27 Rosary Gdns. S. W.7
3.III.50
Drogi Kaziu. – Uważam Cię za jednego z najmądrzejszych ludzi (pomijam mnóstwo innych zalet), ale rady w zakresie zdobywania prenumeratorów są nieco naiwneTen i dalsze fragmenty listu wskazują, że jest on odpowiedzią na niezachowany list Wierzyńskiego z okresu między 20 lutego a 3 marca 1950 r.. Nie mogę nawet żałować, że nie jesteśmy „Esquire’em”, bo gdybyśmy byli, nie rozsyłałbym takich dziwek, tylko „Esquire’a” bym sprzedał i założył wielkie pismo w rodzaju „Wiadomości Literackich”, do którego dokładałbym chętnie milion dolarów rocznie. Jeśli chodzi o ankiety i konkursy, to nawet za dawnych czasów nie miały one powodzenia masowego, cóż dopiero teraz. „Wiadomości Polskie” miały 7200 nakładu. Zrobiliśmy konkurs z nagrodą na poznawanie z fotografii zabytków polskich (bardzo łatwe). Przyszło kilkanaście odpowiedzi. Jeżeli uważasz, że jest tylko pięciu pisarzy na emigracji, dlaczego każesz wskazywać piętnastu najwybitniejszych? I kogo to zajmie? Żadne zdobywanie prenumeraty nie pomoże. Pismo, takie jak nasze, musi być subwencjonowane, a suma 500 dolarów miesięcznie, której potrzebujemy, jest humorystyczna. A może po prostu rozesłać listy do bogatych Amerykanów antybolszewickich z apelem, z powołaniem się, by zasięgnęli opinii w Waszym Komitecie? Ja w to nie wierzę, ale to lepsze niż ankiety i konkursy. Przyślij lepiej przepis na befsztyk tatarski. Leszek pisze peany o Halusi i TobieZob. list Jana Lechonia do Mieczysława Grydzewskiego napisany po 23 lutego 1950 r., w którym czytamy: „Kazio jest nie tylko moim przyjacielem, ale już teraz moim bratem, nie mam nikogo bliższego od niego i przez te lata nauczyłem się wielbić różne jego cnoty, których wagi i solidności nie doceniałem i które dopiero na tym okropnym wygnaniu pokazały swoją wyjątkowość. Tak samo zresztą Halusia jest teraz kimś tak poważnie, tak wzruszająco ludzkim, tyle z siebie zrobiła – że myślę o niej z najgłębszą czułością i podziwem. Wy tam w Anglii macie inne kłopoty wygnańcze – u nas najgorsze to samotność, wynikająca i z naszej małej liczby, i z poziomu dość bardzo słabego tutejszych ludzi, i ze specyficznego życia w New Yorku, gdzie nikt nie ma na nic czasu i przez to wszystkie przyjaźnie usychają” (M. Grydzewski, J. Lechoń, Listy 1923–1956, t. 1, oprac. B. Dorosz, Warszawa 2006, s. 309)..
Od 1 lipca zwijam kitę, przechodzę na Assistance Board (9 dolarów tygodniowo, ale można wyżyć) i zabieram się z trzydziestoletnim spóźnieniem do pracy.
Stasia Masłowska, która jest w teatrze w Bielsku, pisze mi, że bardzo jej przyjemnie było słyszeć Ciebie przez radio mówiącego o swojej książce o Chopinie.
Ściskam Was serdecznie.
Napisz o Twoim zdrowiu. Czy wyszedł? A jeśli wyszedł, czy duży?
Przyślij go na pamiątkę.
A może dać fotografię?