Lake Placid, N.Y.
26 sierpnia 1946
Kochany Mietku,
Jesteśmy drugi tydzień w górach, na północy stanu
N.Y. Nasamprzód spędziliśmy parę dni w pensjonacie polskim, w miejscowości
ParadoxParadox to nazwa pensjonatu, którego właścicielem był Władysław Gieysztor. Do Paradoxu, położonego w górach Adirondacks, na północy stanu Nowy Jork, na miesiące letnie ściągało z Nowego Jorku zwłaszcza polskie towarzystwo emigracyjne. Lechoń pisał w liście do Grydzewskiego z 10 września 1945 r.: „Paradox jest to własność Gieysztora teraz nabyta – cudo w górach nad jeziorami. Był tu przez lato pensjonat w bardzo polskim stylu bałagańsko-czarującym” (M. Grydzewski, J. Lechoń, "Listy 1923‒1956", oprac. B. Dorosz, Warszawa 2006, t. 1, s. 136). Bywalczyni tego pensjonatu, Irena Lorentowicz, poświęciła mu wspomnienie Jezioro Paradoks (w: taż, "Oczarowania", Warszawa 1972). Wierzyńscy byli tam w połowie sierpnia 1946 r. Zob. J. Lechoń, K. Wierzyński, "Listy 1941–1956", oprac. B. Dorosz przy współpracy P. Kądzieli, Warszawa 2016, s. 83–84 (list z 17 sierpnia 1947)., teraz jesteśmy u
Rodzińskich w
Lake Placid, o którym pewnie słyszałeś z racji zimowych olimpiad. Wracamy w początkach września. Lęk mnie oblata [!] przed trudnościami, które czekają mnie w
N.J. – mieszkanie, jakiś zarobek, sprawa
GrzesiaZapewne w starania dotyczące sprowadzenia Grzegorza do USA włączone były różne zaprzyjaźnione z Wierzyńskimi osoby; m.in. W. Pobóg-Malinowski donosił W. Jędrzejewiczowi w liście pisanym z Paryża 30 września 1946 r.: „Przed miesiącem p. Kazimierzowi W[ierzyńskiemu] – w związku z małym Grzesiem – napisałem, że mój dom tu uważać może za swój i może w razie potrzeby kierować chłopca do mnie bez jakiejkolwiek już korespondencji ze mną” (W. Pobóg-Malinowski, W. Jędrzejewicz, "Listy 1945–1962", oprac. Sławomir M. Nowinowski, R. Stobiecki, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2016, s. 152)., bardziej trudna, niż mi się wydawało poprzednio, oto co będę musiał załatwić. Wyjechałem na te przykrótkie wakacje na pół żywy, bardzo przybity śmiercią
IgnacegoWierzyński, przemawiając na pogrzebie Ignacego Matuszewskiego, m.in. mówił: „Przyszły historyk określi miejsce tego wielkiego Polaka w przedwojennych czasach, lecz miejsce jego w epoce, w której nas opuszcza, jest już wpisane w historii. Ignacy Matuszewski, pierwszy z Polaków, przewidział, że wojna ta, z której Polska miała wyjść w rzędzie zwycięzców, może skończyć się klęską. Pierwszy z Polaków odgadł, iż grozi nam nowy rozbiór i nowa niewola. Pierwszy z Polaków dostrzegł, skąd to widmo nadciąga. Pierwszy z Polaków bił na trwogę i wołał o niebezpieczeństwie” (cyt. za: W. Jędrzejewicz, "Polonia amerykańska w polityce polskiej. Historia Komitetu Narodowego Amerykanów Polskiego Pochodzenia", wstęp i oprac. S. Cenckiewicz, Łomianki 2006, s. 246–247). i doszczętnie wypompowany z wszelkiej energii przez zachody związane z chorobą
Leszka. Umieściliśmy go na
Long Island, w pensjonacie
St[anisława] Strzetelskiego i jego
żony, według wskazówek doktorów
