AKT II
(Scena podobnie urządzona jak w poprzednim akcie. Na ścianie dodatkowe 3 stare portrety przedstawiające Hrabiego, Cesarza i Rycerza. Cała dekoracja jednak pokryta jest delikatną pnącą się roślinnością, jakimiś niesamowitymi kwiatami – sugerującymi, że może ta scena rozgrywa się we śnie?)
Madame Kristina
(nad litrem alkoholu)
To wszystko zakrawa na groteskę. Latami człowiek siedzi w
tym ulu i nic. Gości nie ma, ciasno, chwilami wydaje się, że przez słuchawkę telefonu słychać tylko wycie wichrów. Po co właściwie Mesje Rolas mnie wynajął? Przecież tutaj pies z kulawą nogą nie przyjdzie! Człowiek chodzi przez całe życie do szkoły, męczy się, 15 par butów zdarłam, żeby zostać telefonistką. (Właściwie 14, bo w 15 złamał mi się obcas, gdy na słupie poprawiałam druty). Wciąż te słupy telefoniczne. To straszne być telefonistką. Wolałabym pracować już jako duch, straszyć w starych zamczydłach (hrhrhr – straszy) albo być aktorką. Eh, kiedyś to człowiek marzył o tym, być aktorką. A tu – telefonistka! Siedzi się przy centralce i chciałoby się trajkotać: „Mesje Rolas – Paryż do pana”. Mesje Rolas – rewia na lodzie przyjeżdża, 100 łóżek, rezerwacja”. I co? Jak tu jestem, jeszcze żadnego gościa! Mesje Rolas rano wychodzi na żebry, a jak dostanie tych kilka kawałków chleba, to zaraz się nimi dzieli. Dawniej, jak gdy także brak było gości, to portrety ze ścian kładł on do łóżek. Dostojników kładł! Wisiały teu kiedyś w hotelu 3 obrazy, szmelcowizna, po ojcu mu zostały. Jakiś hrabia, cesarz i rycerz. Bourgeois! A że nikt z gości nie przyjeżdżał, kładł do łóżkaek te obrazy i sam roznosił im rano mleko na śniadanie. Istny szaleniec! Wpierw kazał ich meldować, (niby te obrazy) do książki meldunkowej wpisując. Żeby chociaż jaka ludzka kontrol przyszła, sprawdziła te jego błazeństwa! Nic, tylko wiatr za oknem na drutach telefonicznych gra nokturny nokturny graBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (niebieskim długopisem). (nadsłuchuje)
O proszę, teraz znów! Ech życie, życie! Chandra Unyńska jak mawiał poeta. Żeby chociażć gdzieś można było zadzwonić.! Niestety: telefon miejscowy!! 300 numerów, a wszystkie pokoje puste. O, proszę (podnosi słuchawkę, nakręca numer)
Mój telefon, co najwyżej płoszy wróble za oknami. Żeby chociaż – powtarzam – jakaś kontrol, przyjechała, co by mogła zobaczyć jakie on obrazy do hotelowych łóżek kładzie. Możnaby siłą takiego kontrolera przenocować. Dla hotelowego honoru. A tak? Pustka. (puka się w głowę)
W tej cholernej samotni, człowiek już sam ze sobą zaczyna rozmawiać. Jak dziki. Przepraszam, jak dzika. I co tu robić? Cóż robić?
(Madame kilkakrotnie alkoholizuje się)
(Światło przerywa przygasa. Nagle, ze ściany na ziemię, zlatuje zlatuje na ziemię z hukiem obraz hrabiego.
Słychać kroki,
do pokoju wchodzi Kolejarz I,
bardzo podobny do hrabiego z portretu, z latarnią w ręku i z teczką
. Madame Kristina zrywa się
przerażona
)
Kolejarz I
(otrzepując się z deszczu)
Deszcz leje, jakby się ktoś powiesił. Dobrodziejka sama?
Madame Kristina
(opryskliwie)
Sama albo z dzieckiem, nie pański interes.
Kolejarz I
E, grzeczna to pani nie jest. A złe… to! Przenocować można?
Madame Kristina
Można wszystko, byle nie odrazu. A pan skąd?
Madame Kristina
(otwierając książkę meldunkową)
Pytam się skąd pan przyjechał. Zameldować trza.
Kolejarz I
Ot, jeździło się różnie. Raz na wozie, raz pod wozem. Ale najczęściej osobowy obsługuję. Jak ci się nabiegam po tych korytarzach, to nóg nie czuję.
Madame Kristina
(do siebie)
To niech pan je zdejmie.
Kolejarz I
Jeździ człowiek, jeździ tymi pociągami i stąd ma pociąg do alkoholu. Gdyby chociaż doczepili jakąś cysternę.
(rozgląda się)
Nie, ale tu
to ja nigdy nie byłem.
Madame Kristina
To po co pan w takim razie przyjechał? Włazi pan po nocy, budzi pan samotną kobietę, wypocząć jej nie daje. Hrabia z pana!
Kolejarz I
(skromnie)
Jaki ja tam hrabia, panienko. Spójrz pani na moje ręce. Jak
z drzewa. Proletariusz jestem.
