4.II.58
Drogi Kaziu. – Rozmawiałem dziś ze Świderskim. Powiedziałem mu, że nie jest to moja sprawa i że Ty decydujesz, ale że osobiście uważam, że powinien mieć 50 procent tylko od tego, co sprzeda własnym przemysłem. Odpowiedział, że to mu się nie opłaci, bo w reklamę książki musi włożyć pieniądze, a może się zdarzyć, że np. na ogłoszenie w „Dzienniku” odpowie ktoś wpłaceniem do „Wiadomości”. Odpowiedziałem, że przecież największa ilość egzemplarzy pójdzie przez komitet w Ameryce i że trudno, by np. od 500 zaabonowanych tam egzemplarzy miał dostać 750 dolarów (25 procent). Zaproponował wobec tego, że na razie nie będzie się książką zajmował, a dopiero po jej wydrukowaniu weźmie skład główny, z tym że od tej chwili wszystko będzie musiało przechodzić przez jego ręce. Propozycja ta wydaje mi się rozsądna, a ewentualne ogłoszenie w „Dzienniku Polskim” można pokryć z tego, co wpłynie do „Wiadomości”, albo się bez niego obejść. Rzecz prosta na nic nie namawiam, bo się na tym nie znam.
Uściski serdeczne.