12 maja 50
Kochany Mietku,
Cóż to za potworna rzecz ta maszyna! Ilekroć zasiadam do niej, odchodzi mi ochota do pisania, słowa wydają się mi ołowiane, stuk jej płoszy wszystkie myśli. Ale tak lubię Twoje listy i tak nimi się cieszę, że mogę nawet kuć w kamieniu, bylebyś był zadowolony i odpisywał czym prędzej. Czy pozwolisz mi zadedykować Ci Zapach, bo jak widzę, podobał Ci się najbardziej? Proszę o odpowiedź. Posyłam Ci inny krzyk rozpaczy, pewnie już ostatni, bo męczą mnie wiersze i piszę je ze złości, że inni nic nie piszą. Co to za impotentna twórczość ci nasi pobratymcy. Tylko Ty i ja machamy jajami. Pozwoliłem sobie w 55-tym roku życia zmienić formę, wyrzekłem się strofy klasycznej, pływam jak muzyka (uwielbiam i godzinami gram płyty), czuję się jak Picasso, pełen chęci nowych zmian i nie powiem, bym nie był gotów jeszcze jakiejś sztuczki wykonać. Tylko dla kogo to, dla kogo? Przecież nikt nic nie czyta? Ile Ty bijesz teraz „Wiadomości”? Czy nie wiesz, czy one dochodzą do kraju? Sądząc z listu Iwaszkiewicza, to tak? Myśl, że chcesz pismo zamknąć, napawa mnie wściekłością. Napisz o tym otwarcie już teraz, oddaj się „pod sąd” czytelników, niech starają się sami sobie pomóc. Kiedy pójdzie „szmajgiełes”? Słonimski przeraził mnie naprawdę. To przecież jest hańba niedająca się wymierzyć. Odpowiedzi Majakowskiemu nie mam – niestety. Weintraubowi odesłałem wszystkie pisma i przykro mi, że coś przepadło. Pozdrów Muszkowskiego, mego przyjaciela z lat szczęśliwych. Obiadu ze Szczapą nie pamiętam, w ogóle nic już nie pamiętam, prócz tego, że…
Ściskam Cię serdecznie, Halusia zasyła ucałowania
Kazimierz
Dopisek na dole strony:
Kamienia nie ma. Są natomiast bóle. Na dodatek mam coś w stawie lewej ręki – okropny ból. Odpisz zaraz! Kochaj! Tęsknij! Przyjeżdżaj! Na befsztyk tatarski, na tort orzechowy, na przyjaźń, na wieki!