Sag Harbor 11 marca, 1951
Kochany Mietku,
Wczoraj wróciliśmy z Nowego Jorku. Chciałbym czym prędzej otrząsnąć się z tych nieprzyjemnych dwu tygodni, wypełnionych nieustanną krzątaniną koło wszystkich możliwych spraw i prawie doskonałym rozczarowaniem – i dlatego od razu zasiadam do listów.
Z Deanem rozmawiałem kilkakrotnie o „W[iadomościach]” – bez realnego skutku. Powiedział mi, że pismo ma jak najlepszą reputację, ale Komitet nie ustalił jeszcze swej polityki co do problemów europejskich i stąd zwłoka w decyzji. Znam tę piosenkę na pamięć i dlatego byłoby dobrze, gdyby Racz[yński] napisał do Michałowskiego, że na dalszą zwłokę nie ma już czasu. Pamiętaj, zrób to. Z Jacksonem nie udało mi się spotkać. Łatwy dostęp do niego ma Czermański („Fortune”), którego J[ackson] sprowadził z Brazylii. Napisz do Cz[ermańskiego], bo choć należy on do najmniej uczynnych ludzi, może jednak zapłonąć nagle energią, co mu się czasem zdarza. Ja dopilnuję, żeby nie wykręcił się zbyt tanim kosztem. Nie będę Ci streszczał innych rozmów, byłoby tego za wiele; w sumie mam wrażenie, że Komitet pieniądze da, tylko działa podobnie jak w innych wypadkach – irytująco powoli. Chciałem Ci oszczędzić jednej rzeczy, ale widzę, że to niemożliwe. Napisz koniecznie do Jędrzejewskiego, per Panie Profesorze, że wiesz o jego szlachetnej akcji i pomocy w Komitecie i dlatego pozwalasz sobie zwrócić się do niego w sprawie „Wiad[omości]”, tym bardziej że nie jest to Twoja sprawa osobista, lecz dotycząca kultury polskiej, co nikomu nie może być bliższe niż jemu. Dodaj, że jakkolwiek inni zajmowali się tą sprawą, to jednak jego łaskawa interwencja może być najważniejsza, itd. w tym stylu. Niech Cię nie bierze obrzydzenie, ja sobie też muszę co chwila to uprzytomniać, niestety, inaczej nie możnaCały ten akapit zakreślony przez Grydzewskiego na czerwono; w tekście przekreślony fragment od słów „Z Jacksonem nie udało mi się spotkać” do „żeby nie wykręcił się zbyt tanim kosztem”, tj. dotyczący Zdzisława Czermańskiego. Wzdłuż tego zakreślenia, na marginesie, uwaga ołówkiem ręką Grydzewskiego: „Proszę o przepisanie”; na górze pierwszej strony tak samo sporządzona uwaga: „b. pilne”..
Szyprowski mówił mi, że wysłał Ci zebrane prenumeraty. Napisz mi, czy to prawda. Nic nikomu nie wierzę. Czy nie zwróciłbyś się do p. Edwardy Mortkowicz Markoe, siostry Jakuba, siwej i miłej pani, którą pewnie pamiętasz z Mazowieckiej (Mrs. Edna Markoe c-o Mrs. Osnos 225 West 86 New York 24, N.Y.), by ona zajęła się też zbieraniem prenumerat? Ma ona dostęp do polskich Żydów, których Sz[yprowski] nie zna, tylko żeby on się nie obraził i nie zrzędził, że „samo wydawnictwo utrudnia mi pracę” (pono nie przysłaliście mu więcej egz[emplarzy] okazowych, o co prosił). A może oni oboje zeszliby się razem i naradzili się, co dałoby się zrobić? Napisz mi, mogę to zasugerować Sz[yprowskiemu]. Nie mam co do niego urobionego zdania, może w Londynie znają go lepiej, był tam sekretarzem Zw[iązku] Dziennikarzy. Poddałem mu myśl, by urządzić wieczór współpracowników i przyjaciół „W[iadomości]”, może to co da. Markoe wydaje karty świąteczne i zna tutejszy rynek. Więcej nie udało mi się zrobić.
Burrowa jedzie z końcem marca. Przygotuj Raczyńskiego. Leszka sprawa ma być załatwiona z końcem miesiąca – pomyślnie. Jest to najdziwniejszy człowiek, jakiego znam, znosi z niezwykłą wytrzymałością sytuacje, które byłyby zgubą dla kogo innego, ale wszystko to jakby nie pomnaża jego wiedzy życiowej. Stasi nie mogę posłać Ziemi wilczycy, bo nie mam ani jednego egzemplarza – może Ty masz? Twojemu znajomemu z Irlandii mógłbym wysłać polski egz[emplarz] Ballady o Churchillu, czy zrobić to? Proszę Cię, daj ogłoszenie w piśmie, że wyszedł Korzec maku, Veritas nigdy na to się nie zdobędzie. Polecam Twojej pamięci tę książkę, jak również Chopina. Czy zajrzałeś na str. 32?Zob. list 260, przyp. 2. Dlaczego tak długo mnie nękasz?
Teraz o sprawie ostatniej i najważniejszej: kto to jest Taniusia? Oczywiście nie pytałem Leszka, bo dlaczegoż miałbym tracić przyjemność i nie domyślić się samemu? Tala Potocka! Na czym to opieram, nie wiem sam. Na niczym. Na przypadkowej Twojej wzmiance, że ona poszła do Veritas i wysłała mi Korzec maku. Czy zgadłem? Jeśli tak, to może nie na próżno byłem wielbicielem jej matki, [a] ją samą nosiłem na rękach w Jabłonnie. Napisz natychmiast. Błogosławię Cię na nową drogę życia, niezależnie od tego, jaką wybierzesz.
Ściskam Cię serdecznie, od Halusi załączam czułości
Kazimierz
P.S. 1) Załączam wzmiankęTekst nie zachował się. Być może, chodziło o zamieszczoną później w dziale Kronika notatkę „Chopin” Wierzyńskiego po japońsku, „Wiadomości” 1951, nr 14 (262) z 8 kwietnia..
2) Simon mówił mi, że Cassell nie może uwzględnić poprawki co do portretu Delfiny, o czym pisał Ledóchowski Zob. list 305., bo książka jest w robocie. Wynika z tego, że ją wyda. Czy nie zechciałbyś napisać do niego i zapytać go, kiedy to nastąpi – i zsynchronizować jakoś z tym faktem recenzję w „Wiad[omościach]”? Bardzo będę Ci wdzięczny. Odkrycie Ledóch[owskiego] zatrzymaj przy sobie.