1.
(wychylając się i biorąc butelkę)To wszystko zakrawa na groteskę. Latami człowiek siedzi w tej Kadzi kadzi, pokutuje za grzechy i nie. Sama smoła. Ohyda! Żeby chociaż szampon do włosów tu był! Nie, nie nie dbają o klientów… Zupełnie jak w hotelu! że ci się kogoś tam nie obudziło, to zaraz do piekła. Tak to jest, jak człowiek nie ma protekcji, albo znajomości. Gości nie ma, pusto, chwilami wydaje się, że przez słuchawkę telefonu słychać tylko wycie piekielnych wichrów. Nie to co u mesje Rolasa! Poco właściwie Lucyfer mnie tu wynajął? Mnie wykwalifikowaną siłę? Pies z kulawą nogą nie przyjdzie sam do tego hotelu. Człowiek chodzi za życia do szkoły, męczy się, niskie stypendia, 15 par butów zdarłam, żeby zostać telefonistką (właściwie 14, bo w 15-tym złamał mi się obcas, gdy poprawiałam druty). Nawet tutaj nie dają spokoju. Wciąż te słupy telefoniczne. To straszne być za karę telefonistką w piekle. Wolałabym już pracować jako etatowy duch bez premii, straszyć w starych zamczyskach zamczydłach (hrhrhr – straszy) albo być aktorką, np. w takim Hamlecie. Ech! Kiedyś, to człowiek jako dziecina marzył o tym, by być aktorką. A tu – piekielna telefonistka! Siedzi się w piekle przy centralce i chciałoby się trajkotać „Mesje Lucyfer – Paryż do Pana!” – „Mesje Lucyfer – katastrofa lotnicza, rewia na lodzie przyjeżdża, 100 łóżek, 50 Kadzi z ogniem, rezerwacja”. I co? Jak tu długo jestem, jeszcze żadnego bogatego gościa. Sami urzędnicy. Ani jednego dyrektora. Mesje Lucyfer wychodzi pod niebo na żebry, a jak spada z niego obgryzione żeberko, to zaraz się nim dzieli. Jak tak dalej pójdzie to Komisja zamknie to nasze piekiełko, z powodu manka. Nie Nic, tylko wiatr za oknem na drutach telefonicznych marsze pogrzebowe gra. (nadsłuchuje) A proszę, teraz znów! Ech życie, pozagrobowe życie. Chandra Unyńska jak mawiał poeta. Żeby choć gdzieś można było zadzwonić, do kawiarni pójść, jakiś mały Big-bitbeat. Niestety: telefon miejscowy!! 300 numerów, a wszystkie kadzie puste. O proszę (podnosi słuchawkę, nakręca numer) Mój telefon, co najwyżej płacząpłoszy biedne dusze. W tej cholernej samotni, człowiek już sam zaczyna ze sobą rozmawiać. Jak dziki. Przepraszam, jak dzika. I co tu robić? Cóż robić? (Madame kilkakrotnie alkoholizuje się).
2.
(opryskliwie)Sama, albo z dzieckiem, nie pański interes.
3.
(zasłaniając twarz i chowając słuchawkę) Tu – można wszystko, byle nie odrazu. A pan skąd?
4.
(wychodząc z Kadzi, nakładając szlafrok) i (sięgając po meldunkową książkę – opryskliwie)Pytam się skąd pan przyjechał. Zameldować trza.
5.
(do siebie)To niech pan je zdejmie.
6.
(zasłaniając twarz)Lekarz mi zapisał. Reumatyzm. Poco pan tu przyjechał? Włazi pan tu po nocy, budzi pan samotną kobietę, wypocząć jej w Kadzi nie daje. Rzeczywiście, hrabia z pana.
7.
Pan niespokojny! Pan poeta?
8.
To poco pan tu przychodzi? Na cóż ta terapia? Nie lubi pan nas, kobiet…
9.
Pan sam, czy z pasażerami? Meldować trza.
10.
(zasłaniając twarz)Czyżby? (pauza) Pan narzeka na tę swoją pracę, poco pan podróżuje? Szuka pan zemsty na bezbronnej kobiecie?
11.
(uśmiechając się)Duch?! Pan żartuje!
12.
(pogardliwie)E, też śniło się panu zapewne...
13.
