24.11.58
Drogi Kaziu. – Był u mnie dzisiaj KarczewskiW niedatowanym liście do Wierzyńskiego Marceli Karczewski pisał: „Drogi Panie, Nie wiem doprawdy, jak Pana przepraszać za tyle kłopotów i zmartwień, jakich Panu przysparza zwłoka z wykończeniem tomu poezji. Tak się jednak nieszczęśliwie złożyło, że niemal od roku mam niewielki wpływ na bieg tej roboty i w ogóle na bieg spraw w Montgomeryshire Co. W międzyczasie objąłem bowiem kierownictwo innego zakładu, a sprawy w Newtown prowadzone są przez dyrektora Anglika w sposób przerażająco niedołężny, co przysparza formie strat, psuje jej dobre jak dotąd imię, i uderza również we mnie osobiście, gdyż – jak w wypadku książki Pana – poczuwam się również do osobistej odpowiedzialności za zwłokę./ Nie pisałem tak długo, gdyż różnymi sposobami starałem się pchnąć druk i skład naprzód, a gdy się okazało, że moja ingerencja odnosi skutek bardzo nikły w sensie tempa – zacząłem szukać rozwiązania od strony takiej reorganizacji firmy, która przywróciłaby jej dawną sprawność. Rozwiązanie takie mam i wprowadzam w życie, nie mogę jednak tego wykończyć wcześniej niż do końca tego roku./Tak jak sprawy wyglądają obecnie – książka jest cała złożona. Jest to jednak skład monotypowy a nie linotypowy, to znaczy że skład znajduje się w rolkach papieru, które przekształcają się w czcionkę dopiero wtedy, gdy zostaną przepuszczone przez aparat odlewniczy. Całość składu wynosi 230 szpalt. Z tego 90 zostało odlane, złamane i wydrukowane, dając w sumie 216 stron. Pozostaje do odlewu, korekty, łamania i druku (nie odliczam od tej cyfry odbitek Wolności tragicznej, które załączam) 140 szpalt. Gdybym był na miejscu w Newtown, potrafiłbym rzeczy zorganizować w taki sposób, aby przed końcem roku wykończyć całość. Opracowałem taki plan, przez obecna dyrekcję został on jednak uznany za niewykonalny. Zobowiązuje się ona wykończyć robotę w pierwszym kwartale nadchodzącego roku. Od paru tygodni trwa walka między mną a Newtown w kierunku przyjęcia mojego planu. Nie pisałem do Pana, dopóki nie był przesądzony jej wynik./ Jak sprawy wyglądają w tej chwili, są małe szanse, aby Newtown potrafiło przyspieszyć odlew, łamanie i druk. Wiem, że dla Pana każdy tydzień jest ważny. Staram się też rozwiązać sprawę tak, aby odebrać książkę z Newtown i wydrukować jej resztę w zakładzie, którym obecnie kieruję. Mam tutaj większe możliwości niż w Newtown od strony druku. Bieda moja polega na tym, że nie mam monotypów, a tylko linotypy. Nie mogę więc odlać u siebie tych 140 rolek, które są w Newtown. Jestem obecnie w końcowej fazie pertraktacji z firmą monotypową, która gotowa byłaby dokonać dla mnie takiego odlewu oraz z Newtown – aby oddano mi skład i papier na resztę książki, który nawiasem mówiąc, mają od dawna na składzie. / W ciągu najbliższego tygodnia powinienem mieć te sprawy załatwione od strony terminów i kosztów. I wtedy Panu napiszę, na ile będę w stanie poprawić terminy dane mi przez Newtown, odbierając im książkę.
Załączam odbitki i egzemplarz Wolności tragicznej i mam to przekonanie, że nie przyjdzie Panu już teraz długo czekać na dalsze odbitki. Dla przyspieszenia sprawy, posyłam odbitki bez korekty. Wydaje mi się też, że wobec ustalonego schematu łamania, nie będzie potrzeby posyłania Panu dalszych odbitek stronicowych, poza układem stron tytułowych. Przyspieszy to znacznie robotę.
Raz jeszcze Pana najgoręcej przepraszam i pragnę zapewnić – choć nie będzie to może dla Pana pociechą – że zwłoka w wykończeniu książki kosztowała mnie i kosztuje bardzo dużo zdrowia i nerwów. / Jako drobną pociechę dodam, że na moje ręce wpłynęło zamówienie Free Europe na 100 egz. Powiedziałem, że książka jeszcze nie jest gotowa i liczymy się z tym, że może być gotowa za parę miesięcy. Odpowiedziano mi, że nie ma to znaczenia, gdyż wartość takiej książki musi być mierzona na skalę nie miesięcy lecz lat.
Dłoń Pana ściskam serdecznie – M. Karczewski”. – Na kopii tego listu Wierzyński napisał odręcznie własną uwagę: „(List ten jest bez daty. Przyszedł razem z korektą Wolności tragicznej w kopercie, na której data stempla pocztowego w Nowym Jorku jest: November 25).”; kopia maszynopisu w archiwum Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce, sygn.: Kazimierz Wierzyński Papers, kolekcja nr 031, folder nr 5. i zostawił kopię listu, który do Ciebie napisał. Mam wrażenie, że on naprawdę poczuwa się do obowiązku skończenia książki najszybciej i że natrafia na przeszkody w Newtown. Pan Davies jest nie tylko dyrektorem drukarni, ale współwłaścicielem i na razie nic mu nie mogą zrobić. Pozostaje wycofanie roboty. Według obliczeń Karczewskiego 500 funtów pokrywa to, co zrobili do tej pory i nie powinni robić trudności. Wydaje mi się, że z tego punktu widzenia psychologicznie list adwokata przyszedł w odpowiedniej chwili. Pisze mi Szermentowski (Kaliska 8/10 m. 18, Warszawa): „Wierzyńskiemu nigdy nie zapomnę jego propozycji w PEN Clubie. Koniecznie chciał mi wrzepić panią van Ammers-Küller, żebym babę holował do Adrii. Kiedym go zapytał, dlaczego ja właśnie, odparł: «Bo pan jest w ładnym smokingu». Jego wiersze zawsze są cudne i bardzo polskie”.
Śniło mi się, że Halusia napisała „zdąrzę”, ale sen mara.
Uściski serdeczne.