Ktoś przyszedł. Znowu.
Może tacy sami jak my.
Zaraz ich wyrzucę.
Nie ma pan prawa nikogo wyrzucać. Może oni tak samo jak my potrzebują schronienia.
To nie schronisko.
A co?
Będzie to, co zechcemy. Trzeba się tylko zdecydować.
Prezesie, tu są jacyś ludzie i o coś pytają?
Na pytania będziemy odpowiadać później. Najpierw sprawy porządkowe.
Obiekt jest zajęty.
Zgoda. Ale przez kogo?
Przez nas. My tutaj coś urządzimy. Niech nikomu się nie zdaje, że nie jesteśmy do tego zdolni.
Że nie dosyć samodzielni.
Czy nie dosyć zdecydowani...
Czy pomysłowi...
I energetyczni!...
Strasznie się rozgadali, panie prezesie. Kto wam przydzielił ten niszczejący obiekt?
My sami!
Kto? Niech będzie, że władze zwierzchnie. Chyba wiecie, że istnieje władza zwierzchnia?
Zwierzchnie... Wyobraźcie sobie, moi drodzy, że my jesteśmy jeszcze bardziej zwierzchnie. Niemal najzwierzchniejsze. A przynajmniej, jeżeli jeszcze nie jesteśmy, to będziemy. Słyszeliście o Stronnictwie Popularnym?
Nie.
Pierwsze słyszę. To u nas?
Ręce opadają, panie prezesie. Tyle wydajemy na reklamę i propagandę, a taki jeden z drugim pytają, czy to u nas! Nasze stronnictwo, proszę was, jest pomyślane jako półmasowy organizm polityczny o orientacji, jak sama nazwa wskazuje, popularnej.
Co to znaczy?
Nietrudnej. Nie przerywaj pani, Leonku.
Wiec urządzimy później. Po wiecu przyjmowanie nowych członków i wręczanie legitymacjiSkreślenie z parafką cenzora.. Obecnie – lustracja siedziby stronnictwa, rozdział pomieszczeń i tak dalej.
Tu będzie zarząd główny?
Ależ skąd. Okręgowy. Natychmiast bierzemy się ostro do roboty.
Do jakiej roboty?
Nad uruchomieniem działalności. Podstawową formą istnienia stronnictwa jest działalność.
W jakim celu?
Działalność jest celem samym w sobie. Podobnie jak zabawa. I w ogóle jak wszelkie życie. Wszystko, co żyje, musi jakoś działać, inaczej marnieje.
To brzmi poważnie i szczerze.
Na początku wszystko brzmi poważnie i szczerze. Najgorszy jest ciąg dalszy.
Na coś jednak trzeba postawić i ustabilizować się. Takie stronnictwo to dobra rzecz, ja bym przystąpił.
A jeżeli nie zdobędzie władzy?
To będzie miało chociaż lokal. Nie ono pierwsze.
Coraz łatwiej się angażujesz, Tera. Żebyś nie żałował.
Po prostu przywykłem do tego miejsca. Zostanę tu, cokolwiek będzie, choćby mieli tu założyć piekło!
Podoba mi się ten człowiek. Macie pewnie jakieś wspomnienia? To dobrze. Założymy organ i będziemy się rozliczać z przeszłością. Przydacie się do obrachunkówSkreślenie cenzorskie z parafką..
Ja bym mogła prowadzić klub stronnictwa, bufet w tym klubie. Bo chyba stronnictwo będzie miało bufet, prawda?
Nigdy bym nie przystąpił do stronnictwa bez bufetu.
Będzie wszystko, nawet basen z trampoliną. Oczywiście tylko dla członków.
Proszę o deklarację.
Niech pani rozda. Tylko przestrzega: żadnej działalności frakcyjnej. Gdzie mieszkacie?
Tutaj, w siedzibie stronnictwa.
Z tym, że pokoje gościnne trzeba będzie na nowo urządzić. Mamy nadzieję, że stronnictwo nie poskąpi funduszów na remont.
Bzdura. Pierwszy raz działam w tych stronach.
Nigdy pan nie był duchownym?
Pan prezes?! Wręcz przeciwnie. Gdyby go panienka bliżej znała... Zresztą to nic straconego.
I nie siedział pan nigdy w więzieniu?
Co też pani przychodzi do głowy?
Jak można, Melanio... Przepraszam pana prezesa...
Drobiazg. Oczywiście, że siedziałem.
O, już są. Wiedziałem, że prędzej czy później przyjdą.
To też nasi członkowie?
Tak. Ale, niestety, frakcja. Skrajna lewica.
Przepraszam, a – pan prezes?...
My jesteśmy centrum.
A prawica?