Madame Kristina
Pan poeta?
Kolejarz I
Jaki ja tam poeta, panienko, kolejarz jestem, a po pracy gołębię hoduję.
Madame Kristina
To po co pan tu przychodzi? Na cóż ta terapia?
Kolejarz I
Po co, po co. Zaraz po co. Pierwszy raz tu pociąg stanął, panienko. Płynęliśmy, płynęliśmy, płynęliśmy, trochę się piło z pasażerami w sypialnym, a tu nagle – wyspa! Stacja! Pełno świateł. Kapitan kazał wyjść na ląd.
Madame Kristina
Pan sam, czy z pasażerami? Meldować trza.
Kolejarz I
Sam. Pasażerów to u nas nie mamy panienko. A jeżeli są, to nie mówią, a siedzą w pociągu i w milczeniu wódę piją. Na przykład dzisiaj, to były baby z odpustu.
(przygląda się)
Ale ja już panienkę chyba gdzieś widziałem?
Madame Kristina
Tak?
(pauza)
Jak pPan narzeka na tę swoją pracę,
to po co pan podróżuje?
Kolejarz I
(zamyślony)
Gdzie
ś ja panienkę już widziałem… mój boże…
(budzi się z zamyślenia)
Dlaczego podróżuję? Coś trzeba robić. Chciałoby się coś pisać, gdzieś iść na przełaj. Taki duch niespokojny w człowieku siedzi. Złe moce, tfu.
Kolejarz I
(bijąc się w piersi)
Tak, duch. Tam, wewnątrz.
Madame Kristina
(pogardliwie)
E, śniło się panu zapewne..
Kolejarz I
Gdzie tam śniło! Zaraz sen! Sen to najłatwiejsza konwencja, panienko, lecz gdzieś jakbym w rzeczywistości panią widział, prawie za nos ją trzymał, z przeproszeniem, delikatnie. Ale przypominam to jak przez dziurę w płocie. Niewyraźnie.
Madame Kristina
Przez dziurę w płocie? Podglądał mnie może pan pan możeBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (niebieskim długopisem)? Może w W solarium? Stary zbereźniku!
Kolejarz I
Ta dziura w płocie, to metafora, panienko. Jak człowiek jeździ tak jak ja przez całe życie, to lubi sobie od czasu do czasu pometaforzyć. Na przykład dzisiaj miałem dziwny sen, że byłem... hrabią.
Madame Kristina
Pometaforzyć? Nie słyszałam. Och, domyślam się już! Ale figlarz z pana! Pierwszy raz widzi pan kobietę, i już by pan ją metaforzył.
Kolejarz I
(romantycznie z natchnieniem)
Ją nie, ale tak obok niej przenosić jakieś
swoje intymne tęsknoty, porównania pełne od stacyjnych świateł, semaforów, szyn wrzynających się w horyzont srebrnym wybiegiem rozwidlonych palców…
Madame Kristina
Obok przenosić?
(do siebie)
Takich amantów nie miałam. Semaforów i szyn – mówisz pan? Tak odrazu bez wstępu? Bez
gry miłosnej? (do siebie) O, to z niego musi być numer nielada! On mi wygląda na zboczeńca!
KOLEJARZ I
Jaki to tu wstęp, panienko. Masz oczy jak dwie latarnie ekspresu paryskiego, a kolejarz takiego szybkiego pociągu zatrzymać nie może. Chyba, żeby rozFragment widoczny pod skreśleniem maszynowym że by rozmontował szyny, albo opuścił semafor. A bufory, to…
Madame Kristina
…To mnie zaciekawia.
(do siebie)
Nie bardzo rozumiem co on mówi, ale
widocznie kolejarze tak wyznają swoją miłość
Mówi pan, że mam oczy jak dwie latarnie?
KOLEJARZ
A tak, panienko.
Madame Kristina
I że rozmontuje pan szyny i podniesie pan szlabanSłowo widoczne pod skreśleniem maszynowym semafor?
KOLEJARZ I
Opuści, panienko.
KOLEJARZ I
Tak, panienko. Wówczas ekspres stanie, a ty panienko się zatrzymasz. Niby, ten pociąg…
Madame Kristina
… Skończy się?
Madame Kristina
Wszystko u niego odwrotnie, ale doprawdy on mnie zaciekawia.
(po chwili)
Pan jesteś potworem!
KOLEJARZ I
(skromnie)
Nigdy nie byłem piękny w sensie klasycznym, to prawda.
Madame Kristina
(ironicznie)
Tak, klateczkę piersiową ma pan wątłą, bicepsy też jak z waty.
KOLEJARZ I
Słusznie, panienko. Człowiek, gdyby się był urodził w innych warunkach, mógłby być hrabią. Marzyłem o tym przez wiele lat, gdy jako dziecina czytywałem rzewne książki. „Chata Wuja Toma” i t.d. Ale życie potoczyło się inaczej. Jak przez most.
Madame Kristina
(z przerażeniem)
Przez most?
KOLEJARZ I
No tak. Pociąg przez most, a pod spodem rzeka.
