Sag Harbor 26 marca.
Kochany Mietku,
W ostatnim Twoim liście nie mogłem odczytać paru wierszy, tych z końca, cóż to za potworna rzecz maszyna i to jeszcze taka, która pisze niewyraźnie! Ostatecznie nie wiem, czy dostałeś
notatkę o prasie Chopina: proszę o wiadomość, może być nawet ołówkiem. Napisz mi też, jak Ty odczytujesz listy
Leszka, bo ja, który uchodzę za odgadywacza wszystkich rękopisów, nie mogę dać sobie z jego pismem rady. List do
Z. wręczony. Do
„Socj[alisticzeskiego] Wiestnika”Zob. list z 24 lutego 1950 napisałem, by Ci posłali rachunek.
OpalińskiemuZob. list z 7 marca 1950. posłałem $3 jako procent. Agenta dla pisma nie mogę Ci wskazać, ale bez stałego orędownictwa nic tu nie zdziałasz. O lipcu nie chcę myśleć i nie mogę sobie wyobrazić zamknięcia wydawnictwa
Zob. list z 3 marca 1950. Jest tu
Czapski, który zbiera pieniądze na
„Kulturę”.
BurrowaW pierwszej połowie 1950 r. Józef Czapski odbywał podróż po Stanach Zjednoczonych i Kandzie, która za sprawą jego licznych prelekcji i spotkań z Polonią amerykańską miała rozpropagować „Kulturę” w tamtejszym środowisku i umożliwić zdobycie źródeł finansowania (nowych prenumeratorów lub fundatorów poszczególnych numerów). Majowy zeszyt „Kultury” z 1950 (nr 5) na stronie przedtytułowej umieścił informację „Numer poświęcony p. Cecylii Burr”. Na temat pomocy Cecylii Burrowej dla „Kultury” zob. J. Giedroyc, A. Janta-Połczyński, "Korespondencja 1947–1974", oprac. P. Kądziela, Warszawa 2009, która odmówiła prenumeraty dla
„Wiad[omości]” Halusi, dała na publicznym zebraniu $1000. Z
Czapskim widziałem się raz podczas jednego z pobytów „nerkowych” w
N.Y., zrobił na mnie jak najgorsze wrażenie. To źle wychowany człowiek, hucpiarz, pretensjonalny kokiet, głupi politycznie, no i zły malarz.
List przesłany mi przez Ciebie posyłam
SolskiemuZob. list z 16 marca 1950. Znałem jego treść, bo pisał do mnie autor. Czy da to rezultat w
Komitecie, wątpię. Proszę Cię, poślij
numer z moimi wierszamiMowa o wierszach: "Moreny", "Do greckich pasterzy", "Jeleń", "Wiersz na pocieszenie", "Buchalteria", "Dziady", „Wiadomości” 1950, nr 4 (199) z 22 stycznia, umieszczonych później w tomie Korzec maku pani
Notley"Ballada o słownikarzu", "Our Town", "24 szyby w oknie", "Piosenka więzienna", "Dzikie gęsi", "Słota", "Śpiewane między drzewami", "Postscriptum", „Wiadomości” 1950, nr 11 (206) z 12 marca; utwory znalazły się później w tomie "Korzec maku". Zob. list z 8 lutego 1950 oraz list z 13 lutego 1950, a mnie bądź łaskaw przysłać cztery egz[emplarze]. Załączam Ci dwa wiersze
Były to wiersze "Przeprowadzka" („Wiadomości” 1950, nr 18 [213] z 30 kwietnia) i "Zapach" („Wiadomości” 1950, nr 24 [219] z 11 czerwca), później umieszczone w tomie "Korzec maku". Zapowiedź ukazała się w „Wiadomościach” 1950, nr 15–16 (210–211) z 16 kwietnia. , już ostatnie, z prośbą o zamieszczenie: „W następnych numerach…”. Ale daj mi teraz trochę odpocząć. Ostatnia porcja bardzo się podobała
Zob. list z 8 lutego 1950. Od
Leszka mam panegiryk
W liście z 24 marca 1950 r. Lechoń pisał do Wierzyńskiego: „Bardzo, bardzo piękne wiersze. Cały świat i Twój świat własny – uważam, że Twój najbardziej własny – gdzie poruszasz się z budzącą zazdrość lekkością starego Ariela – czy młodego Prospera. Mówię o zazdrości, bo czuję potworny ciężar mej retoryki, mego sexu, mej prozy, nie mówiąc o wirusie – gdybym chciał lecieć za Twymi gęsiami – od razu upadłbym i zostałaby po mnie mokra plama. Ściskam Cię serdecznie, mój młody przyjacielu. Osiągnąłeś młodość poetycką – większą niż w "Wiośnie i winie" – lekkość niezrównaną, a pełną wagi. Czy zechcesz jeszcze przyjaźnić się z