10 Sussex Mansions S.W.7
Londyn, 19.11.46
Drogi
Kaziu. – Dziękuję Ci za
list z 9 bm. Wysłałem trzy nowe książki dla
Grzesia, niestety,
Murdoch też wyczerpany, posłałem dodatkowe ogłoszenie do
„Clique”, ale słaba nadzieja, bo tu wielki run na książki: dużo się spaliło; przez czas wojny mało wydawano; nie ma na co wydawać pieniędzy, bo
austerity, więc ludzie kupują książki. Co do moich autorów, o ile sobie przypominam, prosiłem o
Prawdopodobnie chodzi o jego książkę Secretary of Europe; the Life of Friedrich Gentz, Enemy of Napoleon (Hamden 1946). Golo Manna rzecz o Gentzu, o
. Tu chodzi o jego książkę The Great Globe Itself. A Preface to World Affairs, New York 1946. Zob. rec.: A. Bregman, Tyrannosaurus Rex?, „Wiadomości” 1947, nr 14/15 (53/54) z 13 kwietnia.Bullitta,
Być może Grydzewski był zainteresowany jego książkami The Time for Decision (New York 1944) i World We Can Make (Cambridge, Mass. 1945).Sumner Wellesa,
Grydzewskiemu prawdopodobnie chodziło o jego książkę Nation of Nations (New York 1945).Adamica i
Grydzewski zapewne miał na myśli jego książkę As He Saw It. With a Foreword by Eleanor Roosevelt (New York 1946).rzecz syna Roosevelta. Wszystko książki, które zrobiły dużo hałasu, więc chyba nie będzie trudności z odtworzeniem tytułów. Przyślij rachunek, a postaram się równowartość przez
Julka przekazać.
Na temat swego pseudonimu F. Goetel pisał do M. Grydzewskiego w liście z 8 listopada 1946 r.: „Przesyłam Panu artykuł [Walka z legendą]. Niestety: kobyła. Jeśli Pan go zechce umieścić, proszę podać pseudonim A. Arkan. Artykułów zatrącających o politykę nie chcę umieszczać na razie pod własnym nazwiskiem” (F. Goetel, Listy do redaktorów „Wiadomości”, dz. cyt., s. 11). Cztery dni później z liście z 12 listopada Goetel wyjaśniał: „Co do pseudonimu. Artykuły polityczne lub zbliżone chciałbym na razie drukować pod pseudonimem, licząc się, że z chwilą, przejdą do «ataku», spotkam się z atakiem z wiadomej strony. Nie wiem do tej pory, czy rodzina moja opuściła Polskę, tak jak się to miało stać. Otóż wzgląd na nią nakazuje mi jeszcze ostrożność” (tamże, s. 12).Goetel przysłał już
artykuł – dobry, romantyczny, ale prosi o pseudonim ze względu na rodzinę.
Co do mego przyjazdu, wcale nie zrezygnowałem, ale napisz mi szczerze, jakie mam możliwości, co mógłbym robić, aby się utrzymać. Wiem, że pierwszy tydzień będzie piękny, ale co potem, jakie perspektywy? – tu mam ciągle robotę. Wiesz, wiele mnie do Was ciągnie, ale… Czy np. jest możliwość dostania stypendium na pracę naukową – po prostu książkę historyczną, związaną np. z
Kościuszką? Co do wizy obawiam się, że masz rację, ale właściwie dopiero na grudzień dawali mi
shipping, a nie wiem, czy zawiadomili o tym konsulat, więc może nie jestem jeszcze za burtą. Napisz na serio, po zasięgnięciu informacji, co myślisz o tej perspektywie „naukowej”?
Wczoraj wrócił z
Polski Lindenfeld, dokąd jeździł w sprawach wydawniczych. Widział dużo ludzi. Postawa znakomita: po jednej stronie jest dosłownie cały naród, po drugiej –
Tuwim stalinowiec. Bardzo niepopularny we wszystkich sferach. Wszyscy myślą tak jak my, z robotnikami na czele. Moskale pogardzani i znienawidzeni. Drobne zdarzenie.
L[indenfeld] miał adres:
al. Stalina ten i ten numer. Myślał, że to jakaś nieznana ulica, nie wiedząc, że tak się nazywają
al. Ujazdowskie, więc powiedział szoferowi: „Al. Stalina”. Ten się odwrócił: „Po polsku się mówi: al. Ujazdowskie”.
Ściskam Cię serdecznie.
Wasylewski siedzi w więzieniu od roku – bez sprawy.
Słapa przeszedł do
PPR.
Zapewne jest to ocena ówczesnej postawy politycznej Aleksandra Wata, który w kwietniu 1946 r. powrócił do Polski ze Związku Sowieckiego i zamieszkał w Warszawie. Do 1948 r. pełnił funkcję redaktora naczelnego Państwowego Instytutu Wydawniczego, będąc jednocześnie członkiem Zarządu Głównego (do 1948 r.) i wiceprezesem Oddziału Warszawskiego ZZLP.Wat bardzo fajny.
Broniewski zapity od rana – jego
żona jest w
Szwajcarii, zdaje się, stan beznadziejny.
Łobzowskiemu ciężko, więc jeżeli będziesz mógł, każ posłać paczkę (ale tylko
via jakaś instytucja dobroczynna, bo nie chcę, byś na to wydawał).
Popełniłem głupstwo: jednorazowo pomogłem
Julian Tuwim pisał do Jarosława Iwaszkiewicza 29 października 1946 r.: „Była u mnie wczoraj Wiśka. Zastanów się, mityczna Wiśka ze Złotej, dzisiaj matka 9-mies. dziecka. Tobie łatwo takie sprawy znieść, bo jesteś dziadkiem, a ja nawet żadnym tatusiem nie jestem. Mietek niestety nie odzywa się do swojej siostrzenicy, a bardzo jej potrzebna pomoc. Napiszę do Stasia, żeby temu zaperzonemu durniowi zwrócił uwagę na sytuację w domu Łobzowskiego” (J. Tuwim, Listy do przyjaciół-pisarzy, dz. cyt., s. 50).Wisi bardzo wydatnie, ale zdaje się, poszło to na jakieś interesy jej męża.