Prawicy u nas nie ma, jest tylko centrum i lewica. Pamiętajcie, że należycie do centrum.
Podoba mi się ta lewica.
Przecież jeszcze nic nie powiedzieli.
Dla mnie wystarczy.
Bułka to jeszcze nie program.
Przeciwnie, to już program zrealizowany. Zawsze byłem lewicowy.
W gruncie rzeczy centrum jest mi obce, zawsze wolałem skrajności, nie ma skrajnej prawicy, to niech będzie chociaż lewica. Chodź, Melanio, na lewo...
Powoli, Botylda, zastanówcie się jeszcze.
Właśnie. Nie ma się co spieszyć. Polityka nie znosi, nie znosi, mówię, pośpiechu.
A niech sobie idą do tej lewicy – zobaczymy, kto się gorzej natnie.
Krzesełka dla kolegów, koleżanko.
Krzesełka dla drogich koleżanek i kolegów, proszę pani!
Konserwy mięsne, szproty, masło, chleb...
Sucha kiełbasa, sardynki, masło śmietankowe, ser, bułka...
Czysta, wino, dla koleżanek likier...
Koniak!
No co, Pontus, jeszcze się namyślasz?
Ja z moimi umiarkowanymi poglądami zawsze byłem, zawsze, mówię, byłem bliżej centrum.
Oboje byliśmy. Chyba że nie było centrum, tylko skrzydła. Pan z nami, panie Pontus?
Ja bym chciał wpierw posłuchać racji. Obie strony muszą mieć jakieś swoje racje.
Mają – żywnościowe! Czegóż wy, Pontus, jeszcze marudzicie?
Ja poza żołądkiem mam jeszcze głowę.
Napełnimy i głowę, nie ma obawy. Proszę pani – broszury!
Chcą koledze napełnić głowę papierem.
Nie tyle napełnić, co wypchać!
Czy możemy już jeść?
Jeszcze chwileczkę. Nie wiemy, ile przygotować nakryć.
W centrum już siadają do stołu!
Ale też jeszcze nie jedzą.
Mam, rozszyfrowałam go, Pontusa! On chce mieć talerz w każdej frakcji. Zje obiad w centrum, a na kolację pójdzie do lewicy!
Teraz jasne, jasne jest, mówię, dlaczego pytał o poglądy: żeby je zmieniać.
A pewnie. Światopoglądem uczciwego jest uczciwość.
To trochę za mało. Zawsze byłem zwolennikiem ścierania się poglądów. Niedobrze jest, kiedy wszyscy myślą tak samo.
Grunt, żeby tak samo jedli.
To też jest, moim zdaniem, niebezpieczne. I niesprawiedliwe.
Skrajnie konserwatywny pogląd. Szalenie prawicowy.
Patrzcie, on tworzy nowe skrzydło!
Uprzejmie przypominamy, że lewica już jest. Może być tylko prawica.
Daj pan spokój, panie Pontus, prawicę pan będzie tworzył? Na głodniaka?
Wolałbym nie, to znaczy, nie prawicę. Czy stronnictwo nie może mieć dwóch lewych skrzydeł?
Dwa lewe i żadnego prawego? Jak to będzie wyglądało? Jakoś niepoważnie. Żeby zupełnie bez skrzydeł, to się zdarza, ale z dwoma lewymi – to już nienormalne.
My dążymy do tego, żeby została tylko lewica – bez prawicy i bez centrum!
Bez centrum... od razu byście stracili równowagę. Nawet pojedynczy człowiek ma swoje centrum, a cóż dopiero stronnictwo.
Co by ludzie powiedzieli…
No, ludzi to my na szczęście słuchać nie musimy.
Ale oni mimo to mówią.
Niech mówią, niech nawet krzyczą – zawsze lepsze są rozruchy myśli, niż jakiekolwiek inne.
Od myśli zaczynamy.
Tylko zaczynacie. A co potem?
Stryju, nie dyskutuj. Mnie się chce jeść.
Niestety... Nie wszystko jeszcze zostało wyjaśnione.
W tej kwestii zgadzamy się z centrum.
No dlaczego?
Bo nie mamy co. Chodź pan do Pontusa – u nas jest jasna sytuacja, my wiemy, czego chcemy!
Słyszałaś, Sabinko? Pan nas zaprasza na prawo.
W tej chwili można mnie zaprosić tylko na obiad!
Zostało mi jeszcze trochę kaszy.
To już jest coś. Przyzwyczaiłem się do panów, przyzwyczaiłem się, mówię.
Żebyś tego nie żałował, Leonku... Bo jak ja się do kogoś przywiążę.
Melanio, ty wolisz kaszę?
W porównaniu z nimi jesteśmy organizacją wręcz masową.
