E, grzeczna to pani nie jest. A złe… to! Przenocować można?
Można wszystko, byle nie odrazu. A pan skąd?
Z kolei.
Ot, jeździło się różnie. Raz na wozie, raz pod wozem. Ale najczęściej osobowy obsługuję. Jak ci się nabiegam po tych korytarzach, to nóg nie czuję.
Jeździ człowiek, jeździ tymi pociągami i stąd ma pociąg do alkoholu. Gdyby chociaż doczepili jakąś cysternę.
To po co pan w takim razie przyjechał? Włazi pan po nocy, budzi pan samotną kobietę, wypocząć jej nie daje. Hrabia z pana!
Pan poeta?
Jaki ja tam poeta, panienko, kolejarz jestem, a po pracy gołębię hoduję.
To po co pan tu przychodzi? Na cóż ta terapia?
Po co, po co. Zaraz po co. Pierwszy raz tu pociąg stanął, panienko. Płynęliśmy, płynęliśmy, płynęliśmy, trochę się piło z pasażerami w sypialnym, a tu nagle – wyspa! Stacja! Pełno świateł. Kapitan kazał wyjść na ląd.
Pan sam, czy z pasażerami? Meldować trza.
Sam. Pasażerów to u nas nie mamy panienko. A jeżeli są, to nie mówią, a siedzą w pociągu i w milczeniu wódę piją. Na przykład dzisiaj, to były baby z odpustu.
Tak?
Duch?
Gdzie tam śniło! Zaraz sen! Sen to najłatwiejsza konwencja, panienko, lecz gdzieś jakbym w rzeczywistości panią widział, prawie za nos ją trzymał, z przeproszeniem, delikatnie. Ale przypominam to jak przez dziurę w płocie. Niewyraźnie.
Przez dziurę w płocie? Podglądał mnie może pan pan możeBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (niebieskim długopisem)? Może w W solarium? Stary zbereźniku!
Ta dziura w płocie, to metafora, panienko. Jak człowiek jeździ tak jak ja przez całe życie, to lubi sobie od czasu do czasu pometaforzyć. Na przykład dzisiaj miałem dziwny sen, że byłem... hrabią.
Pometaforzyć? Nie słyszałam. Och, domyślam się już! Ale figlarz z pana! Pierwszy raz widzi pan kobietę, i już by pan ją metaforzył.
Obok przenosić?
Jaki to tu wstęp, panienko. Masz oczy jak dwie latarnie ekspresu paryskiego, a kolejarz takiego szybkiego pociągu zatrzymać nie może. Chyba, żeby rozFragment widoczny pod skreśleniem maszynowym że by rozmontował szyny, albo opuścił semafor. A bufory, to…
…To mnie zaciekawia.
A tak, panienko.
I że rozmontuje pan szyny i podniesie pan szlabanSłowo widoczne pod skreśleniem maszynowym semafor?
Opuści, panienko.
Opuści?
Tak, panienko. Wówczas ekspres stanie, a ty panienko się zatrzymasz. Niby, ten pociąg…
… Skończy się?
Nie. Stanie.
Wszystko u niego odwrotnie, ale doprawdy on mnie zaciekawia.
Słusznie, panienko. Człowiek, gdyby się był urodził w innych warunkach, mógłby być hrabią. Marzyłem o tym przez wiele lat, gdy jako dziecina czytywałem rzewne książki. „Chata Wuja Toma” i t.d. Ale życie potoczyło się inaczej. Jak przez most.
No tak. Pociąg przez most, a pod spodem rzeka.
Pan odczuwa do mnie pociąg przez most? To ciekawe.
...Oczy jak dwie latarnie, a piersi jak zderzaki. Pani mi się podoba. Pani ma w sobie prąd, który czuję na całym kolejarskim moim ciele, pociachanym życiem.
Wpadł pan pod pociąg?
Nie, życie mnie ciacha.
Pan jest chyba nienormalny? Tam w pociągu, chyba bardzo trzęsie, co?
Oj, trzęsie, panienko, trzęsie. Stare tory. Bez przerwy du, du, du. A potem już człowiek tępieje. Coraz bardziej. To nie to, co telefon.