Madame Kristina
Pan odczuwa do mnie pociąg przez most? To ciekawe.
(do siebie)
On mnie podnieca!
KOLEJARZ I
(tępo)
Pociąg przez most.
Madame Kristina
(w uniesieniu)
… pędzi, a pan szuka przygód? Kobiety? O, myli się pan.
Ja nie taka! Madame Kristinę nie weźmie pan na litość, ani na
pociągSłowo widoczne pod skreśleniem maszynowym poezję. Poetom wystarczy ich własne współżycie z wierszem. Gdy mają
żywą kobietę, to pisać nie mogą.
Miałam tu takiego wariata. Wszystkom mu oddała jako panienka. A on jeszcze do hotelowej książki zażaleń wpisał, że się wyładował. Że mu twórczość zniszczyłam.
KOLEJARZ I
(do siebie)
...Oczy jak dwie latarnie, a piersi jak zderzaki. Pani mi się podoba. Pani ma w sobie prąd, który czuję na całym kolejarskim moim ciele, pociachanym życiem.
Madame Kristina
Wpadł pan pod pociąg?
KOLEJARZ I
Nie, życie mnie ciacha.
Madame Kristina
Pan jest chyba nienormalny? Tam w pociągu, chyba bardzo trzęsie, co?
KOLEJARZ I
Oj, trzęsie, panienko, trzęsie. Stare tory. Bez przerwy du, du, du. A potem już człowiek tępieje. Coraz bardziej. To nie to, co telefon.
Madame Kristina
Dobrze panu mówić. Jak by pan tak jak ja podzwonił i bez przerwy słyszał y, y, y i nikt nie podnosi słuchawekki, to dopiero pan by by panBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (niebieskim długopisem) wiedział, co znaczy samotność telefonistki. Zamiast męża – słuchawka od telefonu.
KOLEJARZ I
Prawda. Żeby tak kolejarzowi chociaż dali jaki stary samolot, to by się tak mu nie nudziło. Zupełnie inaczej by się jeździło po szynach.
Madame Kristina
Samolot? Po szynach? Przecież samolot lata w powietrzu.
KOLEJARZ I
Oj XX lata, to prawda. Lecz jakbyśmy my kolejarze dostali samoloty, to przyrychtowalibyśmy je do szyn. Trochę by się wyklepało i człowiek by wygodnie jeździł. A tak, to jeżdżą kształty staroświeckie, proszę pani.
Madame Kristina
Nie podobają się panu moje kształty? Widzę, że doprawdy, mój dobry człowieku, przyzwyczajony jest pan raczej do wagonów i obrzydliwych, twardych ławek dla pospólstwa.
KOLEJARZ I
Nie o panią chodzi. Mówiłem o pociągach. Tam kształty staroświeckie.
Madame Kristina
Stare matrony jeżdżą?
Madame Kristina
Pański pociąg wydaje mi się normalny, choć na to pańskie „metaforzenie” nie mam chęci. Wydaje się pan być zbyt brutalny, a my kobiety lubimy początkowo pociąg, że tak powiem – delikatny…
KOLEJARZ I
Pani! To wszystko pozory! Lubię majsterkować od dziecka! Kiedyś, jako dziecko, naprawiałem pajęczyny, a muchom wyrywałem nóżki.
Madame Kristina
Brutal! Pajęczyny? Wyrywać nóżki? To obrzydliwe, fe!
KOLEJARZ I
Mogę także i telefon naprawić.
Madame Kristina
Ech, niech pan lepiej już robi te swoje szyny i semafory. Choć pożytek z tego będzie.
KOLEJARZ I
My tak gadu, gadu, a nocka za oknem i księżyc nad hotelem jak okno wagonu sypialnego w tunelowym dymie chmur. Człowiek spragniony jest snu.
Madame Kristina
Ach, tak. Prawda. Łóżko tu stoi stoi tuBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (czerwonym długopisem). A pieniądze pan ma?
KOLEJARZ I
Jakże bym nie miał. Nazbierało się tego trochę. Zamieniam zawsze drobne na gruby banknot i dla podróżnych nigdy nie ma drobnych.
Madame Kristina
(wyrywając kartki z blokaczku)
Płaci pan 100 złotych.
KOLEJARZ I
100 złotych? Co to jest dla mnie dla mnie jestBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (niebieskim długopisem). Proszę!
Madame Kristina
Drobnych pan nie ma?
KOLEJARZ I
Ależ skąd. Chwała bogu, że 1000 zł jest. A Może potem zapłacić?
Madame Kristina
O, mnie pan na ten trick nie weźmie. Do rana rozmienią. Może ktoś jeszcze przyjdzie. Proszę oto bilet na toAutor wykreślił słowo „to” czerwonym długopisem, a następnie wycofał się ze zmiany i nadpisał to samo słowo niebieskim długopisem łóżko
.
KOLEJARZ I
(ziewając)
Zbudzi mnie pani o 7-mej? Jutro znów du, du, du. I w podróż.
(Kolejarz siada na łóżku, wyjmuje dziurkacz, dziurkuje bilet, zasypiając mówi)
Proszę bilet do kontroli.