Poszpitalny wypoczynek Lechonia w pensjonacie prowadzonym przez dwie Janiny, Strzetelską i Czermańską, wspominał Zdzisław Czermański: „Potrzebował opieki. Tę troskę o niego potrafił nawet wymusić albo tą czy inną sztuczką zdobyć. Czując, że nie może już przedłużyć swojej rekonwalescencji (po operacji w r. 1946) i będzie musiał powrócić do samotnego życia w mieście, któregoś wieczoru potarł w ręku termometr, uzyskując w jednej chwili około 40° gorączki. Stanisław Strzetelski […], spojrzawszy na termometr, wykrzyknął: – Co?! Ależ to niemożliwe! Leszku – w tej chwili do łóżka! Leszek wyskoczył z jadalni. W kilka minut później zajrzałem do jego pokoju. Już był w łóżku i nie taił uśmiechu zadowolenia. «Wiem, że długo to nie potrwa, – myślał zapewne, – ale znowu będą dni z pierwszym śniadaniem podanym do łóżka, a w ciągu dnia kaszki, soki, kompoty i co chwila troskliwe pytania o zdrowie!” (Z. Czermański, Kolorowi ludzie, Londyn 1966, s. 317–318).. Po takim szoku fizycznym i psychicznym jak ta operacja nie może oczywiście czuć się doskonale, denerwuje się i dręczy mniej lub więcej prawdopodobnymi możliwościami, ale ja wciąż myślę, że wszystko ułoży się pomyślnie. Depeszę Twoją przekazałem mu zaraz po jej otrzymaniu, dlaczego nie pisze – nie wiem, z pewnością jednak nie dlatego, że „nie życzy” sobie korespondować z Tobą. Przed wyjazdem wysłaliśmy
Wiśce dwie paczki – jedną żywnościową (z najlepszej firmy wysyłkowej) i jedną z ubraniem, którą wysłała
Halusia, zebrawszy odpowiednie dla jej dziecka rzeczy.
„Wiestnik” opłacony, powinien nadejść, daj znać, kiedy przyjdzie. Książkę o
MatuszewskimBiografii Ignacego Matuszewskiego nie opublikowano, natomiast kilka lat po jego śmierci w środowisku Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku powstała idea wydania jego rozproszonej publicystyki politycznej; początkowo nad wyborem, na prośbę Wacława Jędrzejewicza, pracował Lechoń, ostatecznie selekcji artykułów dokonał Wierzyński przy pomocy Damiana S. Wandycza. Zob. I. Matuszewski, "Wybór pism", New York 1952; książka zawiera wybór tekstów z lat 1941–1946, przedr. częściowo w: tenże, "Nie ma wolności bez wielkości. Pisma wybrane", t. 1: "1912–1942", wprow., wyb. i oprac. S. Cenckiewicz, Warszawa 2019; "O Polskę całą, wielką i wolną. Pisma wybrane", t. 2: "1943–1946", wprow., wyb. i oprac. S. Cenckiewicz, Warszawa 2019. chyba by tu wydano, oczywiście raczej dla honoru domu, a nie dla czytelnika, którego tu nie ma. Mogę pomówić o tym w
Kom[itecie] Nar[odowym] Amerykan [!] Pochodzenia Pol[skiego] – zbadaj, czy zamiar
Zbysz[ewskiego] nie przeminie z wiatrem, bo to przecież lekki narwaniec. Zawiadomienie o pieniądzach (
via Julek) otrzymałem, nie podjąłem ich jeszcze (z powodu wyjazdu). Powinszuj
HemarowiGratulacje z okazji ślubu Mariana Hemara.. Z
Jasiem prowadzę ożywioną korespondencję. O ile się orientuję, chce on uniknąć wszelkiego konfliktu „politycznego”, co na dłuższą metę nie wydaje mi się możliwe. Mam wrażenie, że gdyby znalazł się w
Anglii, „wsiąkłby” w Was automatycznie, tylko trzeba by z nim postępować delikatnie. Jak go znasz, nie ma on w sobie ducha walki ani zdolności szybkich decyzji. Jeśli dodać do tego troje dzieci, nieuniknioną nieprzyjemność opuszczenia bliskich mu ludzi w
Polsce i kompletną niejasność przyszłości, gdyby tu został – łatwo zrozumieć jego wahania. Pisz do niego ciepło i serdecznie, by czuł, że dawna przyjaźń nie wygasła i namawiaj go na przyjazd do
Anglii.
Ściskam Cię serdecznie, mój drogi, i proszę o rychły list pod adresem nowojorskim, pozdrowienia od
Halusi.
Kazimierz