Dobrze panu mówić. Jak by pan tak jak ja podzwonił i bez przerwy słyszał y, y, y i nikt nie podnosi słuchawekki, to dopiero pan by by panBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (niebieskim długopisem) wiedział, co znaczy samotność telefonistki. Zamiast męża – słuchawka od telefonu.
Prawda. Żeby tak kolejarzowi chociaż dali jaki stary samolot, to by się tak mu nie nudziło. Zupełnie inaczej by się jeździło po szynach.
Samolot? Po szynach? Przecież samolot lata w powietrzu.
Oj XX lata, to prawda. Lecz jakbyśmy my kolejarze dostali samoloty, to przyrychtowalibyśmy je do szyn. Trochę by się wyklepało i człowiek by wygodnie jeździł. A tak, to jeżdżą kształty staroświeckie, proszę pani.
Nie podobają się panu moje kształty? Widzę, że doprawdy, mój dobry człowieku, przyzwyczajony jest pan raczej do wagonów i obrzydliwych, twardych ławek dla pospólstwa.
Nie o panią chodzi. Mówiłem o pociągach. Tam kształty staroświeckie.
Stare matrony jeżdżą?
Nie, pociągi.
Pański pociąg wydaje mi się normalny, choć na to pańskie „metaforzenie” nie mam chęci. Wydaje się pan być zbyt brutalny, a my kobiety lubimy początkowo pociąg, że tak powiem – delikatny…
Pani! To wszystko pozory! Lubię majsterkować od dziecka! Kiedyś, jako dziecko, naprawiałem pajęczyny, a muchom wyrywałem nóżki.
Brutal! Pajęczyny? Wyrywać nóżki? To obrzydliwe, fe!
Mogę także i telefon naprawić.
Ech, niech pan lepiej już robi te swoje szyny i semafory. Choć pożytek z tego będzie.
My tak gadu, gadu, a nocka za oknem i księżyc nad hotelem jak okno wagonu sypialnego w tunelowym dymie chmur. Człowiek spragniony jest snu.
Ach, tak. Prawda. Łóżko tu stoi stoi tuBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (czerwonym długopisem). A pieniądze pan ma?
Jakże bym nie miał. Nazbierało się tego trochę. Zamieniam zawsze drobne na gruby banknot i dla podróżnych nigdy nie ma drobnych.
100 złotych? Co to jest dla mnie dla mnie jestBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (niebieskim długopisem). Proszę!
Drobnych pan nie ma?
Ależ skąd. Chwała bogu, że 1000 zł jest. A Może potem zapłacić?
O, mnie pan na ten trick nie weźmie. Do rana rozmienią. Może ktoś jeszcze przyjdzie. Proszę oto bilet na toAutor wykreślił słowo „to” czerwonym długopisem, a następnie wycofał się ze zmiany i nadpisał to samo słowo niebieskim długopisem łóżko .
Pasażerowie bez biletu, wystąp! Biegiem do II klasy…marsz! Rozejść się… Non fume! Nie kurzyć. Nicht rauchen! Na postoju nie załatwiać się. Biegiem, wstąp!
Siąpi, siąpi ten deszcz, a niech to wszyscy djabli! Wciórności!! Pamiętam, jak byłem na arabskim froncie, toa też padało. Boska artyleria, pioruny, to ci jak przyłoży, mój boże! Pamiętam jak jeden pasażer w czasie burzy siusiał na szyny. Piorun uderzył o 100 kilometrów, a jego spaliło.
Pan zapomina, że jest w towarzystwie kobiety.
Pan przyszedł spać?
Miasto się panu nie podoba? Czy pan przyszedł tu spać, pytam? Czy krytykować?
I spać i teoretyzować. Jak człowiek tak długo jak ja, proszę pani, samotnie jeździ, to lubi sobie poteoretyzować.
A co mnie to obchodzi? Co mi to przeszkadza? Acha! Pani narzeczony praktyk, dlatego pani nie lubi teorii.
„Hola moja panno!”, jak mówią w teatrze. A któż zabroni kolejarzowi teoretyzować? Gdyby jeszcze jakiś rewizjonizm, czy co, ale teorie niosą za sobą zawsze coś nowego. I mięsień w mózgu się rozwija.
