Sag Harbor, 28.III.50
Kochany Mietku,
Dostałem korekty obu wzmianek
Zob. "Prasa amerykańska o monografii Chopina pióra Wierzyńskiego", „Wiadomości” 1950, nr 17 (212) z 23 kwietnia oraz "Rodziński dyryguje „Stabat Mater” Szymanowskiego", „Wiadomości” 1950, nr 19 (214) z 7 maja., dziękuję, odsyłam. W jednym miejscu
notatki o Chop[inie] jest coś opuszczone, ale nie wiem co. Daty
artykułu Frankensteina o
Rodzińskim nie znam, bo nie było jej na wycinku, który odesłałem już do
Rodz[ińskiego] na
Kubę. Przepraszam. Proszę mnie nie podpisywać pod śmieciami tylko pod arcydziełami. Wiersze
Chodzi o "24 szyby w oknie", "Dzikie gęsi", "Our Town", "Piosenka więzienna", "Postscriptum" i "Śpiewane między drzewami", „Wiadomości” 1950, nr 11 (206) z 12 marca. podobały się wszystkim i wszyscy mi piszą miłe rzeczy, choć właściwie nie wiadomo po co, bo wiem przecież, że jestem najlepszym poetą w
Ameryce. (
Leszek mi napisał, że jestem albo stary
Arjel albo młody
ProsperoZob. list Jana Lechonia do Kazimierza Wierzyńskiego z dnia 24 marca 1950). Teraz zamykam kram z rymami i zabieram się do innej roboty, która jeśli mi nie da pieniędzy, będzie moim łabędzim śpiewem. Przerzucę się na żigolaka i będę operował śród wyranżerowanych
Od czasownika wyranżerować: wycofać z obiegu. staruszek, czułych na cudzoziemski akcent.
Mietku drogi, Twoja maszyna jest straszna. Czy nie mógłbyś ważnych rzeczy pisać ręką? Wspomniałeś coś o swoim kamieniu, czego nie mogę odczytać. Proszę Cię, napisz mi wyraźnie, kiedy ty miałeś kamień, w jakich latach? Ile czekałeś na poprawę i czy on wyszedł? W jakich okolicznościach? Ja niestety nie mogę zapomnieć o tym świństwie, choć się o to staram. Dziś znowu mam bóle. Napisz mi, jak Ty się leczyłeś. Zdumiewa mnie to, że nie pamiętam tej Twojej choroby, może byłem wtedy za granicą, a Ty zataiłeś ją przede mną? Na dobitek mam BURSITIS (
rhymesAng.: rymy.: Dewajtis), czasem czuję lewą rękę jakby sparaliżowaną, rankami boli mnie nieznośnie.
X-raysAng.: prześwietlenia; tu chodziło raczej o naświetlania. mało mi pomogły, od dziś mam brać masaże. Co to wszystko znaczy? Starość, zdupiałość,
Zero-hourAng.: godzina zero.? Przepraszam, że to piszę. Uprzytamniam sobie, jakim potwornym nudziarzem jest
Wittlin ze swoimi chorobami (po większej części wyimaginowanymi), i już kończę. Napisz o miłości. Napisz, że
„Wiad[omości]” będą wychodziły. Napisz, że masz czułe serce. Że tylko mnie. I moją. Napisz na maszynie. Napisz ręką. Napisz na wodzie. Na wiatrach. Nie, nie pisz. Ale kochaj. Wspomnij