(Gwiżdże jak lokomotywa i zasypia)
(
Madame Kristina siada przy telefonie. Popija z butelki.
Nagle słyszy daleki grzmot.
Ze ściany niespodziewanie spada obraz z wizerunkiem Cesarza.
Z daleka słychać głos
)
KOLEJARZ II
Pasażerowie bez biletu, wystąp! Biegiem do II klasy…marsz! Rozejść się… Non fume! Nie kurzyć. Nicht rauchen! Na postoju nie załatwiać się. Biegiem, wstąp!
Madame Kristina
(nadsłuchuje)
(Wchodzi
Kolejarz II,
dziwnie podobny do Cesarza.
W ręku latarnia.
Otrząsa się od deszczu)
.
KOLEJARZ II
Siąpi, siąpi ten deszcz, a niech to wszyscy djabli! Wciórności!!
Pamiętam, jak byłem na arabskim froncie, toa też padało. Boska artyleria, pioruny, to ci jak przyłoży, mój boże! Pamiętam jak jeden pasażer w czasie burzy siusiał na szyny. Piorun uderzył o 100 kilometrów, a jego spaliło.
MADAME KRISTINA
Pan zapomina, że jest w towarzystwie kobiety.
KOLEJARZ II
(zauważa Madame Kristinę)
Ach, prawda, madame. Rzeczywiście. A wydało mi się, że ma pani wąsy. To ta latarnia rzuca takie dziwne cienie. Już tyle razy prosiłem, żeby nową świeczkę wstawili.
Madame Kristina
Pan przyszedł spać?
KOLEJARZ II
(rozgląda się)
Nieznana stacja. Nieznane miasto. Jakby do obozu wroga człowiek przyjechał.
Madame Kristina
Miasto się panu nie podoba? Czy pan przyszedł tu spać, pytam? Czy krytykować?
KOLEJARZ II
I spać i teoretyzować. Jak człowiek tak długo jak ja, proszę pani, samotnie jeździ, to lubi sobie poteoretyzować.
Madame Kristina
(do siebie)
No tak. Zaczyna się. Tamten chciał ze mną pometaforzyć, a ten znowuż „poteoretyzować”. Taki jest los samotnej kobiety. A jurni ci
kolejarze,! i słownictwo ich jakieś nowe, bliżej nieznane, aż dreszcz mnie przeszywa.
(otrząsy się)
(do kolejarza)
Pan tu odrazu chce „teoretyzować”? Jestem nie z tych, o jakich pan myśli! To, że człowiek
jest telefonistką, nie znaczy, że z byle każdym z dworu zaraz „teoretyzuje”, jak pan to nazywa.
(oburzona)
Panie, ja mam narzeczonego!
KOLEJARZ II
A co mnie to obchodzi? Co mi to przeszkadza? Acha! Pani narzeczony praktyk, dlatego pani nie lubi teorii.
Madame Kristina
(obrażona)
Mój narzeczony jest
„metafizorykiem” proszę pana. I zbije panu mordę.
KOLEJARZ II
„Hola moja panno!”, jak mówią w teatrze. A któż zabroni kolejarzowi teoretyzować? Gdyby jeszcze jakiś rewizjonizm, czy co, ale teorie niosą za sobą zawsze coś nowego. I mięsień w mózgu się rozwija.
Madame Kristina
(do siebie)
On ma mięsień w mózgu. Mój boże, jakiż okropny mężczyzna. Dom na odludziu, nawet pomocy wezwać nie można!…
KOLEJARZ II
Po co pPani coś mówi?
(zbliża się i przygląda się jej)
Myśmy się, chyba z panią już gdzieś spotkali?
Madame Kristina
(cofając się)
(przerażona)
Nie, nie. Nic nie mówię. Jak widzę przystojnego mężczyznę, to same
mi usta tak jakoś chodzą.
KOLEJARZ II
Same usta pani chodzą? Daleko?
Madame Kristina
(cofając się)
Tak trochę.
KOLEJARZ II
A, rozumiem. Pani obłąkana?
Madame Kristina
(cofając się, rozglądając za pomocą)
Nie, to od telefonów (
do siebie:
„O boże, żeby choć tamten w łóżku się obudził. A jak się teraz rzuci
na i mnie „steoretyzuje?” Nawet uciekać nie ma gdzie, pokoje puste, pajęczyny w korytarzach, haszcze
Zachowano pisownię oryginalną....
KOLEJARZ II
(podnosi latarnię)
Pani wygląda mi na chorą. Może się pani położy do łóżka?
Madame Kristina
(przerażona)
Do łóżka? E, nie. Ja sobie sypiam na stoliku przy słuchawce. Lubię twardo.
dDeski
, podłogi, bruk,
asfalt ewentualnie gwoździe.
KOLEJARZ II
Gwoździe?! Na stoliku?!! Przy słuchawce?! Czy pani jest fakirem.ka? Pani na pewno jest chora. Proszę pokazać gardło!
Madame Kristina
(cofa się)
KOLEJARZ II
(groźnie)
Mówię
, proszę pani pokazać gardło! Baczność! Ze mną nie ma żartów.