Po co pPani coś mówi?
Same usta pani chodzą? Daleko?
A, rozumiem. Pani obłąkana?
Gwoździe?! Na stoliku?!! Przy słuchawce?! Czy pani jest fakirem.ka? Pani na pewno jest chora. Proszę pokazać gardło!
No, no, panienko, już w porządku.
Już po an teoretyzowaniuetyzował?
Pani jest obłąkana, doprawdy.
Jest. Ale ma pan tylko jeden banknot 1000 złotowy, a ja nie mam drobnych.
Zgadza się. A skąd pani o tym wie?
Znam zwyczaje kolejarzy. Podobno tak łatwiej. Nie potrzeba wydawać podróżnychm reszty. Niech pan da, rano oddam. Może ktoś jeszcze przyjdzie, to rozmienię .
Yes!
Czy to ważne?
Ważne, nie ważne, nie w tym rzecz, lecz sprzedano 2 bilety na to samo miejsce.
Oczy jak latarnie? Oszalałeś, mój przyjacielu?
On mówi, że ja mam oczy jak latarnie.
Pani? Zgasić!
Bilet pan ma?
Żaden cesarz! Kolejarz jak kolega, to znaczy jak wy, mój przyjacielu. Kolega ma bilet na to samo miejsce , co i ja..
Oj, panienko, nie podoba mi się ta cała historia. Jak można sprzedawać 2 bilety na to samo łóżko? Przecież to nie pociąg, a hotel.
Każdy z nas ma swoje błędy. Pan też chyba nie jest ideałem.
…Nie, nie…
No, dobrze. Niech się pani już nie obawia.
Niech kolega nie jęczy, jak stara baba.
Śpią jak bracia sjamscy! Tylu klientów nie miałam tu od 50-ciu lat. AAcha. Ich pieniądze trzeba rozmienić. Możnaby pójść do sklepu, ale lecz sklepowa śpi już także tyle lat i dobudzić się jej nie można. Żeby teżn mój dyrektor Rolas wreszcie przyszedł. Wyjdę go poszukać.
Pan w sprawie hotelu?
Aaaaa! Ale mnie pani wystraszyła! Już nie to serce co kiedyś. Człowiek ma nadwątlone nerwy. Serenady już dawno mi przeszły.
Znam, to, znam. Chciał pan sobie poserenadzić, co? Metaforzyć, teoretyzować i serenadzić? Tak? Stara szelmoa!
No, no, niech no piękna Andromeda trzyma rączki przy sobie.! Komu stara szelma, a komu stary konduktor kolei państwowej – szelmutko.! Nie po to kończyłem szkołę, aby byle kto mnie klepał. Jeszcze biedę klepać, rozumiem, ale mnie? Kolejarza.?
O, tTo hotel z tradycją.
A ten trzeci?
To rycerz.
Hm. Skądś znam te rysy! Podobny do mego dziada, co zginął pod Kulataraxem.
Gdzie, proszę?
Pod K u l a t oa r a x e m.
To brzydka sprawa. Udusił się śpiąc pod kołdrą w hoteluw hotelu śpiąc pod kołdrąBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (niebieskim długopisem), a potem przygnieciono go innym klientem.
Może podglądał mnie pan w kąpieli?
Podglądać w kąpieli? E, nie. To nie my. W pociągach nie ma łazienek. Chyba, że się pani kąpała pod zbiornikiem.
Pod zbiornikiem. A Ffe!
Mój panie, pan mnie obraża. Mnie i… Karlove Vary!
To żadna obraza, proszę pani. Pamiętam jak jedna Amerykanka po pijanemu kąpała się pod zbiornikiem. Wychodziła z podróżnego kufra, i wmawiała w nas, że wychodzi „z muszli jak Venus”. Tylko, że kufer w żadnym wypadku nie przypominał muszli. Miał hotelowe naklejki.
Może mi pan rozmienić 2 tysiące?
Pani żartuje. Wolne żarty, moja mała. Mam tysiąc i to w jednym banknocie.
Nie mam.
To nie będzie hotelu.
A nie będzie.
Twarda bestia. Niech ci będzie.
Ci jak ci. Do mnie mówi się Madame Kristina.
