Żywi też potrzebują pomocy i pociechy. Bez względu na to, w co wierzą – w brak Pana Boga, czy w istnienie. Pochylcie się wszyscy, kiedy Pan wchodzi pod ten dom strzelisty, aby pod nim zamieszkać.
Ale chyba nie na stałe?
Na zawsze. Albowiem powiedziane jest: ,,gdziekolwiek wnijdziesz, tam dom twój i świątynia twoja”. Poza tym mamy nakaz.
Dlaczego właśnie ja?
Budzicie zaufanie.
Ja nawet nie wiem, co to za wyznanie...
Przejdźcie się po ludziach i zbierzcie na kościół.
Tak jest, po ludziach.
A co to jest, panie, za kościół?
Siostry nie odpowiedzą, bo ślubowały milczenie. Mogą tylko śpiewać. To jest kościół wielowyznaniowy. Kazanie ideowe będzie później.
Ale będziemy tu mogli, mam nadzieję, będziemy tu mogli zostać? Zostać pod dachem, mówię.
Oczywiście. Tak długo, jak długo nie przestaniecie się modlić.
Rozumiem. Po ile płacimy?
To nie składka, tylko ofiara. Jak najwięcej.
Bóg zapłać.
Zastępca kościelnego nie płaci. Ja sam mogę zbierać.
Jak uważacie, Tera. Mnie możecie oszukać, ale Pana Boga nie oszukacie.
Może mi pan powiedzieć, gdzie my się teraz podziejemy? Jedyne schronienie w całej okolicy i – okazuje się – zajęte. I to przez kogo...
Na razie nikt was stąd, Botylda, nie wygania, a siostrzenica nawet się urządziła. Płaćcie bez obawy.
Świątynia jest podobno wielowyznaniowa. Wyznań kilka, a co z Bogiem – jeden?
Moim zdaniem jest tylu bogów, ilu ludzi. Każdy ma swojego.
Panie kościelny, tylko bez własnej teologii, proszę! Od tego są ojcowie kościoła.
A ja jednak uważam, że jeżeli Pan Bóg ma już być, to powinien być mniejszy, niż to się powszechnie głosi. I nasz. Na skalę jednostki, nie kosmosu. Niech się zajmuje każdym z nas, nie obrotami ciał niebieskich i mleczną drogą!
Teologiczny nonsens, mój synu. Dobrzy ludzie po śmierci rozpływają się i jednoczą z Bogiem, a źli wracają na świat powtórnie. Dlatego wśród żywych przeważają źli. Zadaniem naszym jest doskonalić ich, aż w którymś wcieleniu staną się dobrymi i znikną.
Czy nie byłoby lepiej, żeby Pan Bóg sobie zabierał złych, a nam zostawiał dobrych?
I zapełnił niebo łotrami, a ziemię aniołami. Rozważymy to.
Gdyby to się udało przeforsować na którymś z soborów…
Czy takie rzeczy są możliwe?
Wszystko jest możliwe, córko, ponieważ religia jest sztuką. Człowiek wciąż tworzy nowe dzieła – dlaczegóż miałby w tej jednej dziedzinie ustać? Na drugiej półkuli coraz to nowe sekty powstają, religie wybuchają jak wulkany. Módlcie się.
Jakimi słowami?
Najlepiej modlić się poezją. Człowiek prawdziwie pobożny zna wiele wierszy na pamięć.
Dziwna to liturgia. Czy wasz kościół, czy wasz, mówię, kościół jest gdzieś zarejestrowany?
Tak, synu. W niebie.
A czy przyjął się na ziemi?
Po co? To bardzo ekskluzywny kościół. Im nas jest mniej, tym więcej uwagi może nam poświęcić Pan Bóg. Przyszłość należy do małych religii, nawet tych najmniejszych, dwuosobowych, składających się z jednego Boga i jednego człowieka. Wyznawcy masowych religii giną w tłoku, a nas widać jak na dłoni.
I po co się tak eksponować... Macie coś specjalnego do pokazania?
Tak, synu. Naszą pobożność. Bo Bóg jest przede wszystkim po to, aby człowiek był pobożny. Jedynie ludziom o pobożności wrodzonej wolno nie wierzyć. Osobiście bardzo cenimy pobożnych ateistów, bowiem ich cnoty są prawdziwie bezinteresowne. Wśród reszty przeważają kramarze, co za każdy uczynek każą sobie płacić, i to słono! A najbardziej wyrachowani są święci.
Ale interesujący. Podczas gdy większość duchownych, większość, mówię, to nudziarze bez polotu, zdolni zepsuć najciekawszą religię.
