanie i wieczne odpoczywanie...” Też przecież człowieka może trafić szlag.
Pan goli pod włos. Naprawdę ledwo można usiedzieć. Nie ma pan zbyt lekkiej ręki.
Ja? Ja nie mam lekkiej ręki?! Oleś, czy ja nie mam lekkiej ręki?
Nie wiem, Kuźma. To pewnie zależy od brody. Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie, wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie...
Czego to kolega Oleś tak się dzisiaj modli?
To pan nie wie? On tak co rok. Oleś, odpowiedz panu na pytanie.
No, dlaczego się tak modlisz.
Dzisiaj dzień zaduszny.
Tak się golicie? A kto weźmie te miski? Myślicie, że będę sobie parzył palce, żeby takim jak wy dać jeść.
Skocz no, Oleś! Widzisz przecież, że ja nie mogę. Co tam dzisiaj na obiad, panie szefie?
A co to was obchodzi? Ja mam z wami w ogóle nie mówić. Skończyliście to golenie czy jeszcze nie?
Tamten szef golił się u mnie. No i stało się co? Ani razu go nie zaciąłem, a golił się tu parę lat.
Połóżcie tę brzytwę na stole. Wezmę sam.
O Jezu, Kuźma!..
No właśnie. Niechby mu się tak przytrafiło gdzieś na korytarzu... Wylew do mózgu, atak serca. Koniec. Idzie po prostu na tamten świat. Bez niczyjej pomocy. Postaw mu, Oleś, zupę na kaloryferze. Niech się grzeje. Zimne jedzenie zabójcza rzecz.
I zamieszaj. I zobacz, czy nie ma jakich kości. Pamiętasz, raz przytrafiło mi się szkło. Czego ty, Oleś, taki markotny?
Skąd mam wiedzieć? A co, mówił ci?
No, zwierzał mi się wczoraj, jak ty żeś już spał.
No i co?
On siedzi za kontakty międzynarodowe.
Niemożliwe! A to skurczybyk szpieg!
No, szpieg... Myślę sobie, Kuźma, że nie najlepiej żeśmy trafili. Gdyby tak udało nam się kiedyś stąd wyjść, to przez taką głupią sprawę moglibyśmy mieć duże kłopoty... z obcymi mocarstwami.
Masz rację.
Kuźma, a może by się tak wstrzymać...
Ale zabiłeś mi, Oleś, klina. Cholera, nie mógł się trafić jakiś zwykły gość, tylko od razu międzynarodowy szpieg. Diabli nadali... Masz rację. Już wtedy w kolejce wydał mi się podejrzany. Bo niby skąd takie futro. Ale nie ma rady, Oleś, trzeba ryzykować. A co to za kontakty? Nie powiedział ci?
No, mówię... międzynarodowe.
Czekaj, przypominam sobie. Jak to on powiedział... A, już wiem! Mówił, że kontaktował się drogą napięć psychicznych.
Co? Co to znaczy?
Nie wiem, Kuźma. Mówił tylko, że przekazywał wiadomości drogą napięć psychicznych i że ktoś mu się włączył na podsłuch i wtedy wpadł.
Oleś, to jest coś nie w porządku. Nie mówił o jakiejś krótkofalówce albo czymś?
Nie, Kuźma. Powiedział tylko, że jak się tak psychicznie napnie, to prosto z głowy potrafi na dowolną odległość przekazać myśl.
Jak to z głowy? Tak po prostu?... To niemożliwe, Oleś, czarował cię.
Ciszej, Oleś, zdaje się, że wraca.
Słowo daję, panowie, samo serce. Widać to zresztą od pierwszego wejrzenia. W każdym ruchu, w każdym geście. I to spojrzenie, panowie... To spojrzenie dobrego, rozumiejącego życie mędrca. Naprawdę jestem nim oczarowany. Ze świecą szukać takiego drugiego człowieka.
Słyszę. Czy można wiedzieć, o kim mowa?
A o kim by, jeśli nie o naszym lekarzu. Kolego Oleś, czy można by prosić pana o trochę wody?
Kto to powiedział, że lekarz-filozof równy jest bogom?
Ja nie wiem. Kuźma, a ty nie wiesz kto?
Czy można wiedzieć, co szanowny kolega pije?
Lekarstwo.
Wiemy, że lekarstwo, ale co to jest?
Spirytus?
Tak, salicylowy. Chcecie skosztować?
Nie wiem, Kuźma, nie wiem sam.
To ma wprost zbawienny wpływ. Potęguje magnetyzm psychofluidów, przywraca trzeźwość umysłu.
No i co?
W sam raz, Kuźma. W sam raz.
No widzisz, Oleś, jaki z naszego kolegi. pierwszorzędny gość
No to co?
Zwykle w poniedziałki w ogóle nie jadam. Robię sobie przerwę. Do piątku. W piątek znowu zaczynam jeść.
Przerwę? Dlaczego?
Takie mam zasady. I bardzo ściśle ich przestrzegam. To pozwala mi skupić się.
Aha...
Nie wiem, Kuźma, chyba nie.
Ojej, Kuźma, co on robi?
Ojej!
Czego jęczysz?
Ty, Kuźma, on się napina!
Jak to napina?
No… tak psychicznie.
O Jezu kochany, ale też trafił nam się gość.
Ciara!
Czego on tam chce?