Przez dziurę w płocie? Podglądał może mnie pan jak siedziałam w tej kadzi? Stary zbereźniku!
14.
Pometaforzyć? Nie słyszałam. Och, już domyślam się! Ale figlarz z pana! Pierwszy raz widzi pan kobietę, i już by pan ją… metaforzył. (kokieteryjnie) …Przecież pan nie lubi kobiet…
15.
(zdziwiona) ...Obok przenosić? (do siebie) Takich amantów na ziemi nie miałam, a co dopiero w piekle. Semaforów i szyn – mówisz pan? Tak odrazu bez wstępu? Bez miłosnej gry? (do siebie) O, to z niego musi być numer nielada! On mi wygląda na zboczeńca! Ale się mój szef ucieszy!
16.
(przerywając mu) …To mnie zaciekawia. (do siebie) Nie bardzo rozumiem co on mówi, ale ci dzisiejsi hrabiowie tak wyznają swoją miłość. (Zbliża się) Mówi pan, że mam oczy jak dwie latarnie? Czy latarnie uliczne? Pan sprostaczał, o tym hotelu, hrabio.
17.
I, że rozmontuje pan szyny i podniesie sam pan semafor?
18.
...Opuści?
19.
… Skończy się?
20.
Wszystko u hrabiego odwrotnie, ale doprawdy on mnie zaciekawia. (z determinacją – po chwili) Pan jesteś potworem! Przecież nie lubi pan bab!
21.
(ironicznie)Cesarzowej? Do łóżka! Spróbuj pan mnie! Klateczkę piersiową ma pan wątłą, a bicepsy też jak z waty.
22.
(z przerażeniem)Przez most?
23.
Pan odczuwa do mnie pociąg przez most? Pan chyba zbyt długo tu jechał. (do siebie) To ciekawe, on mnie piekielnie podnieca. Robi mi się gorąco jakbym była w tej kadzi.
24.
(w uniesieniu – trochę przewrotnie)…Pędzi, a pan szuka przygód? Kobiety? O, myli się pan. Jam nie taka! Mnie nie weźmiesz pan na litość, ani na poezję! Poetom wystarczy ich własne współżycie z wierszem. Gdy mają kobietę, to pisać nie mogą. Znałam za życia takiego wariata. Wszystkom mu oddała jako panienka. A on, jeszcze do hotelowej książki zażaleń wpisał, że się wyładował. Że mu twórczość zniszczyłam.
25.
(do siebie)Och, co ja mówię! (do hrabiego) No tak, bo czy pan nazywa życiem, to moje siedzenie w kadzi. ? Przebywam Przebywanie tu na tej prowincji.?
26.
(uśmiechając się)Kobieta robi wszystko, by być piękną.
27.
(z litością) Wpadł pan kiedyś pod pociąg?
28.
Pan jest chyba nienormalny? Tam w pociągu, chyba bardzo trzęsie? Co?
29.
Dobrze panu mówić, a ! A jak by pan tak jak ja, podzwonił i bez przerwy słyszał y, y, y, i nikt nie podnosi słuchawki, to dopiero by pan wiedział, co znaczy samotność telefonistki w tym piekle. Zamiast męża – słuchawka od telefonu.
30.
(reflektując się)A, E, nie! Czasem do manicurzystki dzwonię.
31.
Samolot? Po szynach? Przecież samolot lata w powietrzu, hrabio!
32.
(z kokieterią) Nie podobają się panu moje kształty? Widzę, że doprawdy, mój dobry człowieku, przyzwyczajony jest pan raczej do wagonów i obrzydliwych, twardych ławek dla pospólstwa. Taki pan i hrabia, a nie umie pan rozmawiać z damami.
33.
Stare matrony jeżdżą?
34.
Pański pociąg wydaje mi się normalny, choć na te pańskie wywody czy „metaforzenia” nie mam chęci. Wydaje się pan być zbyt brutalny, a my kobiety lubimy początkowo pociąg, że tak powiem – delikatny…
35.
Brutal! Pajęczyny? Wyrywać nóżki?! To obrzydliwe! A fe! I to ma być harcerz!
36.
(zasłaniając oczy)Nie trzeba! – Ech, niech pan już robi te swoje szyny i semafory. Chociaż pożytek z tego będzie…
37.
…Ach, tak. Prawda. Łóżko stoi tu. A pieniążki pan ma?