Kontrolerem kolejowym jestem!
Madame Kristina
(słabnąc)
Oszczędź!
KOLEJARZ II
(do siebie)
Warjatka.
(krzyczy)
Gardło!
Madame Kristina
(słaniając się na nogach, mówi do siebie)
Gardło i ten jego
mięsień w mózgu. O boże!
Błagam, niech mnie pan nie teoretyzuje! A jeśli, to nie tu, przy tym śpiącym. Jestem sama, niewinna i narzeczony na mnie czeka!
KOLEJARZ II
(nieubłaganie)
… Gardło!
(zbliża się z podniesioną latarnią)
Madame Kristina
(desperacko)
Masz! Aaaa!
(otwiera usta)
KOLEJARZ II
(przyświeca latarnią, zagląda do ustSłowo widoczne pod skreśleniem maszynowym jej doBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (niebieskim długopisem) ust)
Dobrze. Migdałki w porządku.
(klepie ją wpo ramięeniu)
Ma pani gardło jak tunel. Wjazd czysty.
Madame Kristina
(mdleje)
...Wjazd?
...
KOLEJARZ II
No, no, panienko, już w porządku.
Madame Kristina
Już po an teoretyzowaniuetyzował?
KOLEJARZ II
Pani jest obłąkana, doprawdy.
(do siebie)
Gdzie ja
ją je już widziałem
.? Pamiętam ją jak przez dziurę w płocie.. Niewyraźnie.
I ten wczorajszy sen, że byłem cesarzem! Mój boże, jakby sobie człowiek z chęcią dalej pośnił.
(do Madame Kristiny)
Łóżko jest?
Madame Kristina
Jest. Ale ma pan tylko jeden banknot 1000 złotowy, a ja nie mam drobnych.
KOLEJARZ II
Zgadza się. A skąd pani o tym wie?
Madame Kristina
Znam zwyczaje kolejarzy. Podobno tak łatwiej. Nie potrzeba wydawać podróżnychm reszty. Niech pan da, rano oddam. Może ktoś jeszcze przyjdzie, to rozmienię
.
KOLEJARZ II
(biorąc bilet)
Nr. Pokoju
123234. Zgadza się? Czy to
, to łóżko?
(Kolejarz II siada na łóżku, ściąga buty i nagle)
KOLEJARZ II
(przerażony)
Tu ktoś jest. A może to cień od latarni?
(wstaje, podnosi latarnię)
Tu jednak ktoś rzeczywiście jest!
Madame Kristina
Czy to ważne?
KOLEJARZ II
Ważne, nie ważne, nie w tym rzecz, lecz sprzedano 2 bilety na to samo miejsce.
(potrząsa ramieniem śpiącego)
KOLEJARZ I
(przez sen)
Oczy jak latarnie…
KOLEJARZ II
Oczy jak latarnie? Oszalałeś, mój przyjacielu?
Madame Kristina
On mówi, że ja mam oczy jak latarnie.
KOLEJARZ II
Pani? Zgasić!
(ziewa)
Proszę zgasić, bo pociąg się wykolei.
KOLEJARZ I
(majacząc lirycznie przez sen)
…I dwa palce srebrnych szyn w horyzont…
KOLEJARZ II
(do Kolejarza I)
Co ty pleciesz? Wstawaj!
(potrząsa śpiącym)
Wstawaj pan!
Kontrol!
KOLEJARZ II
Bilet pan ma?
KOLEJARZ I
(zaspany, z zamkniętymi oczyma wyciągając bilet)
…Cesarz?
CESARZSłowo widoczne pod skreśleniem maszynowym
KOLEJARZ II
Żaden cesarz! Kolejarz jak kolega, to znaczy jak wy, mój przyjacielu. Kolega ma bilet na to samo miejsce , co i ja..
Kolejarz I i Kolejarz II
(przyświecąając sobie latarkami i przez chwilę oglądają bilety)
KOLEJARZ II
(wskazując na Madame Kristina)
Kasa sprzedała.
KOLEJARZ II
Oj, panienko, nie podoba mi się ta cała historia. Jak można sprzedawać 2 bilety na to samo łóżko? Przecież to nie pociąg, a hotel.
Madame Kristina
Każdy z nas ma swoje błędy. Pan też chyba nie jest ideałem.
KOLEJARZ II
(groźnie)
Chcesz pani
tu teoretyzować? A może nasz minister się pani nie podoba
?, co?
Madame Kristina
(przestraszona,
cofa się)
….Nie, nie.
KOLEJARZ I
(groźnie)
A może
tak pometaforzyć? Co?
Madame Kristina
…Nie, nie…
KOLEJARZ II
No, dobrze. Niech się pani już nie obawia.
(do Kolejarza I)
Dobrze, że choć z jednej branży jesteśmy. Niech się kolega podsunie. Kolegi ciało niech
aj leży z tamtej strony, a ja tu. Nogi czyste?
KOLEJARZ I
(jęcząc)
Spać nie
dadząją po służbie.
KOLEJARZ II
Niech kolega nie jęczy, jak stara baba.