Niech ci będzie, madame Kristina. Oto proszę banknotbanknot proszę.
Tak.
Mnie pan nie dotykał. Pan chyba zwarjował.
Cały drżę jak osika. Nie, gorzej. Jak wagon bez resorów.
Zachowuje się pan nie jak kolejarz, a jak błędny rycerz.
Czy tak bardzo boi się pan… kobiety?
Ja czy nie ja, wszystko jedno. Ciało jest tylko ciałem.
Same wygody: Łóżko z kobietą.
Pan wącha?
Nie, studiuję.
Na politechnice?
Nie,. pPanią .
Acha. Więc on to nazywa studiowaniem. Jeden chciał metaforzyć, drugi teoretyzować, a ten studiować. Dziwna to kolejarska brać.
Siedząc na łóżku, wydało mi się przed chwilą, że od pani jedzie dymem.
To od pana jedzie czosnkiem, mój panie.
Wyraźnie wydało mi się, gdy kładłem się i dotknąłem pani ciało, że od pani jedzie dymem.
Ach, to co innego.
No to co, położymy się?
Niech będzie.
Łobuz! Świnia! Łajdak!
Wolałbym ściskać starego trupa, niż pańskie ciało. Tfuy!
Tak mówi się do Kolegi? Tak? A związki zawodowe? Kolega się zapomina!
Niestety!
Pan wstydu nie ma, młodzieńcze.
Szanuj pan moją siwą głowę.
Wolę szanować zieleń w parku Depcę po pańskiej siwej głowie.
Panowie śpią na moim miejscu. Oto bilet.
To pan śpi na moim.
Jak panom nie wstyd spać razem! ze sobą, wam, przedstawicielom państwowej kolei.! Żeby jeszcze jacyś artyści, a to zdrowi ludzie! Pan, stary człowieku, śpi z młodym, który może być pańskim synem i jeszcze czyni to z kolejarzem. Deprawuje go pan na moim łóżku.
Co ma do tego związek?
Nie związek, a pan!
Madame?
Pani... Madame?
Chciało się zarobić na łóżku, co? 3 biletyciki na to samo miejsce, co? Jak na kolei, co? A pieniądze do kieszoneczki, co?
(
Zdaje się, że was rozumiem…
Phy! I pogarda dla studiów!
I bilety!
I pieniądze do kieszeni!
I dym z ust, tak? Niby ząbków się nie myło!
Zabić dziurkaczem.
Przedziurkować!
Jak bilet…
Jak miesięczny…
Jak personalny…
Panowie! Zabijmy w sobie kompleksy!
Dziurkować!
Przedziurkować ją na rzeszoto!
Katharsis!
Katar czy Katharsis, wszystko to gra słów. Zabić ją!
Niech tam będzie Katharsis.
…Ale krwi to miała!
Tak. Napasła się naszą krwią.
No tak, ale kto nas teraz obudzi?
No dobrze. A który z panów zrobił coś w celu odkrycia tego łóżka? A? Nie żądam od was odsłonięcia świata, czy Ameryki, chodzi mi tylko o odkrycie tego oto łóżka.
… To przez nogę…
… To niech pan włoży okulary.
Przed kim on odpowiada? No, podpowiedz mu.
Dureń.
Fronczak, nie denerwujwuj mniemienia, bo wiesz, jak dam w kinol…
Widać z okien?
Kapa jak kapa, panie dyrektorze. Można ją przemikicić, tylko za rogi chwycić trza.
Hi, hi, hi, co też pan, panie Dyrektorze! Ortopeda, hi, hi, hi.
Do byka, mesje Rolas.
Duży?
Gdzie tam duży, mesje Rolas. Takie chuchro. To był dentysta. Byk się nazywał tylko na nazwisko. Taki studenciak, przyjechał do nas leczyć krowom zęby. Ze starej młockarni zrobił fotel dentystyczny i plombował krowom zęby... Ale siłę to w sobie miał. Siła, panie...
Czego siła?
No, siła krowę za rogi trzymać. Ryczała, klęła, a jak ogonem starego Tymona zaprawiła, lata nie doczekał, a odchodząc mówił, że to bicz Boży.
Niby ten ogon.
Uhm.
I odszedł.
