piątek 23-go New York
Drogi Kaziu,
Myślałem, że zamiast pisać ten list, będę mógł przyjechać do Was na week-end; niestety zbieg różnych błahych okoliczności składa się na tę ważną decyzję, że nie mogę. Jeżeli jeszcze będzie to dla Ciebie możliwe, przyjadę więc w przyszłym tygodniu. Mój drogi! Oczywiście operacja jest to rzecz przykra, a zwłaszcza kosztowna i dlatego najszczerzej Ci współczuję. Ale przypuszczam, że masz dosyć tej udręki i należy Ci się ulga, którą ta operacja przyniesie – więc rozumiem, że już nie debatujesz na te tematy. Jedno tylko: Uważam, że teraz jest pora, aby przyjechać tutaj, pójść do New York Hospital, zrobić check-upAng., dosłownie: sprawdzenie; tu: badania. i póki Jachimowicz nie wyjedzie, uzyskać najlepsze warunki medyczne i finansowe. Radzę więc najszczerzej – zrób to jak najszybciej i k o n i e c z n i e. Co do forsy, to wiesz dobrze, że mamy wspólnych znajomych – a raczej, że znasz prawie wszystkich moich. Wśród nich nie widzę absolutnie nikogo, kto by po tylu latach naszej emigracji dał coś teraz – tak to wszystko zbydlęciało, mówię, d a ł coś serio, a nie jakieś ochłapy. Jeżeli masz inne zdanie i inne doświadczenie – napisz mi Twe sugestie, a dokonam odpowiednich démarchesFranc., przenośnie: kroki, zabiegi.. Wydaje mi się, że najprostsza rzecz byłaby, aby pani Węgrzynkowa dała Ci z funduszu społecznego „Nowego Świata” przeznaczonego właśnie na te rzeczy i o ile wiem, dość znacznego. Tak czy owak – zaraz mi napisz, jak się czujesz, co postanawiasz, a raczej że postanawiasz przyjechać tutaj i iść do New York Hospital. Nie masz pojęcia – choć masz pojęcie o wszystkim, jak bardzo jestem Twoimi przeprawami przejęty i jak gorąco chciałbym, abyś to miał za sobą. O Poole’u nie myśl – mam zresztą przeczucie, że Mietka tam podeprą i w dalszym ciągu będzie do woli cytować i chwalić Tuwima, tak jak „Gryf” wydaje Lenina Wacia, a nie wydaje mojego KarmazynowegoDo tej sarkastycznej uwagi nawiązywała gorzka dziennikowa notatka: „Znów niby polemika z Tuwimem w «Wiadomościach», a w gruncie rzeczy kokieteryjne przekomarzanie się z nim Grydzewskiego. Uważa on Tuwima za samotną, najwyższą kolumnę współczesnej poezji, czego ja nie myślę, pomimo że mój zachwyt dla jego wierszy jest świeży jak za naszej młodości i nie tknięty przez nasze zerwanie. […] Coś w każdym razie jest w tym niezdrowego, a narodowo biorąc, gorszącego, że o Tuwimie są całe stronice, podczas kiedy parę książek Wierzyńskiego i wszystkie moje nie miały w tym jedynym emigracyjnym piśmie recenzji” (J. Lechoń, Dziennik, wstęp i konsultacja edytorska Roman Loth, Warszawa 1992, t. 1, notatka z 19 czerwca 1950 r., s. 326). Jeżeli Ty nie przyjedziesz – ja będę w przyszłym tygodniu u Ciebie.
Mój drogi! Zastosuj się łaskawie do tego, co Ci pisałem o tych listach – pomówimy o tym przy okazji. Ściskam Cię najmocniej i najczulej, Halusi ręce całuję
Twój
Leszek