38.
(wyrywając kartki z bloku bloczka) Płaci pan 100 złotych, mesje.
39.
A drobnych pan nie ma? Bourgois!
40.
O, mnie pan na ten trick nie weźmie. Do rana rozmienię. Może ktoś jeszcze przyjdzie. Proszę, oto bilet na to łóżko.
41.
Nie ma, kochanku. Co robić, taka tu produkcja! Standard! Tradycyjni stolarze, stare modele, trudno ich w o czymś nowym przekonać.
42.
(włażąc do kadzi)Uff! Nie poznał mnie! – (popija z butelki)
43.
(nadsłuchuje)
44.
(wychodząc z kadzi) Pan zapomina, że jest w towarzystwie kobiety.
45.
(zasłaniając twarz) Pan przyszedł tu spać?
46.
(ukrywając twarz)Niedaleko jest sklep z rybami. Miasto się panu nie podoba? Czy pan przyszedł tu spać, czy krytykować, pytam?
47.
(do siebie)No tak. Zaczyna się. Tamten chciał ze mną pometaforzyć, a ten znowuż „poteoretyzować”. Taki jest los samotnej kobiety na rencie. A jurni ci podróżni! Słownictwo ich jakieś nowe, bliżej nieznane, aż dreszcz mnie przeszywa. (otrząsa się) (do Cesarza) Pan to odrazu chce „teoretyzować”? Jestem nie z tych, o jakich pan myśli! To –, że człowiek pracuje w hotelowej recepcji nie znaczy, że z byle każdym z dworu zaraz „teoretyzuje”, jak pan to nazywa. (oburzona) Panie, ja mam narzeczonego! Smaży się w kotle.!
48.
(obrażona)Mój narzeczony jest dyrektorem hotelu proszę pana. I zbije panu mordę.
49.
(do siebie)On ma mięsień w mózgu! Cesarski! Mój Boże, jakiż to okropny mężczyzna. Dom na odludziu, nawet pomocy wezwać nie można!
50.
(cofając się)O Boże! Chyba mnie nie poznał! (przerażona) Nie, nie, nie znam pana! Nic nie mówię. Jak widzę przystojnego mężczyznę, to same mi usta tak jakoś chodzą...
51.
(cofając się)Tak, trochę!
52.
(cofając się, rozglądając za pomocą)Nie, to od telefonów (do siebie: „O Boże, co ja mówię! To od czmuszki! szminki! Żeby choć tamten w łóżku się obudził. A jak się teraz rzuci na mnie „steoretyzuje?” Nawet uciekać nie ma gdzie, pokoje puste, pajęczyny w korytarzach, chaszcze. Żeby mój narzeczony, Lucyfer, wreszcie wrócił!
53.
(przerażona)Do łóżka? A, nie. Ja sobie sypiam na stoliku przy słuchawce. Lubię twardo, deski podłogi, bruk, ewentualnie gwoździe... katafalk.
54.
(cofa się)
55.
(słabnąc)Były cesarzu! Oszczędź!
56.
(słaniając się na nogach do siebie)Gardło i ten jego cesarski cień w mózgu. O Boże! Intelektualista! Błagam, niech mnie pan nie teoretyzuje! A jeśli, to nie tu, przy tym śpiącym. Jestem sama, napozór niewinna i narzeczony na mnie czeka!
57.
(desperacko)Masz! Aaa! (otwiera usta)
58.
(mdlejąc z przerażenia)Wjazd?
59.
Już pan steoretyzował?
60.
Jest.
61.
Yes!
62.
(zalotnie) Czy to takie ważne, Cesarzu?
63.
On mówi, że ja mam oczy jak latarnie pociągu. Cóż z niego za… elektryk!
64.
Każdy z nas ma swoje jednostkowe błędy. Pan też chyba nie jest ideałem.
65.
(przestraszona, cofa się)…Nie! Nie. Skądże! Fajny chłop!
66.
…Nie, nie…
67.
(popłakując) Oczywiście, proszę pana! (siada w kadzi, wyciera nos, oczy, wyjmuje puderniczkę, poprawia makijaż, po czym znów szlocha. Sięga po butelkę i stwierdzając, że obaj podróżni śpią, pije z butelki kilka łyków. Twarz jej się rozjaśnia. Nagle słychać piorun …Dobrze, że choć mnie nie poznali… śpią obaj jak bracia sjamscy! Tylu bogatych klientów na stanowiskach nie miałam tu dawna. Hrabia! Cesarz! Żeby też mój dyrektor Lucyfer wreszcie przyszedł. Wyjdę go poszukać.