Do grobu odszedł. Biedny stary Tymon.
Pan znów żartuje.
Hm. Rozumowanie słuszne. A na roraty chodził?
Kto?
No, ten pański, co do grobu odszedł.
Chodził. Ale co mu tam RURATY, i harmaty by mu już nic nie pomogły, tak go smyrgnęła.
Niby ta krowa?
Oj, może.
No, to co z tą kapą?
No to jak trza, to trza, tylko trzeba ją podnieść…
O to właśnie chodzi!
Za rogi!
Za rogi byka?
Za rogi.
Tak ot i podnieść?na niebiesko
Ot! Właśnie!
Bez niczego?
Bez niczego. A co potrzeba?
Siup!
Proszę!
…Dwa …
Grozisz pan?
Nie grożę! Daleki jestem od groźby! Ja mówię, mój panie!
Ten ton!
Panowie, ten człowiek nas obraża.
Tak oczy były rzeczywiście przedziwne. Jak u pluskwy.
U pluskwy to mało! Jak u pchły!
A tak. Biorę!
Bierzesz pan?
Panie, a czy my coś mówimy? Czy pan coś słyszał? Jak trzeba podnieść, to trzeba! Społecznie, też się robi. Nawet z kapą.
No to siup!
Bierzcie za rogi…
Co nie puszcza?
No, łóżko nie puszcza.
Widać przyrosła!
Kiedy zmieniano ostatni raz pościel w hotelu?
Po wyjeździe hrabiego?
Panie, taki on i hrabia, a siusiał do umywalki.
Widać pęcherz miał chory.
A może jeszcze raz?
No to cyk! Spróbujemy.
Widać przykleili, żeby nie zginęła.
A licho wie! Ja nic nie wiem, panie. Ja nic nie widziałem, ale pan Casso, ten z administracji, jak robi remanenty na Nowy Rok, to czasami przykleja, żeby nie zginęła.
Widać taki u niego kancelaryjny zwyczaj.
Panowie! Wierzę w waszą siłę! Nigdy jeden nie jest w stanie unieść tego co społeczność! A my, tutaj, w tym hotelu tworzymy pewną społeczność i jak tylko naprężymy wspólnie nasze mięśnie…
Mięśnie!
Nie gadać tam w szeregach! Gdy naprężymy nasze mięśnie, to pod moim przewodem…
Ma rację. Widziałem jak podnosili faceta na ołówku. Przyjechał kiedyś taki do naszej klasy i kazał nam się podnosić! Wetknęli mu ołówek pod stopy, a on kazał nam tylko wciągać powietrze. Mediak, czy co?!
No, to siup?
No, siup!
Aaaaa! – puść!
…To pan nie wyjechał?
Mój Boże, 12 lat spał!
Ale rachunek, to mu Mesje Rolas – zasoli…
Panie hrabio, cóż za przykre nieporozumienie!! Pan hrabia wybaczy, ale pan hrabia miał wyjechać dwanaście lat temu!
Pan chyba oszalał, mój panie! Kazałem się zbudzić o 7-mej telefonistce w recepcji, a panowie obudziliście mnie, po słońcu sądząc
Ale pan… siupał!
Zgoda, siupałem – ale na pańskie wyraźne życzenie. Pan tu jest szefem przedsiębiorstwa.
No tak, ale można było jakoś inaczej siupać z tym hrabią. Przyzwoiciej! Po kawałku go odsłaniać!
Panie, goły jest zawsze gołym. Znam z doświadczenia. Mówiąc szczerze nigdy nie podejrzewałem pana o podobne perwersje.
No, no, Kowalski. Nie pozwalajcie sobie. Lepiej byście czystą koszulę nosili.
Hrabia pisze pamiętnik.i? Hrabia literat?
Kiedy?
Rok temu.
To niedopuszczalne. Proszę o książkę zażaleń. Jakże to rok temu, kiedy wczoraj dzwoniłem do niej, każąc się obudzić?
Pan hrabia spał jak kłoda przeszło dwanaście lat.
Na „hej siup”? coCo to znaczy? Panowie oszaleli. Proszę o wytłumaczenie! Panie Rolas, a co z moją służbową delegacją? Kto mi ją przystępluje? Przecież nawet nie mam już po co do siebie wracać! Ja, panowie, jestem już skreślony z życia. Nie ma hrabiego Felixa pracującego w Air France. Jest tylko Felek.