(do Madame Kristiny)
Proszę obudzić o 7-mej.
Madame Kristina
(popłakując)
Oczywiście, proszę pana!
(siada przy telefonie, wyciera nos, oczy, wyjmuje puderniczkę, poprawia makijaż, po czym znów szlocha, sięga po butelkę i stwierdzając, że obaj kolejarze śpią, pije z butelki kilka łyków. Twarz jej się rozjaśnia. Nagle zza okna słychać piorun, na podłogę spada ostatni obraz przedstawiający rycerza w zbroi)
Madame Kristina
Śpią jak bracia sjamscy! Tylu klientów nie miałam tu od 50-ciu lat. AAcha. Ich pieniądze trzeba rozmienić. Możnaby pójść do sklepu, ale lecz sklepowa śpi już także tyle lat i dobudzić się jej nie można. Żeby teżn mój dyrektor Rolas wreszcie przyszedł. Wyjdę go poszukać.
(Madame Kristina wstaje, zbliża się do drzwi, wychodzi. W tym momencie wchodzi Kolejarz III z latarnią i teczką, dziwnie podobny do Rycerza)
KOLEJARZ III
(rozglądając się)
Hotelik porządny, coś jakby zajazd. Tylko, że brak pięknej Andromedy. Już nóg nie czuję. Człowiek
a tak jakoś
powytrząsa z myśli w tych cholernych
podróżachSłowo widoczne pod skreśleniem maszynowym pociągach. Wciąż du, du, du – du, du, du. Kiedyś,
jak się jeździło na koniu było o wiele lepiej. Koń ciszej rżał, niż te straszne lokomotywy. A gdy zagwiżdże to-to w tunelu, aż gęsia
skórka. I potem dziwią się, że człowiek niemuzykalny. Że na koncerty nie chodzi i radio wyłącza.
(podnosząc latarnię)
Hej, jest tu kto?
(cisza)
Jest tu kto, pytam?
(cisza)
(Kolejarz III siada na krześle, obok krzesła stawia latarnię. Wchodzi Madame Kristina)
Madame Kristina
Pan w sprawie hotelu?
KOLEJARZ III
(przestraszony
podskakuje na krześle)
Aaaaa! Ale mnie pani wystraszyła! Już nie to serce co kiedyś. Człowiek ma nadwątlone nerwy. Serenady już dawno mi przeszły.
Madame Kristina
Znam, to, znam. Chciał pan sobie poserenadzić, co? Metaforzyć, teoretyzować i serenadzić? Tak? Stara szelmoa!
(chwyta go za krawat)
KOLEJARZ III
No, no, niech no piękna Andromeda trzyma rączki przy sobie.! Komu stara szelma, a komu stary konduktor kolei państwowej – szelmutko.! Nie po to kończyłem szkołę, aby byle kto mnie klepał. Jeszcze biedę klepać, rozumiem, ale mnie? Kolejarza.?
Madame Kristina
(do siebie)
Podoba mi się. W odróżnieniu od tamtych inaczej jakoś zabiera się do rzeczy.
KOLEJARZ III
(patrząc na leżące pod ścianą portrety)
Co to za
portrety?
Madame Kristina
O, tTo hotel z tradycją.
(wskazując na portrety)
Jeden z nich był hrabią, a drugi cesarzem.
KOLEJARZ III
A ten trzeci?
Madame Kristina
To rycerz.
KOLEJARZ III
Hm. Skądś znam te rysy! Podobny do mego dziada, co zginął pod Kulataraxem.
Madame Kristina
Gdzie, proszę?
KOLEJARZ III
Pod K u l a t oa r a x e m.
Madame Kristina
(zamyślona)
(stając przed obrazem)
Co mu się stało?
KOLEJARZ III
To brzydka sprawa. Udusił się śpiąc pod kołdrą w hoteluw hotelu śpiąc pod kołdrąBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (niebieskim długopisem), a potem przygnieciono go innym klientem.
(nagle, Kolejarz III zaczyna się badawczo przyglądać Madame Kristinie)
...Tak mi się wydaje, jakbyśmy się skądś znali
.?
Madame Kristina
Może podglądał mnie pan w kąpieli?
KOLEJARZ III
Podglądać w kąpieli? E, nie. To nie my. W pociągach nie ma łazienek. Chyba, że się pani kąpała pod zbiornikiem.
Madame Kristina
Pod zbiornikiem. A Ffe!
KOLEJARZ III
(dystyngowanie)
No tak, tam gdzie lokomotywy napełniają.
Madame Kristina
Mój panie, pan mnie obraża. Mnie i… Karlove Vary!
KOLEJARZ II
To żadna obraza, proszę pani. Pamiętam jak jedna Amerykanka po pijanemu kąpała się pod zbiornikiem. Wychodziła z podróżnego kufra, i wmawiała w nas, że wychodzi „z muszli jak Venus”. Tylko, że kufer w żadnym wypadku nie przypominał muszli. Miał hotelowe naklejki.
(ziewa)
Ale prawda, spać mi się chce.
