101-07 Ascan Ave.
Forest Hills, N.Y.
28 stycznia 46
Kochany
Mietku,
dziś dostałem dwa Twoje
listy z 18 bm. i
22 bm., dziękuję Ci bardzo – także za wycinki – i odpisuję bez zwłoki. Pogrzeb
Matuli był pogrzebem jakiegoś kawałka nas wszystkich, z pewnością zmarł z nią kawałek przewiezionej
Polski – a sam obrzęd był czymś tak ponurym jak nasz obecny los.
Wacek Jędrzejewicz, który te rzeczy załatwiał, wybrał cmentarz na
Long Island, jechaliśmy samochodami półtorej godziny poza
Nowy Jork, w straszny dzień burzy śnieżnej i deszczowej, śród takiego wichru, że kiedy wysiadłem z samochodu – zresztą przeziębiony i na pół chory – zakręciło mi się w głowie i tchu nie mogłem złapać. Tych dziesięć osób śród pustyni nowego cmentarza, bez grobów, między smutnymi sosenkami – to było coś tak przeraźliwie smutnego, że gdy nagle okazało się, że nie ma księdza (co
J[ędrzejewicz] zrobił zdaje się ze względu na oszczędność), padł na nas jakiś strach, a serce się krajało na myśl o biednej
Zosi.
Henryk leży chory, ma się lepiej. To najpoważniejszy człowiek, jakiego znałem. Pełen poświęcenia dla spraw polskich, nieustannie o
Polsce myślący, pełen wizji i poezji o niej, niczym prorok biblijny – bywa najgorszym, najpotworniejszym fanatykiem [?] w pracy, której zresztą oddaje czas, umysł i zdrowie – właściwie bez reszty i kompletnie bezinteresownie. W domu potrafi znaleźć się jak najmilszy gospodarz i po prostu jak ludożerca. Jest świetnym
causeremOd franc. causeur – gawędziarz. i strasznym, niezmordowanym nudziarzem, urok pożycia z nim jest dla mnie zagadką. Tak samo sekretem dla mnie jest, jak można przez pięć minut znosić złe jego humory i ścierpieć wszystko, co z nimi się łączy. – Liściki dziś zaniosła
Zosi Halusia. Teraz mamy tu na tapecie powrót
Yollesa do
„N[owego] Świata”Być może chodzi o obawy Matuszewskiego i Floyara-Rajchmana, jaką linię polityczną utrzyma dziennik „Nowy Świat” wobec potrzeby działalności Polonii amerykańskiej na rzecz niepodległości Polski, red. Yolles znany był bowiem z popierania amerykanizacji imigrantów przybyłych do USA z Polski, traktowania urodzonych tam Polaków za Amerykanów i opowiadania się za tzw. podwójną lojalnością. Zob. Krzysztof Groniowski, „Grupa etniczna a kraj pochodzenia: kształtowanie się ideologii Polskich Amerykanów (1918-1939)”, „Dzieje Najnowsze” 1999 nr 31/2., co
Ignacego i
Henryka b[ardzo] rozsierdziło i nie wiadomo jeszcze, jakie będzie miał skutki.
Ignacy nie pisze do
„Tyg[odnika]”, bo nie dał się uprosić. Tak mi mówił
Leszek. Co zrobimy z
Wilnem – nie wiem. Cieszę się, że masz trudności w
Włochami, bo gdybyś tam pojechał, wątpię byśmy się tu zjechali. Co do lata, masz rację. Upały są tu potworne, pełne wilgoci i dla mnie nie do wytrzymania, tym bardziej, że mam w mieszkaniu
„skylight”Ang.: świetlik (w suficie)., przez który leje się żar jak z pieca. W chłodniejszych mieszkaniach jest lepiej. – O periodyku angielskim myślę dlatego, że każde polskie wydawnictwo jest na tutejszym gruncie czymś kalekim.
