Sag Harbor, 19 maja 50
Kochany Mietku,
Miałem takie dwa tygodnie, że skapitulowałem z wszystkiego, nawet z pisania listów. Moje bóle to są oczywiście tzw. parcia „z kroplą złudy”, tylko niezmiernie dokuczliwe, tak że niekiedy spać nie mogę. Nie wiem, jak długo Ty to musiałeś znosić, napisz mi. Ja doświadczam tych przyjemności już piąty miesiąc i nikomu ich nie życzę, chyba
Stalinowi i
Bierutowi. Teraz mija już trzeci dzień spokojniejszy.
Dziękuję Ci za prześliczną
komedię Frya, cóż to za urok, dowcip, poetyczność, coś jakby dzisiejszy
Musset połączony z
Apollinaire’em. Dostałem też
książkę Jasia, podziękuj za nią p.
Muszkowskiemu, odeślę ją po przeczytaniu. Sprawa jego „kajania” wyjaśniła się o tyle, że nie było to klasyczne „kajanie”, lecz udział w delegacji
„Światowego pokoju”Wyjaśnienie znaleźć można po części w liście Wierzyńskiego do Jana Lechonia z 8 maja 1950 r.: „Na moje alarmujące listy do Londynu w sprawie Jasia dostałem odpowiedź, z której wynika, że «nie kajał się», tylko że w radio odczytano deklarację PEN Clubu (oczywiście wiernopoddańczą) podpisaną także m.in. przez niego, jako jeszcze prezesa” (List Kazimierza Wierzyńskiego do Jana Lechonia z 8 maja 1950). Jan Parandowski, poza okresem okupacji, podczas którego uśpiono Polski PEN Club, aż do śmierci nie przestał pełnić funkcji prezesa tego stowarzyszenia. Badaczka życia i twórczości Parandowskiego, Grażyna Pawlak, sugeruje, że tu być może mowa o odczytaniu w radiu deklaracji PEN Clubu, z podkreśleniem trzeciego punktu Karty PEN, który traktuje o pokojowej koegzystencji narodów świata; pod deklaracją zapewne podpisali się członkowie PEN Clubu wraz z prezesem. Nie można wszak wykluczyć, że fakty te miały związek z powołaniem w Warszawie w 1950 r. Światowej Rady Pokoju, podczas obrad II Światowego Kongresu Obrońców Pokoju, która miała być organem międzynarodowego ruchu pokoju, a finansowo i politycznie zależna była od Związku Sowieckiego., do której zagoniono, zdaje się, wszystkich literatów pod komendą
Lulka Schillera. Dostałem
„Życie”, to smutne pismo. Tak jak coraz smutniejszy jest
„Orzeł Biały”. Napisz mi, proszę Cię, kto jest
St. Klinga i
J. Ursyn, autor
powieści, której fragment drukowałeś w
„Wiad[omościach]”"Dziwny los Bernarda Herery", „Wiadomości” 1950, nr 17 (212) z 23 kwietnia;. Napisz mi też, co oznacza felieton
Z[ygmunta] Nowakowskiego Kombinacja DejaniryUtwór komentował też Jan Lechoń w liście do Wierzyńskiego z 20 maja 1950 r.: „Co do Nowakowskiego, to zdaje się, że to oznacza bombę atomową – ale myślę też, że oznacza, że on jest wariat, co wynika też i z jego prywatnych listów. Ostatecznie zwariować na emigracji, jeśli się było prawdziwym patriotą i prawdziwym megalomanem jednocześnie – nie jest to takie dziwne” (Zob. list Jana Lechonia do Kazimierza Wierzyńskiego z 20 maja 1950 roku). – antysemityzm, wizję bomby atomowej czy pamflet na Anglików? Skąd te śledzie? Co znaczy Adam i Ewa na końcu? I w ogóle, czy to wszystko cokolwiek znaczy? Nie rozumiem ani słowa. Tak samo
Halusia. Podobnie, zdaje się,
Leszek. I zapewne wszyscy ludzie. Tylko się nie gniewaj i przez przekorę nie napisz coś wręcz przeciwnego, niż myślisz.
Leszcza"Metamorfozy", "Piosenka o gwieździe", "List do domu", "Wiersz", „Wiadomości” 1950, nr 17 (212) z 23 kwietnia. jest poetą, dwa pierwsze wiersze z cyklu – piękne.
Świetny talent Tad[eusza] Nowakowskiego, urodzony prozaik. W ogóle ostatnie numery
„W[iadomości]” bardzo ciekawe. Uważam, że jeżeli dajesz mniejsze artykuły, a nie całostronicowe – pismo jest o wiele żywsze. Powiedz
Syl[vie], by dawał aktualne kawałki na początek. Zaczynam pismo od niego. Na Twoim miejscu postarałbym się o kronikę tzw. życia kulturalnego, wiadomości informacyjne o przedstawieniach polskich, nagrodach itp. Może by to robił
p. Muszkowski. Jak przedstawia się sprawa subsydium? Czy nie polepszyła się sytuacja? Wiem, że literaci mają iść do
Rządu, bardzo, kogo mogę, alarmuję w tej sprawie. Wysłaliśmy z
Leszkiem nasze oświadczenie
Był to rodzaj petycji (datowanej na 16 maja 1950 r.) kierowanej do „organizacji, instytucji i Rządu RP, by nie dopuściły do zamknięcia «Wiadomości»”. Więcej zob. list Jana Lechonia do Kazimierza Wierzyńskiego z 17 maja 1950 na ręce
Naglerowej. Tu nic nie da się zrobić, mimo że wszystkie moje kamienne bóle wylałem w tej sprawie na
Solskiego i
Leszka. Żałuję, że w
Komitecie nie znam nikogo, poza
DeanemGrydzewski w liście do Edgara P. Deana z 17 października 1949 r. przedstawił historię redagowanego przez siebie od 1924 r. tygodnika oraz zwracał się o wsparcie finansowe w kwocie 6500 dolarów, które mogłoby zapewnić ciągłość wydawania „Wiadomości” w 1950 r. Zob. komentarze B. Dorosz w: M. Grydzewski, J. Lechoń, Listy 1923–1956, t. 1, oprac. B. Dorosz, Warszawa 2006, s. 282–283., z którym rozmawiałem raz w życiu. List do
Zosi wysłałem. Napisz do
Halusi, bo 22-go są jej imieniny, konspirowane dotychczas przed światem. Nie wiem, czy znasz ją dobrze. Jest to IDEAŁ. Bardzo Ciebie lubi i zaprasza Cię jeszcze raz do nas na tak długo, jak tu wytrwamy. Napisz o wszystkim szeroko. Pociesz chorego. Dbaj o przyjaciela. Drugiego takiego nie znajdziesz. Nie zdradzaj nawet z
Bormanem. Co
Terlecki? Kiedy będzie o
Słonimskim? Nie podjudzam, ale czekam już dość długo. Co porabia
Goetel? Z czego on żyje? Pomyśl, on nie napisał do mnie ani słowa.
Ściskam Cię serdecznie, ugruntuj
„Wiad[omości]” i przyjedź do nas.
KW
Dopisek na lewym marginesie:
Bądź łaskaw, przyślij mi
parę egz[emplarzy] z notatką o
recenzjach mojej
książki, w nr. 212 lub może [wy]tnij samą
notatkę i przyślij, jeśli to prostsze. Przepraszam.