9 czerwca 1951
Kochany
Mietku,
Chcę Ci zakomunikować taką rzecz. Jutro wylatuje do Europy
Falencki, a pod koniec miesiąca leci tam
Kara. Koło 15-go lipca – jak mi mówiła – będzie w
Londynie. Przyszło mi na myśl, czy nie zechciałbyś z nimi pomówić o jakimś jednorazowym subsydium dla
„Wiadomości”. Nasz
przyjaciel, król od stukania ludzi (cóż mu innego zostało?), mówił mi, że załatwia z nim takie rzeczy najłatwiej. Wydaje mi się, że jest to bardziej realne niż
Burrowa. Są oni bardzo zamożni. Poddaję Ci tę sugestię do rozważenia, proszę Cię jednak, nie wspominaj nikomu o tym i jeśli uznasz rzecz za możliwą i odpowiednią, działaj, jakby to pochodziło od Ciebie.
Falencki jest inteligentnym i miłym człowiekiem, namiętnym antybolszewikiem,
Karusia chodzącym urokiem, ale niesłowna. Spotkasz ich u
Sakowskich. Napisz, co postanowisz.
Jeśli ten
J.S., który w
„Dzien[niku]” pisał o
MiłoszuJ.S. [właśc. Juliusz Sakowski], Szaleństwo i kariera, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, Londyn 1951, nr 123., jest
Julkiem, powinszuj mu tej notatki. Mnie
Miłosz też zrewoltował. Uważam, że trzeba pomóc każdemu, kto chce wydostać się z więzienia zwanego
Polską bierutowską, ale jeśli ktoś reprezentował i zalecał to więzienie przez pięć lat za granicą, a chwali się przy tym, że reprezentował je lojalnie, powinien być skromny i skruszony, a nie pyszałkowaty i pewny swojej racji. Z artykułu
M[iłosza]Chodzi o artykuł Miłosza pt. Nie, „Kultura” (1951, nr 5), w którym wyjaśniał motywy swojej decyzji zerwania związków z reżimem PRL i pozostania na emigracji. wynika, że jeżeliby w
Polsce można było pisać wiersze, jak się chce, wszystko byłoby w porządku. Nic go nie obchodzi, że
Polska jest w niewoli bolszewickiej. Jest to prymitywny mózg, uprzytomniłem to sobie we wrześniu 39 r., gdy przez parę godzin, oczekując na jakąś wizę w
Bukareszcie, rozmawiałem z nim o polityce i wojnie
[1]Na temat pobytu Czesława Miłosza w Bukareszcie między wrześniem 1939 r. a styczniem 1940 r. zob. A. Franaszek, Miłosz. Biografia, Kraków 2011, s. 290–296.
. On pisze, że w kraju otaczano jego imię szacunkiem, takie artykuły jak w
„Kulturze” nie zyskają mu szacunku nigdzie. Chyba w oczach
Czapskiego lub innych pederastów, z którymi się kiedyś zadawał. Obrzydliwy facet. Drugi
Janta. I to na czele numeru!
Teraz parę próśb, jak zwykle. Bądź łaskaw poprawić w wierszu
Serce z kamieniaPoprawkę Wierzyńskiego uwzględniono w pierwodruku., w trzeciej strofie: „pies co ułoży się w nogach” – na „pies co wyciągnie się w nogach”.
Czy nie byłbyś łaskaw dać wzmiankę, że w
Stanach ukazało się trzecie wydanie
The Life and Death of ChopinInformacja ta ukazała się w dziale Kronika w "Wiadomościach” 1951, nr 30 (278) z 29 lipca.? Dziękuję z góry. Dziękuję Ci też za ogłoszenie
Korca maku. Czy mógłbym Cię prosić, byś dodał tam jedno zdanie: „Do nabycia w
Stanach Zj[jednoczonych]:
Polish Book Importing CoPierwszy anons uzupełniony o tę informację pojawił się w „Wiadomościach” 1951, nr 26 (274) z 30 czerwca.., 38 Union Square, New York 3,
N.Y.”. Dziękuję i przepraszam.
W związku z bardzo miłą
recenzją Nowakowskiego (do którego pisałem), a jeszcze bardziej z akcją wariata
Hedleya, nabrałem ochoty, by wyda[ć]
[2]Część wyrazu ucięta przez dziurkę od dziurkacza.
Chopina po polsku. Czy chciałbyś go drukować w
„Wiad[omościach]”? Przyszło mi na myśl, że gdyby Ci to odpowiadało, może dałoby się zachować skład, a potem użyć go do druku książki. Co sądzisz? Pisałem o tym także do
Terleckiego; gdyby on miał jakiś pomysł, może omówilibyście tę rzecz razem? Czytam, że wyszła
powieść Czuchnowskiego, może ten
Gryf, czy kto inny – nie orientuję się zupełnie w tych stosunkach – zdecydowałby się na wydanie? Nie proszę Cię o nic innego tylko o radę, bo wiem, jak jesteś zajęty, i pewny jestem, że gdybyś mógł, tobyś mi pomógł. Chciałbym to wydać też dlatego, że ani
Simon, ani
Cassell nie poprawili w książce paru błędów, o co ich prosiłem, a nie chciałbym umrzeć posądzany o te usterki czy o niedbalstwo. Na w[ię]cej
[3]Część wyrazu uszkodzona przez dziurkacz.
wydań w
Ameryce nie liczę, pozostaje więc tylko możliwość porządnego
wydania polskiego.
Napisałem list do
„Timesa”, ale obawiam się, że to wszystko na próżno.
Simon twierdzi, że pisał to
Hedley albo co najmniej „autoryzował” ten artykuł. W ogóle on uważa to za skandal, tak jak ja, i sądzi, że coś podobnego nie zdarzyłoby się tutaj. Pisał w tej sprawie do
Flowera. (Nie wiem, czy pod tym względem nie jest optymistą).
Poza tym piękne lato. Pisałbym wiersze, a nie słuchowiska, chciałbym być ptakiem, a nie człowiekiem. Ten boski czas potrwa do lipca, potem zaczną się upały, komary, ischias, turyści i letnicy. Piję już dżyn-tonik i myślę, czy napiję się kiedyś razem z Tobą? Bądź zdrów. Całujemy Cię oboje
K &
H[4]W oryginale obok inicjałów rysunek dwóch serc, jedno przebite strzałą.