„Tygodnik” najmniej czytany jest z pewnością w
Ameryce. Książki nasze interesują wszystkich tylko nie Polonię. Uchodźców nowszych jest niewiele, nasz krąg – pierwszy – śmiesznie mały. Jedyne wyjście – to czytelnik amerykański. Jak do niego trafić, to inna sprawa. – Załóż
„Wiadomości” koniecznie. Musi być kontrpara i odprawa tamtej stronie. Inaczej czas nas pochłonie jak woda i znikniemy pod nią bez śladu. Trzeba odpowiadać rzetelnie, głęboko, z całą powagą tej trudnej i niepowierzchownej racji, jaką mamy za sobą. Ufam, że to zrobisz. Gdy czytam
„N[ową] Pol[skę]”Zob. list z 23 października 1945. krew mnie zalewa, że niczym się jej nie przeciwstawiamy. Podobnie musi rozwinąć się twórczość, to wszystko co jest, to mało. Dlaczego zamilkł
Baliński? Przecież powinien nie ustawać w pieśni o
Jaszunach! Zaniepokoiło mnie to, co piszesz o
Stow[arzyszeniu] PisarzyWierzyński myli Stowarzyszenie Pisarzy Polskich z instytucją organizującą odczyt Zofii Kossak-Szczuckiej – Związkiem Polskich Pisarzy Katolickich, który był efemerydą.. Co znaczy ten kult
SzczuckiejZob. list z 18 stycznia 1946.? Napisz mi o tym szerzej, z nazwiskami i wypadkami. Czy współpracujesz z
Terleckim? Wydaje mi się, że to umysłowość, jakiej bardzo teraz trzeba. Prosiłem go o broszurę
O zadaniach emigracjiBroszura, w zamyśle Wierzyńskiego przeznaczona dla Polonii amerykańskiej, nie ukazała się. Tematykę tę podjął natomiast Terleckiego w serii artykułów, m.in. „Emigracja polska: wczoraj i dziś”, „Wiadomości” 1946, nr 1, s. 1, z 7 kwietnia; „Emigracja walki”, „Wiadomości” 1946, nr 2, s. 2, z 14 kwietnia; „Mickiewicz i my”, „Wiadomości” 1946, nr 3, s. 1, z 21 kwietnia. O przyczynach nie wydania wspomnianej broszury obszernie pisze N.Taylor-Terlecka, cytując korespondencję między Terleckim i Wierzyńskim, w „Posłowiu” do tomu: T. Terlecki, „Emigracja naszego czasu”, red. N. Taylor-Terlecka, J. Święch, Lublin 2003., to przecież musi być też sprecyzowane, przedyskutowane i uświadomione. Czasem pisuje on do mnie, zawsze bardzo serdecznie i po przyjacielsku. Czy nie on winduje
Szczucką – trochę za wysoko? Co ona tam u Was właściwie robi? Jakie jest jej stanowisko?
Cieszę się, że wyjdą Twoje wydawnictwa. Co z antologiami?
Moja książka już odesłana do drukarni, ale miesiąc mija – a składu nie zaczęli. Bardzo trudno tu pracować. Zawsze myślę, że byłoby łatwiej, gdybyś Ty tu był. Kiedy zamierzasz przyjechać? Pilnuj, by
affidavity nie wygasły, bo znów zacznie się ta potworna kabała. Co
Staś, czy przyjedzie? Ściskam Cię, mój drogi, mocno i serdecznie.
Halusia pozdrawia Cię serdecznie, oboje czekamy, należy się nam już Twój przyjazd. Przybywaj!
Kazimierz
Nowakowskiemu wysłaliśmy $50.
ScrutatorowiScrutator to pseudonim Mieczysława Grydzewskiego, którym podpisywał m.in. cykle „Sprawy polskie w książkach angielskich” i „Polska w książkach angielskich”, drukowane w latach 1944-1946 na łamach nowojorskiego „Tygodnika Polskiego”. wysyłam „History of the Second World War” z wyjątkiem
„Forgotten Battlefield”Trudno ustalić, jaką anglojęzyczna publikację na temat II wojny światowej wysłał Wierzyński, natomiast nie wysłał Grydzewskiemu angielskiego przekładu swego tomu „Pobojowisko” wydanego (jak i wersja polska) w 1944 r. w tłumaczeniu Edmunda Ordona przez oficynę Roy Publishers pt. „The forgotten battlefield”..