9.5.58
Drogi
Kaziu. – Potwierdzam odbiór
listów z 4 i
5 maja. Na
Majorkę pojechałem statkiem. Powrót był okropny: po raz drugi w życiu chorowałem na morzu i przysiągłem sobie, że już noga moja nie postanie na statku (z wyjątkiem
Dover-
Calais). Byłem w
Valldemossie. Jechałem wzruszony, ale na miejscu wszystko przeszło. Tłumy turystów i na oddzielnej ścianie portret
Ganche’a jako prezesa
t[owarzyst]wa chopinowskiego. Trudno o większą nieudolność w zrobieniu muzeum, które daje takie możliwości. Słowem jak powiedział
Or-Ot Leszkowi po wykopaniu zwłok
SłowackiegoJan Lechoń wraz z Or-Otem brali udział w sprowadzeniu prochów Juliusza Słowackiego od Polski; ekshumacja odbyła się 14 czerwca 1927 r. na cmentarzu Montmartre, po czym trumna została przewieziona drogą morską z Cherbourga do Gdyni i Gdańska, skąd Wisłą do Warszawy, następnie koleją do Krakowa, gdzie 28 czerwca złożona ją w grobach królewskich na Wawelu; obaj poeci towarzyszyli tej wędrówce na każdym etapie. W poświęconym Or-Otowi wspomnieniu Lechoń pisał: „Kiedy przewożono zwłoki Słowackiego z Paryża do Krakowa byłem z Or-Otem delegowany, aby reprezentować na tych uroczystościach pisarzy i w ich imieniu eskortować trumnę. Z tej to właśnie okazji zadzierzgnęła się między nami przyjaźń, która będzie jednym z najpiękniejszych i najbardziej rzewnych wspomnień mego życia” (J. Lechoń, Pan Artur, „Tygodnik Polski”, (Nowy Jork) 1946, nr 44, przedr. w: tenże, Portrety ludzi i zdarzeń, oprac. P. Kądziela, Warszawa 1999, s. 133).: „Żadnego wrażenia. Zupełne g…”. Nie umiem Ci powiedzieć, czy w
„Dzienniku”Zob. list z 3 lutego 1958. będzie ogłoszenie, nie utrzymuję z nimi żadnego kontaktu. Nie mógłbym się podjąć czytania rewizji, nie dlatego, że nie mam czasu, tylko dlatego, że nie mógłbym wziąć za to odpowiedzialności, bo korektę robię źle.
Karczewski, jak pamiętam z
książek Andersa i
Lechonia, przy których współdziałałem, jest bardzo dokładny i można na nim polegać, ale swoją drogą nie rozumiem, dlaczego nie może przysyłać rewizji: przecież to kwestia tygodnia różnicy, a tylko autor może dostrzec naprawdę błąd. Pogadankę
IrenyZob. list KW do MG z 7 maja 1958. wysłałem Ci dość dawno. Nie wiem, kto to jest W.R.
Błąd Grydzewskiego – chodziło o „T.R.”, zob. list KW do MG z 4 maja 1958. Znajduje się na liście
Vincenza.
Uściski serdeczne