Słyszałem cię, synu, mamy słuch niemal nadprzyrodzony. Dziękuję. Zanim cię nasz Bóg wynagrodzi, przyjmij drobną pamiątkę. Siostro, dajcie mu paczkę herbatników.
Leonku, to pamiątka!
Będę je lepiej pamiętał... Całe życie.
Daj mi chociaż skosztować...
W świątyni się nie je.
Każdemu wolno chwalić Pana.
Tyś nie Pana pochwalił, tylko jego sługę. Pan herbatników nie daje. Co najwyżej mannę.
Sufit by trzeba pociągnąć na biało. Może znajdzie się malarz, który by nam zrobił plafon.
Na przykład Sąd Ostateczny.
Odroczony. Odroczony bezterminowo.
Nic o tym nie wiedziałam.
Bo to pewnie jeszcze nieoficjalna, nieoficjalna, mówię, wiadomość. Przeciek.
Kto z was umie malować?
Stryj trochę malował za młodu.
Takie tam kwiaty, zwierzęta... Nic wielkiego.
A Pana Boga potrafiłby namalować?
Z głowy nie dam rady. Chyba że z natury.
A gdybyśmy dostarczyli modela?
Czy to wiadomo jak Pan Bóg wygląda?
Czy w ogóle można się z Nim skontaktować oczami? Człowiek nie może kontaktować się z Bogiem tym samym zmysłem, którym kontaktuje się z drugim człowiekiem. Do tego musi służyć jakiś zmysł dodatkowy, niestety, brakujący.
Zmysł? Ja bym powiedział, że dodatkowy umysł!
Widzę, że będziemy tu mogli założyć nie tylko świątynię, ale i akademię teologiczną.
To by mi bardziej odpowiadało. Akademia z własną stołówką.
Ja bym ją mogła poprowadzić. Z mężem.
I ze mną.
Wszyscy byśmy się przyłożyli.
Żeby tylko było jakieś zaopatrzenie.
To drobiazg. Ale wpierw trzeba uwierzyć. Trudno, że byśmy karmili niewierzących, albo wierzących w co innego niż my. Od tego jest państwo.Skreślenie cenzorskie z parafką.
Ja od razu uwierzyłem. Moja żona także.
Powoli. Pierwszy to ja uwierzyłem. Zebrałem nawet pieniądze. Co prawda nie wiem po co, bo za nie i tak tu nic nie można kupić.
Nie pieniądz jest ważny, ale sam akt ofiarowania. Akt został dokonany, oddaj pieniądze właścicielom.
Kto daje i odbiera...
U nas nie ma piekła. Tylko niebo i ziemia. Szykujcie się do ceremonii. Będziecie chwalić Pana, spożywając Jego dary.
Ceremonia jedzenia... Przysięgam, że Pan będzie z nas zadowolony.
I pomyśleć, że tyle lat jadłem w nieświadomości...
Czy jesteście pewni, że wasza wiara jest niezachwiana?
Jest może niejasna, ale nic jej niejasności nie zagrozi.
Piękne słowa!
Wiara musi być przeciwieństwem matematyki, na to nie ma rady. Siadajmy i chwalmy Pana.
Może pomóc?
Nie trzeba.
Tam jest peron.
Nie szkodzi, zrobimy wirydarz. Przydałby się rzeźbiarz i ogrodnik.
Z tym gorzej.
A z czym było lepiej? Ze wszystkim u was gorzej. Nie ujęliście jeszcze spraw w swoje ręce. Sami jeszcze nie chwyciliście się w garść. Czekacie, aż was ktoś chwyci? Czekajcie.
Módlcie się.
Jeszcze zdążymy, kiedy wrócą.
Kiedy wrócą...
Milcz, Melanio.
Jeszcze ślubów nie składała.
I powiedziała tylko dwa, dwa, mówię, słowa: kiedy wrócą... Bardzo mądre słowa.
I to ma być materiał na siostrę... Pierwsza zwątpiła!
Dzisiejsza młodzież.
Bardzo przytomna.
Nie biegać po kościele!
Zostały po nich dzwonki i kadzidło.
A Pan Bóg? Pan Bóg jest najważniejszy.
Tak...
Co wy? Chyba... chyba nie przestaliście wierzyć?!
Skądże. Jeżeli ktoś zaczął, to na pewno nie przestał. To zawsze musi trochę potrwać. Gdyby tak zaraz wyruszyć, to by człowiek jeszcze złapał.
Tylko po co?
Pociechy zaczerpnąć...
I bez tego jesteśmy pocieszni.
No co, panie kościelny Pontus? Czemu pan milczy?