Ledwie się tu pomieścimy. Obawiam się, że centrum i lewica będą musiały poszukać sowie miejsca gdzie indziej.
Nie da się zaprzeczyć, że macie pewną przewagę liczebną.
Ideową także!
Zaimponowali mi. Gdybym nie była pewna, że jestem niezbędna tutaj, na lewicy, to...
A ja, że jestem niezastąpiona w centrum...
Panowie, trzymajcie swoje kobiety, bo ja kaszę mam tylko dla moich!
One chcą do nas przejść dla kariery. Nie przyjmujemy!
U nas przypada dwóch mężczyzn na jedną kobietę i nie damy zwichnąć tej szczęśliwej proporcji!
Panie prezesie, wygląda na to, że mimo woli założyliśmy filię.
Która nas nieco przerosła.
Obawiam się, panie prezesie, że tak długie przebywanie na terenie filii, do tego prawicowej, zaczyna być znaczące politycznie.
Bardzo słusznie. Proszę się pakować. A wy, kolego Pontus, działajcie dalej sami, zachowując jednak minimum lojalności wobec centrum. Czy lewica zostaje?
Z prawicą? Bez dzielącego nas centrum? Musiałoby do chodzić do ciągłych starć, a oni mają chwilowo przewagę.
I lepiej znają teren.
Mamy nadzieję, kolego Pontus, że macie jakiś rozsądny program?
Owszem. Chcemy zagospodarować obiekt.
No tak, a potem?
Zagospodarować najbliższą okolicę.
A potem?
Zagospodarować dalszą okolicę.
A potem?
Cały kraj.
A potem?
Europę.
A potem?
No cóż – świat.
Dobrze. Jestem o was spokojny. Idziemy.
A kolacja lewicy została!
A centrum swoją zabrało.
Skrajności są sobie bliższe, bliższe są, mówię, niż to się powszechnie uważa.
Nareszcie coś do jedzenia...
I do picia!
Niczego nie ruszać! Krok do tyłu! No już! Wiecie, co to jest dyscyplina organizacyjna? Komu zawdzięczacie ten obiekt i ten stół zastawiony? Gdyby nie moja ideowość i przedsiębiorczość, bylibyście teraz na cudzej łasce.
Pontus, opamiętaj się, na co nam stronnictwo? Chyba nie brałeś tego wszystkiego poważnie?
Nie jestem cynikiem.
Głodni wszystko biorą poważnie.
W każdym razie ta żywność nie należy do ciebie!
Nikt nie ma prawa jej ruszać!
A to dlaczego, jeśli łaska?
To już mi się nie podoba.
Ładne rzeczy – nie ruszać...
Ponieważ może być zatruta.
No cóż... sam jestem na świecie, nikt po mnie nie będzie płakał.. Ja się dla was poświęcę.Odręczne skreślenie, prawdopodobnie ręką reżysera, niepochodzące od autora ani cenzora. Żegnaj, Pontus, żegnaj, Melanio, pani Sabino, padnijmy sobie w ramiona... Bądź zdrów, panie Leonie, i ty, Botylda...
Pan nas opuszcza?
Siadam do stołu.
Są trucizny, co działają dopiero po pewnym czasie.
Jakby trochę poczerwieniał.
Bo za prędko je.
Czy on powinien jeść, czy tylko próbować? Przecież on zmiata dosłownie wszystko!
I pewnie wcale się nie zatruje.
Wiecie co, ja też się poświęcę.
I tak do miasta cię odeślemy, Tera, żeby ci zrobili sekcję. Ostatecznie to jest zabójstwo polityczne, popełnione w toku nielegalnej walki frakcyjnej.
A może, może, mówię, nie tylko walka, ale i całe stronnictwo jest nielegalne? Prawdę mówiąc, ja o takim stronnictwie nie słyszałem.
Jeżeli Leon ma rację, to my teraz jesteśmy nielegalnym skrzydłem nielegalnego centrum! Tylko patrzeć, jak po nas przyjdą...
Kto? Tylu już przychodziło... Nakręcali nas jak zegarki i szli dalej, nie wiadomo – prawdziwi czy nie?... Może już nie ma nic autentycznego, może my jesteśmy ostatni? Nie uwierzę już nikomu, w nic! To mnie mają wierzyć, mnie. Mnie!
Ja panu wierzę, panie Pontus, tylko że pan nic nie głosi.
Dajmy spokój z tym skrzydłem, bądźmy poważni. Powiedz pan coś istotnego.
Za późno. Zjadł wszystko.
Słabo panu?
Naprawdę masz boleści?
Będę miał. Na razie ogarnia mnie senność.
Obawiam się, obawiam się, mówię, że jedyną trucizną w tej kolacji był alkohol. On się po prostu upił.