nieudanym oratorem, ciężkim prozatorem, słowem człowiekiem skończonym – jakim jestem? Czy mógłbyś mi dać radę, jak odzyskać talent” (Zob. list Jana Lechonia do Kazimierza Wierzyńskiego z 24 marca 1950). Obszerniejszy komentarz znalazł się w dziennikowych notatkach Lechonia: „Bardzo piękne wiersze Wierzyńskiego w «Wiadomościach». Jest w nich lekkość młodzieńcza, z którą mówi rzeczy ważne, pełne doświadczenia. Można by się łudzić, że ta irracjonalność jest tuwimowska, ale nie – jest to inny świat, inna wizja, inne obrazy i inna muzyka. U Tuwima to czary, to prawie czarna magia, jakieś się w nich dzieją awantury zmysłowe, diabeł raz po raz robi w nich swe sztuczki. Tutaj – wszystko jest jakby odwcielone, jakby naprawdę z kluczem gęsi płynące po niebie. Wierzyński jest lirykiem, i teraz właśnie jego liryzm kulminuje. W tych wierszach jest cudowna młodość i zarazem bardzo wielka sztuka, można by powiedzieć – mistrzostwo. Wiem, że robi on sobie najwięcej ze swoich patriotycznych tyrad, ale po pierwsze pełno w nich prozaizmów, a poza tym – po Mickiewiczu i Słowackim – cóż jeszcze o tych rzeczach można patetycznego powiedzieć? Staś Baliński znalazł własny ton prawie rodzinny, jakby Polska była dziedzictwem po Odyńcu i Ludwice Śniadeckiej – jego kameralność, stylizacja pod romantyków – są wynalazkiem i ratunkiem przed oracją. Myślę, że ten tom, który teraz Wierzyński pisze, będzie jego najbardziej własną rzeczą i będzie czytany zawsze. W nim są prawdziwe czary, naprawdę inny świat, wyższą łaską przed nim otwarty. W nim jest on poetą beznadziejnie i niczym więcej. To najlepsze, co można powiedzieć o wierszach” (J. Lechoń, Dziennik, wstęp i konsultacja edytorska Roman Loth, Warszawa 1992, t. 1, notatka z 24 marca 1950 r., s. 248–249).. O
Tuwimie pisze się w
„Wiad[omościach]” za dużo, nieproporcjonalnie wiele w stosunku do jego obecnej produkcji i znaczenia dla nas. Jest więcej zdrajców niż on i są lepsi poeci. Jeśli dałoby się policzyć, ile razy i z jakich powodów pisano o nim w
„Wiad[omościach]”, należałoby to tłumaczyć chyba przez jakiś uraz (który moim zdaniem nie powinien wyrażać się publicystycznie).
Silva bardzo ciekawy, miałbym mu do zarzucenia, że niektóre zdania są za długie. Ale nie mów mu o tym, tylko go uściskaj.
Tuwim powinien teraz przejść kwarantannę milczenia, kolej na
Słonimskiego[M. Grydzewski], "Silva rerum", „Wiadomości” 1950, nr 27 (222) z 2 lipca; tekst dotyczy zmian dokonywanych przez poetów, m.in. Słonimskiego i Tuwima, w wydawanych po wojnie w Polsce wyborach wierszy – według Grydzewskiego „Fałszowanie własnych utworów stało się pod dyktaturą totalną rzeczą powszechną”..
Litka Liphard dostała istotnie
Book-of-the-Month. Wybrali ją na czerwiec. Jest to obok kina jedyny sposób zarobienia pieniędzy na książce. Przynosi to z miejsca kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Gdyby mnie wybrali, miałbym zapewnioną egzystencję i możliwość swobodnej pracy, pojechałbym do Europy, przywiózłbym
Grzesia i
„Wiadomości” nie miałyby kłopotów przynajmniej na najbliższą przyszłość. Z wszystkich podobnych organizacji, a raczej przedsiębiorstw
Book-of-the-Month jest najpoważniejszy i bez konkurencji.
Ściskam Cię serdecznie,
Halusia całuje, oboje zapraszamy na befsztyk tatarski, tort orzechowy, wypoczynek i nowe życie w tym kraju, gdzie można, a nawet wypada sto razy zbankrutować i zawsze zaczynać od nowa.
Kazimierz Czytelny
Dopisek na dole trzeciej strony:
Numer
„Odrodzenia” ze
złymi wierszami denerwującego zdrajcy i podleca dostałem – i dziś odsyłam pod adresem
Weintrauba. Czy KOCHASZ? Owszem tak, ALE NIE MNIE. Podobno wolisz
KUNCEWICZA? Czy tak?