27 Rosary Gdns, S. W.7
22.6.50
Drogi Żuczku – bardzo mnie przygnębił Twój list; domyślałem się zresztą, że się źle czujesz. No, ale ostatecznie ta operacja to nic strasznego, a potem będziesz jak nowo narodzony. Czopki, których receptę posłałem, to oczywiście nie lekarstwo, ale środek uśmierzający także w wypadku kamienia. Nie przejmuj się sprawą rozmów z Komitetem. To przecież i tak nie da rezultatu. Oni dobrze wiedzą, co to są „Wiadomości”, i dlatego właśnie nie dadzą pieniędzy. Przecież dają już na akcję europejską (agencję), podobno Wierzbiański przywiózł pieniądze. Pisałem do Solskiego, że można by wydawać przy „Wiadomościach” dodatek po angielsku o tym, co się dziejew krajach za żelazną kurtyną (koncepcja w rodzaju „Pologne Littéraire”), może to by było dla nich strawniejsze.
„Wiadomości” jeszcze pociągną, ale nie wiem, jak długo. Chciałbym, żebyś coś zarobił, może dałoby się znowu zdobyć jakichś prenumeratorów, a zainkasowane pieniądze poszłyby na Twoje honoraria. Wiesz, że nienawidzę przedruków. Rozumiem Twoje położenie.
Przyjechałbym najchętniej, ale co bym robił? Osobiście, jak Ci pisałem, nie opłakiwałbym „Wiadomości”, bo jestem zmęczony robotą. Jestem sam jeden, a przestrzenie są straszliwe. Zdobyłem się na wysiłek i wyjeżdżam w niedzielę od czasu do czasu na zwiedzanie Anglii. Czy wiesz, że dopiero w tym roku byłem po raz pierwszy w Oxfordzie?
Ściskam Was najserdeczniej.
Kwapiński mówi z entuzjazmem o Halusi. Opowiadałem mu historię obiadu w Europejskim, jak WasŚlad tego szczególnego spotkania znalazł się też we wspomnieniach Haliny Wierzyńskiej w prowadzonym przez nią po śmierci Kazimierza dzienniczku-notatniku; po wizycie 12 września 1969 r. u Maryny (Marii) Potockiej, kiedy wspominały historię romansu Wierzyńskiego z Janiną Konarską (późniejszą żoną Antoniego Słonimskiego) i rozpad jego małżeństwa z Brysią (która później wyszła za mąż za Aleksandra Heimana-Jareckiego), Halina zanotowała: „I tak z pięciorga osób, bo był w tym i Heyman-Jarecki, powstały dwie pary małżeńskie i samotny Kazimierz – dla mnie. Tylko ja przyszłam później, w chwili kiedy sprawy formalne były już zamknięte. Doszły mnie jej echa, nie wiem nawet przez kogo, bo Tadzio Breza, z którym wtedy chodziłam na spacery, miał wielki szacunek dla intymnosci takich dramatów. Kazimierz cierpiał, o tym wiedzieli jego przyjaciele i pewnie temu nie zaprzeczyłby i on sam. Żeby go pocieszyć, Mietek Grydzewski zaprosił raz na kolację do Europejskiego Kazimierza i nas dwoje, Henryka i mnie. Mietek wracał z Henrykiem z Moskwy i bardzo go polubił. Teraz myślę, że był to pewnie rok 1932, lato, może czerwiec”; obok tekstu jest późniejszy dopisek w nawiasie: „To musiał być rok 1934” (notatnik w osobistych papierach H. Wierzyńskiej w archiwum K. Wierzyńskiego w Bibliotece Polskiej w Londynie, sygn. 1360.Rps/IX/4). Zob. też B. Dorosz, "Kazimierz Wierzyński – (pół)intymnie, czyli tryptyk biograficzny", w: "„Chcę wrócić jak emigrant, z podróży dalekiej, Z papieru, z martwych liter, żywy, do twych rąk…”, Życie i twórczość Kazimierza Wierzyńskiego (1894-1969). Materiały z Międzynarodowej Konferencji Naukowej w 50. rocznicę śmierci poety", red. B. Dorosz, Londyn 2019, s. 257–297. zapoznałem. Kiedy doszedłem do momentu, że zrozumiałem, iż macie się ku sobie, i że wobec tego powiedziałem sobie, iż nie mam nic do roboty, wyrwało mu się: „No, oczywiście”, za co mnie potem przeprosił.