No tak, ale nam rozchodzi się przede wszystkim o pana. KHoch
Aaa! Jeżeli panom chodzi o mnie… to co innego. Niech żyję! Rzeczywiście, niech żyję! Proszę krzyczeć „niech żyję”!
Bo pan tak obejdzie człowieka w kółko, że człowiek nie wie już co krzyczeć.
To trudno powiedzieć, cesarz nie rozstawał się z rozumem, tfu, co ja mówię. Z hełmem.
Ile ważył?
Nie, cesarz.
Przecież powiedziałem, że cesarz nie rozstawał się z hełmem.
Pytam, a hełm?
Czy rozstawał się z cesarzem?
Nie. Ile ważył hełm bez cesarza.
Ej, panie. Tak pan plącze jak pijany pająk. Przecież powiedziałem, że cesarz nie rozstawał się z hełmem.
Acha. Rozumiem.
Ale mógł…
No, mógł się z nim rozstać
No, z hełmem. Cesarz mógł się rozstać, nie?
Kto?
Cesarz.
W hotelu?
Niestety. Podobno zmarło mu się w hotelu.
Nie, panie Kierowniku. Ostatni raz byłem tam jakieś 50 lat temu.
A do pokoju 201?
Tam byłem jakieś 30 lat temu.
A kurzy nie ścierał pan?
Nie ścierałem.
I żarówek nie wkręcał pan?
Jak miałem wkręcać, kiedy wówczas nie było elektryczności.
Ale przez 50 lat rozchodowywał pan żarówki dla pokoju 103!!!
Rozchodowywałem. Syn pana Kierownika je zabierał.
Ten idiota?
Nie znam jego całej rodziny, ale zabierał i sprzedawał. Każdej takiej jednej znajomej dawał żarówkę.
Wkręcał?
Nie. Po prostu dawał.
A nie wie pan, miluśki, w którym to pokoju wasz cesarz umarł?
W gazetach pisało, że 234. Hotelu nie pamiętam.
234, jakby tu.
Niech będzie!
Nie puszcza.
Kto nie puszcza?
Mówiłem, że księgowy obywatel, Casso kołdry kleił, a pan mi nie wierzył. Ten stary materialista!…
Jakby coś gdzieś chrapało?…
To u pana chrapie ta astma w piersiach! Widzisz go, Hrabia! a siusiał do umywalki! Mówiłem leczyć się…
Spróbujemy jeszcze raz. Hej siup! Napręż się pan!
Kołdra się rozłazi!
Tyle ma lat, mój Boże…
Hej, siup!
Tu ktoś spoczywa!
Wieczne odpoczywanie racz mu dać panie.
Cesarz!!! Na klęczki panowie! Powiedziałem: na klęczki!
A może go połaskotać?
No, cesarza!
Pan zawsze w nieodpowiednich chwilach z tym swoim łaskotaniem. Oj, frywolniś, frywolniś! Tu nie wiejska zabawa, a Cesarz – nie dziwka!
A niby kto?
M – ę – ż – c – z – y – z – n – a.
To może otrzepać Cesarza z kurzu?
A, to co innego niż łaskotanie. Można.
Na piorunochrony?
Jak pan chcesz, mnie wszystko jedno.
Pst! Ostrożnie! Cesarz miał w życiu łaskotki!
No, ale jego brzuch cały w kurzu.
Wal pan! Brzuch nie brzuch. Cesarzem był on przecież od góry do dołu.
Będzie ubytek.
Otrzep mu pan twarz. Ach, cóż za szlachetne rysy!
To ja twój wierny sługa zapomniany przez telefonistkę…
… Madame Kristinę.
Przyśniło się panu. Mówiłem, żeby mu pod nosem… ostrożnie Za życia miał łaskotki. Nie, nie mogę patrzyć. Aż mnie samego skręca. Zostaw go pan.
Znów jakby drygnął!…
Szczęście, że Cesarz tego już nie słyszy. „Drygnął” to możesz pan mówić do folwarku. To krowa „dryga”, a Cesarz może co najwyżej mieć „pośmiertny dreszcz rozkoszy”. Nie bądź pan taki wulgaryzator.