KosówW Kosowie na Pokuciu mieścił się Zakład Przyrodoleczniczy dr Apolinarego Tarnawskiego, działający w latach 1893–1939. Sanatorium to było modne wśród inteligencji, która licznie przybywała do Kosowa, by podreperować zdrowie (bywali tam przed I wojną światową i po niej m.in. Edward Abramowski, Ignacy Chrzanowski, Marian Dąbrowski, Ksawery Dunikowski, Władysław Konopczyński, Juliusz Osterwa, Melchior Wańkowicz, Leon Schiller, Mira Zimińska). „Koroną kuracji kosowskiej była głodówka. Trudno się było od niej wykręcić. Trwała dni albo tygodnie. Dla Tarnawskiego było to nie tylko oczyszczenie organizmu, ale także coś w rodzaju duchowej katharsis. […] Byli tacy, co formalnie głodowali, a chyłkiem wymykali się do miasteczka, do przyjemnego szyneczku Truchanowicza, gdzie posilali ciało, które nie chciało się umartwić. Ale taki niedozwolony chwyt zawsze był demaskowany, bo «głodomorów» ważono codziennie. Scena, jaka następowała wtedy w gabinecie przyjęć, miała wszelkie cechy sądu ostatecznego” (I. Wieniewski, "Kosów", „Wiadomości” 1950, nr 5–6 [200–201] z 5 lutego). Stałym gościem bywał tam także Wierzyński, „autor i ofiara różnych kawałów, urządzanych mu przez pozostałych w Warszawie przyjaciół, Grydzewskiego, Tuwima i Słonimskiego. Do historii Kosowa weszło pieczone prosię, przesłane przez nich Kazimierzowi na przekór kosowskiej «głodówce»” (S. Kossowska, "Doktor z Kosowa", w: taż, "Przyjaciele i znajomi", Toruń 1998, s. 103).. Wspomnij kozę w redakcji
Skamandrycki kawał miał związek z żartobliwym nękaniem Wierzyńskiego codziennymi paczkami żywnościowymi, wysyłanymi mu przez przyjaciół do Kosowa podczas jego dietetycznej kuracji. Według wspomnień Juliusza Sakowskiego przesłane mu pociągiem prosię nie było pieczone, ale żywe, i miało być finałem zabawy. Tymczasem „Wierzyński knuł zemstę. Po powrocie z udzielonego sobie urlopu Grydzewski zastał w swoim pokoju redakcyjnym czarnego koziołka. Ale cóż? Wypożyczony był tylko na kilka godzin za stosowną opłatą. Mizerna to była zemsta” (J. Sakowski, O „Wiadomościach Literackich”, w: "XXX-lecie" „Wiadomości”, [zebrał i ułożył T. Terlecki], Londyn 1957, s. 36).. Befsztyki tatarskie. Sandacza
à la Garboniak. (Zapiekany pod beszamelem, z truflami).
Kuen-Hedervary.
Bagrjana.
Oslo. To, że Cię zaprowadziłem bez przewodnika i pytania do
Poselstwa. Wspomnij śniadanie u
Perłowskich w
Madrycie. I panią
Perłowską.
Maison SegovianaPodróże i kulinaria wspominał po latach Wierzyński, pisząc o Grydzewskim: „Jeździliśmy […] po Polsce w poszukiwaniu dobrych restauracji i ich specjalności domu. […] Podróżowaliśmy razem po Szwecji, Norwegii, Austrii, Węgrzech i Hiszpanii. W każdym z tych krajów mieliśmy mnóstwo przygód. Ponieważ cieszyłem się u Grydzewskiego – muszę się pochwalić – pewnego rodzaju uwielbieniem, brawurowałem chętnie na ten temat i podbijałem własną cenę. W Oslo, pierwszego dnia po przyjeździe, zaprowadziłem go do poselstwa polskiego nie znając adresu i bez planu miasta w ręku. Tak samo w Madrycie udało mi się trafić do słynnej restauracji Maison Segovia, acz nie wiedziałem, gdzie jej szukać” (K. Wierzyński, Pamiętnik poety, oprac. P. Kądziela, Warszawa 2018, s. 201–203).. Wyprawę z
Kazimierza do
Radomia. Epokę St.
Nie wiadomo, kto kryje się pod tym skrótem. I potem nic już nie pisz. Popłacz. Ja się odezwę.
Kazimierz