Drogi Kaziu,
Zanim dostaniesz mój wiersz – piszę na razie złą i zdenerwowaną prozą – wczoraj miałem jakąś gorączkę, którą mi Jachimowicz przepędził, ale jakiś ból głowy i łamanie w kościach zostały. Nie jestem pewny, czy to było zaziębienie, czy jakaś infekcja z zęba. Wiesz dobrze, że takie głupstwa w naszym wieku (co tu gadać) robią złą krew i przeszkadzają pracować. No, ale mam nadzieję, że na tym się skończy. Jak z Tobą? Co kamyczek? Postaraj się wyewakuować go czym prędzej, bo mam wielkie zamiary na ten karnawał. Niezależnie od „Polka Bal” – postanowiłem wszystkie noce spędzać w Asturii, u Turka i w Bristolu. Tadzio Herse, Piesio RaciborskiByć może chodzi o Jakuba Raciborskiego, pseudonim Kuba., Karol Adwentowicz, Rulikowski, Żochowski, WęgrzeckiNie udało się bliżej zidentyfikować postaci., Tala, Zarzycka, Maryna, Wiera, SabciaNie wiadomo, o kogo chodzi. [?] – wszyscy pytają się o Ciebie. Mamy zamiar robić w tych dniach „fenomenalną organizację” u LuniaLechoń nawiązuje tu do przyjęć, którym osobne wspomnienie poświęcił też Wierzyński, pisząc: „Lunio Fiszer zasłynął z wielkich, hucznych zabaw urządzanych w jego obszernym, kawalerskim mieszkaniu przy ulicy Emilii Plater. Nad drzwiami wisiała tam tabliczka z napisem: «Towarzystwo Księgarń Kresowych». Nikt nie wiedział, co Towarzystwo to zdziałało, z pewnością jednak uchroniło właściciela od wizyty i rekwizycji ówczesnego urzędu mieszkaniowego. Wieczory miały swoje programy dowcipnie pisane przez Lechonia i ozdobnie wydawane przez Fiszera. Zaczynały się od kolacji, do której czasami zasiadało po 50 osób lub więcej, w dwu szychtach. Gdy druga szychta zajmowała miejsca przy stole w jadalni, pierwsza oddawała się szaleństwu w innych pokojach. […] W zabawach rej wodził Lechoń, nie prześcigniony w dowcipie i wybuchający słynnym swoim śmiechem, którym zarażał wszystkich. […] Na przyjęciach zdarzały się przedziwne rzeczy. […] Niektóre zabawy zaczynały się w Warszawie, a kończyły we Lwowie, dokąd jechało się autem albo koleją, aby tam wpaść w ręce lokalnego wodzireja, Alfreda Altenberga” (K. Wierzyński, Pamiętnik poety, oprac. P. Kądziela, Warszawa 1991, s. 138–140). na Emilii Plater. Więc wysraj ten kamyczek czym prędzej, bo nie wykręcisz się od „Czystej Wyborowej”. Bardzo Ci dziękuję za życzliwą wzmiankę w pięknym wierszuTu w odpisie maszynopisowym odnośnik, a na dole strony wyjaśniający dopisek ręką Haliny Wierzyńskiej: „Wiersz KW pt. Dziady drukowany w «Wiadomościach» 22.I.1950”. Na dole strony odpisu maszynopisowego także dopisek odręczny: „Wiersz Pan Twardowski dedykowany KW”.. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby – ale między przyjaciółmi powiem Ci szczerze: że nie podoba mi się gastronomiczna strona Twojej ostatniej woliWiersz Dziady rozpoczyna się strofą:
„Przynieście mi butelkę Tavela,
Porcję camemberta i kilka saltzstangli
I połóżcie to przy wejściu,
Na ciepłym, otwartym Cmentarzu w Nowej Anglii”.
