3 września 51
Kochany
Mietku,
Tak lubię Twoje listy i tyle się po nich spodziewam, że gdy znajdę w skrzynce dobrze znaną mi kopertę z dwubarwnym adresem, wracam wprost do domu, siadam w fotelu, zapalam papierosa i zaczynam czytanie. Wyobrażasz sobie, jak po takim wstępie czuję się rozczarowany, jeśli list składa się z siedmiu wierszy i siedemdziesięciu lub osiemdziesięciu słów…
Odpisuję Ci zaraz na Twoje skąpstwo z 30 sierpnia
[1]List ten nie zachował się.
. Byłem w
N.Y., dokąd też przyjechał na spotkanie
Leszek. Mówiliśmy znów o
Henryku.
Leszek ma gotowy artykuł, który skraca. Napisał podobno „dwa zeszyty”, jak się wyraził, chce więc to spreparować do Twoich dwu stron, a potem prosić Cię o specjalną odbitkę w formie książeczki. Koszta ma pokryć
Instytut Piłsudskiego. Powtarzam Ci, co mi mówił, zadecyduj, jak uważasz za stosowne. Odniosłem wrażenie, że tym razem nie są to fantazje i że ma istotnie rzecz gotową. Nie chcę się wtrącać w tę sprawę, dlatego piszę Ci to wszystko tylko dla Twojej wiadomości
[2]Por. list Grydzewskiego z 5 lipca 1951.
.
Leszek w znakomitej formie, choć troszeczkę
Franc Fiszer.
Raczyński powinien coś wiedzieć o
Delfinie i odpowiedź jego, zakomunikowana mi przez Ciebie, b o l i s t u n i e d o s t a ł e m, nie wydaje mi się szczera.
Maria Czapska pisała kiedyś do mnie, że pani
Róża Raczyńska była świadkiem, jak
Delfina segregowała listy
Chopina i wiele z nich podarła.
Raczyńska opowiadała o tym
Czapskiej. Poza tym wiem z
Warszawy, że w rodzinie
Raczyńskich była, czy jeszcze jest, istna wojna toczona z powodu tych listów. Wydaje mi się to bardzo prawdopodobne. Oni, ci polscy J.W. Państwo, wstydzą się wszystkiego, co wdarło się z zewnątrz do ich klanu. Pamiętam jak w 1939 r. przyjechałem do
BolciennikWierzyński wspominał po latach: „Przed samą wojną, w lipcu i sierpniu 1939 roku jeździłem po całej Polsce jakby tknięty złym przeczuciem. Byliśmy z żoną na Pomorzu i nad Bałtykiem, na zaproszenie Stanisława Balińskiego pojechaliśmy także do Śnieżyc, majątku Balińskich. Pierwszy raz wtedy zobaczyłem Nowogródczyznę. Jest to jeden z najpiękniejszych zakątków świata, jakie znam. Z łagodnych pagórków roztaczają się rozległe widoki, w ogromnych lasach spotyka się drzewa, których nie chce się minąć, pola i kępy drzew rozłożone są tak jakby Pan Bóg był ogrodnikiem. Myśl o Mickiewiczu krąży wszędzie, o dworku w Czombrowie mówiło się, że był bardzo podobny do Soplicowa. Jeżdżąc po tym zachwycającym kraju, dotarliśmy również do Bolcienik. Zastaliśmy tak właścicieli, profesora Adama Żółtowskiego z żoną Janiną, z domu Puttkamer. Byłem tak przejęty badaniami Podhorskiego-Okołowa i odkryciem bileciku Maryli, że zaraz po przyjeździe, gdyśmy zasiedli w salonie, zapytałem o las, gdzie «zraniła ją ostatni raz gałązka». Zapanowało milczenie. Nikt mi nic nie odpowiedział. Poczułem, że popełniłem nietakt. Może się mylę, ale odniosłem
wrażenie, że w Bolcienikach nawet po stu latach nie mówi się o tych sprawach. […] Odjeżdżając z Bolcienik
pożegnaliśmy Marylę przy jej grobowcu. Niedaleko stacji Bieniakonie, pod wysokimi brzozami, leżą trzy płyty.
Pod jedną spoczywa Maryla. Napis mówi, że zmarła w roku 1863, jakże pamiętnym dla Polaków” (K.
Wierzyński, Pamiętnik poety, dz. cyt., s. 411–412). i zapytałem o
Marylę i
Mickiewicza – w domu Puttkamerów (i Żółtowskich). Właściwie czuli się obrażeni i niedwuznacznie dali mi do zrozumienia, że zachowuję się nieodpowiednio. Westchnąłem z tego powodu na grobie
Maryli w
Bieniakoniach.
Co do wierszy, proszę Cię, wydrukuj je przy sposobności w dwu szpaltach, jak ostatnim razem. Chodzi mi o
Free Europe.
Leszka sprawa załatwiona ostatecznie w pomyślny sposób. Kwestia tylko, kiedy zacznie dostawać pieniądze, czy od września, czy później. Dziś u nas koniec tzw. sezonu. Może będzie spokój.
Halusia zdaje 12-go egzamin szoferski. Módl się. Mamy Forda 1938 za $ 250. Dziś przyjeżdża
Kara z mężem. 21 paź[dziernika] mam wieczór w
Bostonie. Czy przyjedziesz? Pisz, ale nie tak krótko. Uściski
K. &
H.
Dopisek na lewym marginesie drugiej strony:
Weź od
Terleckiego sztukę i napisz, czy chcesz ją drukować?