Pulweryzator? To chyba coś od fryzjera.
Wulgaryzator, czyli taki... natryskiwacz chamstwa.
Trzeba będzie Cesarza otrzepać, ogolić, wsadzić w trumnę i wysłać.
Cóż to da, teraz kiedy cesarstwo runęło i tam skąd on pochodzi nastała już republika?
Zdejm mu pan tylko buty, to go siupniemy. Nie może przecież trup zajmować hotelowego łóżka!
Hi, hi, hi, bo pęknę! Czemu mam nie żyć, uj, hi, hi, hi.
Czemu mam nie żyć? Dobrze zjadło się wczoraj, wygraliśmy bitwę pod Picos, a dzisiaj przyjmuję hołd Józefa von Bliskitz. Cholerny Józio dostał od nas w skórę. Czemu mam więc umierać?
Dziś jest rok 1967, a Jego Cesarska mość zasnął w Bogu w roku 1920.
Pan zawsze wesoły, panie hrabio. Pamiętam jak pan księżnej włożył meduzę do łóżka.
Kiedy naprawdę jest rok 1967!
Hm. Coś dziwnego, inne jakieś budynki, latarnie, a panowie też jakby przebierańcy.
Nie ma. Już dawno nie żyje.
Adjutant zapił się?
E, nie, to nieprawdopodobne! Czyżbym spał blisko 50 lat?
A telefonistka? Kazałem się jej obudzić na następny dzień, rano o 7-mej, nazajutrz po naszej wielkiej bitwie?!
Nie. Umarła, ot tak. Ona zawsze zapominała budzić klientów.
Książkę zażaleń proszę.
Nie ma.
Jak to – nie ma?
Nie ma. Ukradli.
Jak to ukradli książkę zażaleń? W takim razie także poproszę o książkę zażaleń!
Mówię, że nie ma.
To skandal! I co teraz!? Pytam się, co teraz?! Panie, czy pan wie kto ja jestem? Czy pan wie, co panu grozi, panu, kierownikowi tego hotelu? Nie budzenie klientów, brak książki zażaleń…
Zastój.
Powiedział zastój nam grozi. Zastój w interesach. Hotel na uboczu, jak zjawi się jeden gość na 20 lat – to dużo. Za pana czasów to kierownikiem był mój dziad.
Mesje Rolas.
Imię?
Cab.
Cap?!
A drugie imię dziada?
Tabacos.
Też cap?
Gdzie zginął?
Pod Kakrakas.
Hotel.
Powiedziałem: hotel. Jego Cesarska Mość może służyć w hotelu.
Nie rozumiem. Wiem, że mogę zacząć karierę służąc w dragonach, no, w najgorszym razie w artylerii, no, niech będzie w piechocie, lecz w hotelu? Nie rozumiem.
Jego Cesarska Mość może służyć w hotelu w stroju cesarza, lub w stroju dragona. I tak masz mundur podobny do hotelowego boya.
Jakże nie tykać, kiedy Jego Cesarska Mość jest tam zupełnie jak palcepalec. Jego pokolenie wymarło i cesarz jest pozbawiony środków do życia.
A banki? Pytam o moje banki?
Przejęła je rewolucja.
Zgoda.
Oj, nie mogę. Ja… ja… spałem na Cesarzu! Oj, nie mogę!
Spałeś na Cesarzu? Nie rozumiem…
Przyjechałem tu kiedyś, było to jakieś 35 lat po pańskim zniknięciu.
Jakie tam zniknięcie. Sprzątaczka musiała mnie przykryć materacem i już. Łajdaczka!
Ha, ha, ha. A więc przyjechałem te trzydzieści lat po przykryciu pana materacem czy czym. Zatrzymałem się w tej podłej knajpie hotelowej i poszedłem spać. Telefonistka miała mnie nazajutrz obudzić. Nie obudziła i ja także spałem do dzisiaj.
Pan śmiał spać na mnie? Pan przygniatał mi brzuch przez blisko 17 lat? Pan to uczynił? Sakreble, pan jest, że tak powiem – świnia. Książkę zażaleń proszę. Wpisać tego pana!