Tavel – to marka francuskiego wina z rejonu Awinionu; żartobliwe niezadowolenie Lechonia w tym wypadku nie było uzasadnione, wino to bowiem uchodziło za ulubiony gatunek m.in. króla Ludwika XIV, Honoriusza Balzaka i Ernesta Hemingwaya; saltzstangle zaś to spolszczenie od niem. Salzstangen, oznaczające słone paluszki, tu chodzi jednak zapewne o rodzaj słonego pieczywa w kształcie rożka, popularnego w Galicji przed I wojną światową.. Ponieważ ma to być moje sąsiedztwo na cmentarzu, więc żądam: Pommery Greno 1937Mowa o ekskluzywnym gatunku szampana pochodzącym z doskonałej winnicy Alexandre’a Louisa Pommery’ego i Narcisse’a Greno, działającej od 1858 r. w okolicach Reims i lè homard à la crèmeFranc.: homar w śmietanie. (według recepty z Restaurant des Fleury, rue des Abbesses). Ja piszę – z przerwami wywołanymi tym filmemNotatki dziennikowe Lechonia z okresu od października 1949 r. do stycznia 1950 r. zawierają wiele uwag dotyczących pisania przez niego bliżej nieokreślonego scenariusza filmowego „na tematy brazylijskie”, we współpracy z Wincentym Bejtmanem i zapewne na zamówienie „biura filmowego Departamentu Stanu”, którego to zadania podjął się wyłącznie ze względów finansowych, a ostatecznie stało się ono obciążeniem i intelektualnym, i psychicznym, uniemożliwiającym inne prace, w tym upragnione pisanie powieści. i wśród różnych innych przeszkód, z których jedna jest tak delikatna, że muszę się z nią zwierzyć. Otóż zacząłem pisać sztukę na temat Oberammergau – dzieje się wprawdzie nie w Oberammergau – ale temat był to Nazista, który ma grać Chrystusa. Opowiadanie Tadeusza NowakowskiegoTu mowa o jego opowiadaniu pt. Oberammergau, wydrukowanym w „Wiadomościach” 1950, nr 4 (199) z 22 stycznia. Lechoń zanotował 28 stycznia 1950 w Dzienniku: „Przypomniał mi się początek s z t u k i o Oberammergau. Kiedy mi to się zaczęło roić, coś mi mówiło, że ktoś na tę samą myśl wpadnie, po prostu pomysł sam prosi się o sztukę czy nowelę. Teraz zapowiadają «Wiadomości» prozę Tadeusza Nowakowskiego pt. Oberammergau. Ciekaw jestem, czy to będzie podobne do tego, co ja obmyśliłem. Jeśli nie – spróbuję zabrać się do tej sztuki”; jednak lektura opowiadania pozbawiła go złudzeń i 1 lutego z goryczą konstatował: „Oberammergau Nowakowskiego – to, co myślałem. Nie tylko jest w tym motyw nazisty grającego Chrystusa, ale i Amerykanów chcących zrobić biznes na «Chrystusie w technicolor». Nie sposób teraz pisać o tym sztuki. Każdy by podejrzewał, że jednak ściągnąłem to z Nowakowskiego” (J. Lechoń, Dziennik, wstęp i konsultacja edytorska Roman Loth, Warszawa 1992, t. 1, s. 196 i 200). oczywiście uniemożliwia mi dalszą pracę – bo każdy powie, że ukradłem pomysł, choć oczywiście był on niejako „w powietrzu”. Ale poza tym inne roboty idą wśród mozołu. Powieść, jeden wiersz pisany w pocie czoła i, jeśli tak można powiedzieć, ducha, codzienna porcja pamiętnika i nerwowe krzątanie się koło innej sztuki. Byle tylko rzeczy tak jak teraz układały się! Jeśli tak będzie – nie zrobię Ci wstydu na tym cmentarzuLechoń obsesyjnie wraca do sprawy pochówku np. na Skałce; myśli tej dawał wyraz także w kontaktach z innymi – 13 marca 1950 r. zanotował w Dzienniku m.in.: „Spotkałem Czapskiego, któremu powiedziałem: «Ja już żyję teraz tylko dla nekrologu». Oczywiście to «licentia poetica». Ale nie ma już naprawdę czasu na nic, co nie jest najważniejsze” (J. Lechoń, Dziennik, wstęp i konsultacja edytorska Roman