68.
(tajemniczo) Pan oczywiście w sprawie hotelu?
69.
Wybijało godziny? Naprawdę?
70.
Znam, to, co pan mówi, znam. Chciał pan sobie poserenadzić? Co?! Metaforzyć, teoretyzować i serenadzić? Tak? Stara szelma! (groźnie chwyta go za koszulę)
71.
(do siebie)Podoba mi się. W odróżnieniu od tamtych inaczej jakoś zabiera się do rzeczy. Bardziej po rycersku.
72.
Jeden z nich był hrabią, a drugi cesarzem.
73.
Wiem o tym.
74.
Kobiety cenią sobie rycerskość.
75.
(przerażona)Żelazne majtki?!!! Afe! Pan mnie obraża! Nie mówiąc o mojej cnocie.
76.
Kluczyk zgubić? A portier nie miał zapasowego?
77.
(do siebie)…Szczęście, że mnie nie poznaje. To piekło jednak człowieka zmieniło. Trzeba będzie zacząć znów chodzić do kosmetyczki…
78.
(zamyślona)Same usta mi chodzą.
79.
(cofając się) Poznał mnie! (do rycerza) Może podglądał mnie pan w kąpieli? W tej kadzi? Cierpię na reumatyzm.
80.
Pod zbiornikiem. Fe! Prostackie! Gdyby choć Krynica czy Sopot!
81.
Mój panie, pan mnie obraża. Jeśli trzeba to jeżdżę nad morze do wód!
82.
Może mi pan rozmienić 2 tysiące? Nie mam drobnych.
83.
(do siebie)Wiedziałam. Nie ma drobnych, podobnie jak tamci. I nie chce płacić.
84.
W takim razie nie będzie hotelu.
85.
A nie będzie.
86.
Ci jak ci, rycerzu. Do mnie mówi się Madame.
87.
(biorąc pieniądze)Resztę wydam jutro. Proszę bilet.
88.
Niestety.
89.
Mnie pan nie dotykał. Majtek nie noszę. Pan chyba zwariował.
90.
Zachowuje się pan nie jak podróżny, a jak błędny rycerz. (szyderczo) I pan chciał się bić pod Grunwaldem? Czy rzeczywiście boi się pan biedaku, ludzkiego ciała? Kobiety?
91.
(wskazuje głową na łóżko) Fragment widoczny pod skreśleniem maszynowym Czy tak bardzo boi się pan mnie? kobiety?
92.
Ja czy nie ja, wszystko jedno. Ciało kobiety jest tylko ciałem. Materia umowna.
93.
Pan wącha?
94.
Na politechnice? Ma pan indeks?
95.
Acha. Więc on to nazywa studiowaniem. Jeden dyplomant chciał tu metaforzyć, drugi absolwent teoretyzować, a ten studiować. Dziwna to podróżnicza brać.
96.
(obrażona) To od pana powiało czosnkiem, mój panie.
97.
(wstydliwie chichocząc) To z buzi. Podjeżdża! Też słownictwo!
98.
(triwialnie frywolnie) No to co, położymy się?
99.
(tłumacząc się niewinnie)Panowie byli bardzo zmęczeni, w . W kadziach nie palą, położyłam więc was w jednym łóżku.
100.
(cofa się przestraszona)
101.
(histerycznie krzyczy)Stójcie! A emancypacja?! A zdobycze sufrażystek?! Nie, nie! lepiej już sobie metaforzcie, teoretyzujcie – studiujcie byle nie krzesłem! Co za haniebna śmierć! Krzesło! Widział to kto! Żeby choć z pistoletu!Nie zabijać… Nie zabijać swoich kompleksów zemsty! Przecież możecie zostać artystami! Z zemsty napisać satyrę na hotele!
102.
(krzyczy, zasłaniając oczy)Kapelusza Kapelana mi dajcie!
103.
(oburzona)Pan śpiewa fałszywie w takiej chwili? Jesteś pan cyniczny! Żeby choć kapela grała!
104.
Ten akt jest aktem bezprawia!!