Miałem dzisiaj taki dziwny sen, że byłem rycerzem i wówczas ktoś nagle pociąg zahamował. Ach, gdyby tak dalej sobie sobie dalejBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (niebieskim długopisem) pośnić!
Madame Kristina
Może mi pan rozmienić 2 tysiące?
KOLEJARZ III
Pani żartuje. Wolne żarty, moja mała. Mam tysiąc i to w jednym banknocie.
Madame Kristina
(do siebie)
Wiedziałam. Nie ma drobnych, jak tamci.
Madame Kristina
To nie będzie hotelu.
KOLEJARZ III
(groźnie)
Nie będzie?
Madame Kristina
A nie będzie.
KOLEJARZ III
Twarda bestia. Niech ci będzie.
Madame Kristina
Ci jak ci. Do mnie mówi się Madame Kristina.
KOLEJARZ III
Niech ci będzie, madame Kristina. Oto proszę banknotbanknot proszę.
Madame Kristina
(biorąc pieniądze)
Resztę jutro wydam. Proszę oto bilet.
KOLEJARZ III
(patrząc na bilet)
Pokój
124234? To tu?
(Kolejarz III, idzie do łóżka, siada, zaczyna zdejmować buty)
KOLEJARZ III
(nagle zaniepokojony)
Tu ktoś jest?
(zagląda pod łóżko i dostrzega 2 pary butów. Do siebie)
O, to niebezpieczne! Miej się na baczności. Ten hotel pachnie mi jakoś niesamowicie.
(węszy i podnosi latarnię. Patrzy na łóżko, zrywa się, ucieka, wolno wraca)
KOLEJARZ III
(szczękając zębami)
Dotknąłem ciała.
Madame Kristina
Mnie pan nie dotykał. Pan chyba zwarjował.
KOLEJARZ III
Cały drżę jak osika. Nie, gorzej. Jak wagon bez resorów.
Madame Kristina
Zachowuje się pan nie jak kolejarz, a jak błędny rycerz. (kokieteryjnie)
Czy rzeczywiście boi się pan ludzkiego ciała.?
Madame Kristina
Czy tak bardzo boi się pan… kobiety?
KOLEJARZ III
(wskazuje głową na łóżko)
To… pani?
Madame Kristina
Ja czy nie ja, wszystko jedno. Ciało jest tylko ciałem.
KOLEJARZ II
Same wygody: Łóżko z kobietą.
(spogląda na Madame Kristinę)
Ona jakoś dziwnie pachnie
kolejarskim dymem.
(zbliża się i wyraźnie szuka źródła zapachu)
(Podchodzi do Madame Kristiny)
Madame Kristina
Pan wącha?
KOLEJARZ III
Nie, studiuję.
Madame Kristina
Na politechnice?
KOLEJARZ III
Nie,. pPanią .
Madame Kristina
Acha. Więc on to nazywa studiowaniem. Jeden chciał metaforzyć, drugi teoretyzować, a ten studiować. Dziwna to kolejarska brać.
KOLEJARZ III
Siedząc na łóżku, wydało mi się przed chwilą, że od pani jedzie dymem.
Madame Kristina
To od pana jedzie czosnkiem, mój panie.
KOLEJARZ III
Wyraźnie wydało mi się, gdy kładłem się i dotknąłem pani ciało, że od pani jedzie dymem.
Madame Kristina
(wstydliwie chichocząc)
To z buzi.
KOLEJARZ III
Ach, to co innego.
Madame Kristina
No to co, położymy się?
KOLEJARZ III
Niech będzie.
(Kolejarz zbliża się do łóżka, siada. Madame Kristina podchodzi do łóżka z przeciwnej strony, udaje, że się kładzie.
Dostrzegamy tę jej kłamliwą grę.
Kolejarz odwrócony wciąż tyłem do niej, jakby przez skromność daje jej czas dona rozebraniae się, po czym gasi światło latarni.
Zapada ciemność.
Nagle słychać wrzask śpiących, głuche uderzenie.
Zaczynają migotać ogniki zapalanych z w pośpiechemu latarni, słychać kolejarskie gwizdki)
Głosy!
Łobuz! Świnia! Łajdak!
(zapala się na scenie na scenie zapala sięBrzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (niebieskim długopisem) światło)
(dwaj pozostali Kolejarze stoją w dziwacznych „alarmowych” pozycjach. Jeden wywija chorągiewką, drugi w czapce, krzyczy: łapać, trzymać! i wykonuje przy tym czynność jakby ciągnął w pociągu za hamulec bezpieczeństwa w pociągu.
Kolejarz III z biletem w ręku zbliża się do kolejarzy)
Kolejarz I
(do Kolejarza II)
To moje łóżko.
Kolejarz II
(do Kolejarza I)
To moje.
Kolejarz III
(z wyrzutem)
Koledzy się zapominają.
Kolejarz I
(wskazując na Kolejarza II)
To ten kolega nie panuje nad swoim wiekiem i pod pretekstem tego
hotelu, ściska moje ciało.
Kolejarz II
Wolałbym ściskać starego trupa, niż pańskie ciało. Tfuy!