Loth, Warszawa 1992, t. 1, s. 238).. À propos wstydu. Bardzo się cieszę, żeś się przekonał, że Czapski jest tym, co o nim mówiłem. Ponieważ żyjemy w czasie odwrócenia wszelkich wartości, więc grozi nam, że „Wiadomości” upadną, a „Kultura” dostanie pieniądze i ta gigantyczna „fryga”, ta „Fuga”Tak wabił się ulubiony pies Grydzewskiego rasy airedale terrier; swoim czworonożnym przyjaciołom poświęcił Grydzewski osobny tekst (wydrukowany już pośmiertnie, odnaleziony w rękopisie w papierach redakcyjnych) pt. Fuga i Voss, „Wiadomości” 1973, nr 15–16 (1411/1412) z 15–22 kwietnia., ten Father Divine, ta słowem „La Czapska” będzie wyrokowała o literaturze. Ostatnio „Kultura” pod maską „Przyjaciół poety” wydała zupełne gówno, zasrany poemat JantyChodzi o Dzieje pewnego romansu. Suita pod film rysunkowy na dwa głosy i osiem batut, Paryż: Nakładem przyjaciół poety 1950.. Radzę Ci, zastanów się, czy nie należałoby dobrać się jakoś do tej „Reduty” i powiedzieć coś publicznie o tym humbuguAng.: bezsens; oszustwo. Analogiczny fragment znalazł się w liście poety do Grydzewskiego z 8 lutego 1950 r.: „Czapski, który jest reinkarnacją Osterwy i odmianą Father Divine (taki prorok – Murzyn), kręci się tu jak fryga i Fuga za pieniędzmi na «Kulturę». Czy widziałeś kretyński poemat Janty wydany przez «Kulturę» z tartuffowskim napisem «Nakładem przyjaciół poety»? Ach! Czemu ja już nie mam zdrowia i czasu, aby rżnąć takie draństwa? Pomyśl, że «Kultura» wydaje parę tomów Piaseckiego, Janty, faszysty Malapartego, Wańkowicza paszkwile – i to się nazywa «Kultura». Mówię Ci, Mieciu – bij skurwysynów” (M. Grydzewski, J. Lechoń, Listy 1923–1956, oprac. B. Dorosz, Warszawa 2006, t. 1, s. 293).. Aniela ostatecznie zwariowała, siedzi za kratą w BellevillePrawdopodobnie jest to żart o trudnym dziś do wyjaśnienia znaczeniu. i woła „Wańkowicz for President!Ang.: Wańkowicz na prezydenta! Czapski! Czapski Hosanna! Hutten Morgen! Hutten Morgen!Złośliwe przekręcenie zwrotu niemieckiego Guten morgen – dzień dobry, ironicznie nawiązujące do pełnego brzmienia nazwiska Hutten-
-Czapski; pierwszego członu (podobnie jak tytułu hrabiowskiego) Józef Czapski nie używał. Kundlizm! KundlizmNawiązanie do broszury Wańkowicza pt. Kundlizm (Rzym 1947), w której autor, chcąc przygotować rzesze Polaków do życia na obczyźnie w warunkach emigracji, poddał surowej krytyce wady narodowe; ten stworzony przez Wańkowicza neologizm oznaczać miał godną pogardy postawę będącą przeciwieństwem autentyczności, szlachetności, bezinteresowności i podkreślał skłócenie polskich środowisk.! Żagwiący kundlizm! Na tropach Kundla! AltissimoŁac.: najwyższy.! Altissimo Janta!”. Podobno leczą ją wierszami Kwaśniewskiego, które ją bardzo uspokajają, tak że czasami tylko kwili jak Ofelia, daje do zrozumienia, że Czapski jest Hamletem, czy ArletemWydaje się, że jego nazwisko pojawia się w liście Lechonia raczej przypadkowo jako rym-skojarzenie „Hamletem–Arletem”, aczkolwiek był na pewno postacią znaną obu korespondentom., i że zabrał jej dziewictwo. Podobno w najbliższych dniach ma ukazać się poemat Czapskiego Rozmowa z Matką Anielą Mieczysławską.
Kaziu drogi! Miewaj się dobrze, pisz i pisz do mnie. Cóż mam Ci mówić o mojej przyjaźni. Jest po prostu „żagwiąca”.
Ucałuj Halusię i Ciebie. Przyjadę niedługo na week-end (avec Mademoiselle, bien entendu), uprzednio wywiedziawszy się, czy to będzie możliwe.
Ściskam Was najmocniej
Wasz
Cyprian Kamil Lechoń