Jego Cesarska Mość ma rację,he, he, he, ale któż wiedział, że Jego Cesarska Mość leży w łóżku pogrzebany i zapomniany przez wszystkich?
Ech, ta hotelowa służba! Dzisiaj!!
Milczeć. Nie narzekać!
Daruję panu. Mów mi F U S M I K.
Bez: F U S M I K „Drugi”?!
Bez.
Jedyne łóżko, które zostało w hotelu.
A reszta?
Dawno spalone. Deficyt, gości nie ma, trzeba czymś opalać. Boizerie wyginają się od wilgoci. Na szybach mgła. W szafach pajęczyny.
Hm. Pajęczyny mówisz?
A pajęczyny. Ostatnio przez korytarz przedzieraliśmy się z ogrodowymi nożycami. Uff! Jeszcze pamiętam te chaszcze w hotelowych korytarzach.
Zawsze trochę przy ogródku pracowałem. Matula Królowa szalała na punkcie rzodkiewek.
No to niech będzie hej siup.
Co to?
Niby człowiek, tylko twarz jakaś taka niedzisiejsza, bo w zbroi.
Nie, panowie. To mi zakrawa na farsę.
Farsa, nie farsa. Zwlec go trza.
Niby jak? Cały pancerny? Nie udźwigniesz.
A może tak go rozkręcić? Reperowałem kiedyś kolanka w umywalkach. Trzeba tylko klucz i w mig go roztrajbujeszNawiązanie do humorystycznego wiersza Juliana Tuwima "Ślusarz", w którym wezwany do awarii w łazience hydraulik stwierdza m.in.: "Ferszlus trzeba roztrajbować" (cyt. za: Julian Tuwim, Ślusarz, [w:] Cyganka oraz inne satyry i humoreski prozą, teksty kabaretowe i aforyzmy, Warszawa 2011)..
Pfuj, jak pan brzydko mówisz: Roztrajbujesz! Za moich czasów…
Pańskie czasy czy moje czasy, co za różnica. Dziś własność wspólna. Hotelowa, można by rzec.
Rany Boskie… ujjj
Szczera prawda panie. To stary hotel i ma swoje tradycje. Pamiętam, że czytałem w starych księgach o panu.
Jeśli mogę się wtrącić, to pisało: „Twarzykrzyw, błędny rycerz zaginął”.
Niby tak.
A to ci heca! A zacna Andromeda, której serce ofiarowałem?
Popiół. Z popiołu powstałeś i w papieros się obrócisz.
Przepraszam… w proch.
I niby tak sobie przetrwałem?
Niby tak. Zawsze uważałem, że nasze materace mumifikują. Pluskwy to latami u nas żyją.
I co teraz?
Może pan służyć w hotelu, tak jak ja.
Jak ja?
Nie, jak ja.
Acha. I co robić?
Przy wejściu.?
Co, przy wejściu?
Stać.
Stać i co?
I nic. Stać przy wejściu.
I co?
Trzymać popielniczkę.
W zbroi?
W zbroi stać i trzymać popielniczkę. A po czwartej papu, siusiu i spać.
Jak to? Ja błędny rycerz mam stać przy drzwiach z popielniczką? Nie licuje!
Co nie licuje?
No, stać.
To nie dostaniesz pan jeść.
Hm. Może to i ciekawe. Jakaś wreszcie zmiana horyzontów. A co w perspektywie?
Muzeum.
I co tam, w tym waszym „muzeum”?
Będzie pan stać.
Z popielniczką?
Nie. Tam już bez popielniczki. W gablocie.
A więc tu z popielniczką, a tam bez. Tu będą karmić, a tam?
Nie.
No to wybieram hotel. Ale tak mówiąc między nami Polakami, to z tym budzeniem to skandal.
Panie, są ważniejsze rzeczy na głowie. Np. to łóżko.
Łóżko.?
No tak, trzeba to łóżko pościelić, bo może jakiś gość się tu zabłąka.
Tak. Rozumiem pana. No to do roboty. A co z mieczem?
A madame Kristina? Mam ją tak łatwo zapomnieć?
Daj jej pan spokój. Napewno już dawno w piekle.
Acha.