Kolejarz I
Tak mówi się do Kolegi? Tak? A związki zawodowe? Kolega się zapomina!
Kolejarz III
(do Kolejarza I, grzecznie)
Pańskie ciało powinno leżeć w grobie, a nie przynależeć do zawodowych związków.
Kolejarz II
(do Kolejarza III)
Pan się zapomina!
Kolejarz I
(do Kolejarza II)
Wstydziłby się kolega ściskać mnie za kolano.
30 lat pracy na kolei, żadnej nagany, i żaden
konduktor nie ściskał mnie jeszcze za kolano.
Kolejarz II
Pan wstydu nie ma, młodzieńcze.
Kolejarz I
Szanuj pan moją siwą głowę.
Kolejarz II
Wolę szanować zieleń w parku Depcę po pańskiej siwej głowie.
Kolejarz III
Panowie śpią na moim miejscu. Oto bilet.
Kolejarz II
(do Kolejarza III)
To pan śpi na moim.
Kolejarz I
(do Kolejarza II)
Nie, to pan śpi na moim.
Kolejarz III
Jak panom nie wstyd spać razem! ze sobą, wam, przedstawicielom państwowej kolei.! Żeby jeszcze jacyś artyści, a to zdrowi ludzie! Pan, stary człowieku, śpi z młodym, który może być pańskim synem i jeszcze czyni to z kolejarzem. Deprawuje go pan na moim łóżku.
Kolejarz II
(do Kolejarza III) zdziwiony)
Na pańskim łóżku?
Kolejarz I
(do Kolejarza III)
Na pańskim? Bezczelny. I to
kolejarz. A związek zawodowy
co na to?
Kolejarz III
Co ma do tego związek?
Kolejarz I
(patrząc porozumiewawczo na Kolejarza II)
Podwójnie bezczelny.
Kolejarz III
(z pogróżką)
Co? Związek?
Kolejarz I
Nie związek, a pan!
Kolejarz II
(po chwili)
Coś mi się wydaje, że
to Madame Kristina.
Kolejarz III
Pani... Madame?
(przez cały czas Madame Kristina stoi z boku i przygląda sprzeczającym się kolejarzom. Teraz zbliża się)
Madame Kristina
(tłumacząc się niewinnie)
Panowie
nie mieli drobnych, położyłam więc was w jednym łóżku.
Kolejarz II
Chciało się zarobić na łóżku, co? 3 biletyciki na to samo miejsce, co? Jak na kolei, co? A pieniądze do kieszoneczki, co?
Madame Kristina
(
cofa się przestraszona
(przestraszona
cofa się)
Brzmienie powstałe w wyniku odręcznego zarysowania zmiany szyku (niebieskim długopisem)
Kolejarz III
(nagle)
Dziurkaczem!
Kolejarz II
(także ogarnięty wspólną decyzją)
Tak,
dziurkaczem!
Kolejarz I
Zdaje się, że was rozumiem…
(groźnie otaczają cofającą się Madame Kristinę. Wyciągają z konduktorek dziurkacze)
Kolejarz I
(do Madame Kristiny)
Nie chciało się
metaforzyć, co?
Kolejarz II
(podobnie)
Ani teoretyzować!
Kolejarz III
Phy! I pogarda dla studiów!
Kolejarz II
I pieniądze do kieszeni!
(napierają na Madame Kristinę)
Kolejarz III
I dym z ust, tak? Niby ząbków się nie myło!
(Madame Kristina wciąż cofa się, klucząc pomiędzy meblami)
Kolejarz I
(groźnie)
Dziurkaczem!
Kolejarz II
Zabić dziurkaczem.
Kolejarz III
Przedziurkować!
Kolejarz III
Jak miesięczny…
Kolejarz I
Jak personalny…
Kolejarz II
Panowie! Zabijmy w sobie kompleksy!
Madame Kristina
(histerycznie krzyczy)
Nie, nie! Lepiej już metaforzcie, teoretyzujcie, studjujcie, byle nie dziurkaczem!lb/>
(coraz bardziej zbliża się do rogu pokoju, skąd już nie ma wyjścia)
Nie zabijać!!!… Byle nie zabijać swoich kompleksów! Przecież możecie zostać jeszcze artystami! Panowie!
Kolejarz I
(groźnie)
Dziurkować!
Kolejarz III
Przedziurkować ją na rzeszoto!
Kolejarz II
Katar czy Katharsis, wszystko to gra słów. Zabić ją!
Kolejarz III
Niech tam będzie Katharsis.
(
Nagle, gdy bezbronna Madame Kristina znalazła się w rogu pokoju, kolejarze rzucają się do przodu.
Słychać wrzask.
Madame Kristina pada.
Ktoś krzyczy: „Hiena!”)
(Jeden z kolejarzy ociera zakrwawiony dziurkacz o mundur)
Kolejarz II
…Ale krwi to miała!
Kolejarz III
Tak. Napasła się naszą krwią.
(zbliżają się do łóżka, siadają, ocierają czoła)
Kolejarz I
No tak, ale kto nas teraz obudzi?
(patrzą na siebie, zamierają w bezruchu, jakby w zastanowieniau)