26 lipca 58.
Kochany Mietku!
Niepokoję się stanem Bormana i niecierpliwie czekam na Twój list i wiadomości o nim.
Nazwisko Żanulki jest: Flourens. Adres podała Ci ZosiaNie można wykluczyć, że obawy Zofii Floyar-Rajchmanowej mogły mieć związek z komentarzem, jakim Jan Lechoń opatrzył jej córkę w liście do Mieczysława Grydzewskiego z okazji jej ślubu - zob. list z 30 maja 1954, która bardzo martwi się jej postępowaniem.
Jak mogłeś przypuścić, że chciałbym, byś dla mnie obliczał wszystkie pieniądze! Myślałem, że przy Twoim geniuszu organizacyjnym masz gdzieś to odnotowane i wystarczy jeśli spojrzysz na wykaz. Never mindAng.: nieważne.. Z Instytutu dostałem około 20 nazwisk, których jeszcze nie ogłosiłeś, poza tym kilka nadesłanych znacznie wcześniej nie udało mi się znaleźć, m.in. Falenckiego. Szarpnął się on aż na 10 egzemplarzy, jeszcze w maju.
Ucałuj bardzo serdecznie Rysię, do której napiszę osobno. Dostałem list od p. Kozłowskiej, jej kuzynki, która z Bostonu przeniosła się do Detroit, ale nie podała mi adresu, nie mogę więc jej odpisać. Powiedz to Rysi, bo mi jest nieprzyjemnie. One zdaje się mają się spotkać w Londynie. Nie przyjedziemy przed jesienią, jeśli w ogóle uda mi się przyjechać, tak że z Rysią się nie zobaczymy. A tak bardzo chciałbym!
27-go przyjeżdża do nas Leszcza. 1500 mil samochodem, żeby się ze mną zobaczyć, to wzruszające. Załączam Ci wycinek o Luniu FiszerzeWycinek nie zachował się.. Wiersz AntoniegoA. Słonimski, Jan Lechoń, „Nowa Kultura” 1956, nr 28. o Leszku piękny. Napisany w trzecią rocznicę śmierci. O ileż to bardziej ludzka reakcja niż u Jarosława, który po śmierci Leszka wypominał mu, że w Astorii wypisywaliśmy nazwiska gości zapraszanych do Lunia z pominięciem jego, JarosławaJarosław Iwaszkiewicz pisał: „…Lechoń był mistrzem ceremonii wielkich przyjęć u jednego z księgarzy warszawskich, L[udwika] F[iszera], które to przyjęcia cieszyły się w ówczesnej Warszawie wielką sławą. Niestety, nie mogę o nich nic powiedzieć, gdyż nie byłem do nich dopuszczony (tak samo jak słynnych «Łabardanów» u Ferdynanda Goetla). Wiedziałem o zbliżaniu się takiego przyjęcia dzięki temu, że Lechoń i Wierzyński zajmowali osobny stolik w «Astorii» i w nie kończących się «koncyljabulach» układali spisy zaproszonych i spisywali listy gości. Nie listach tych nigdy nie istniały nazwiska Słonimskiego lub Iwaszkiewicza” (J. Iwaszkiewicz, Książka moich wspomnień, Poznań 2010, s. 348 ).. Świnia z kompleksem niższości.
Ściskam Cię serdecznie i mocno.
Kazimierz