23.11.58
Drogi Kaziu. – Opowiadanie o aniele czarujące, rzecz o ptakachWierzyński opublikował felieton Szkicownik amerykański. Audubon, malarz ptaków, „Wiadomości” 1959, nr 2 (667) z 11 stycznia, przedr. w: tenże, Moja prywatna Ameryka, Londyn 1966,, tu rozdziały: Audubon, malarz ptaków, Robin, Oriol, Koliber i Dzikie gęsi, s. 219–244. przepiękna (pięć klisz w robocie), wiersze wspaniałe…Zob. list KW do MG 3 października 1958. Ale ktoś, kto by nie znał sprawy, a czytał Twoje listy, mógłby pomyśleć, że jestem wydawcą Twojej książki i że chcąc usprawiedliwić moje spóźnienie, dowodzę Ci, że jeśli chodzi o prenumeratorów, nie ma to żadnego znaczenia. Stwierdzam, że nie mieliśmy ani jednej reklamacji, ale powiedzmy, Kanada się buntuje, a Australia wypowiada wojnę. Jaki wpływ ma mój pogląd, że nikt się nie niepokoi, że wyłudzilimy [!] od niego pieniądze, na bieg spraw. Przecież jeżeli nawet jest tak, jak Ty twierdzisz, ja na to nie mogę poradzić. Zapewniam Cię, że gdyby wszyscy prenumeratorzy przysłali listy, że książka może się spóźnić o rok, moje oburzenie nie byłoby mniejsze. I odwrotnie.
Do Karczewskiego dwa tygodnie temu napisałem list. Nie odpowiedział. Wiem, że był w drukarni i powiedział Grocholskiemu, że przywiózł dwadzieścia szpalt korekt i że Ci je wysyła. (Nb. Goll słyszał od Rosińskiego, że Anglik, który składał wiersze, tak źle złożył, że sami robią pierwszą korektę, bo wstydzą się posłać). Kilka dni temu Karczewski dzwonił, że będzie u mnie jutro. Zawiadomię Cię, co mi powie. Powiedział Grocholskiemu, że robi starania o przejęcie roboty. Jak mi się [wy]daje, cała rzecz polega na tym, że on nie ma już wpływu na drukarnię w Newtown i że oni przed świętami wykańczają roboty angielskie. Tak czy inaczej, postanowiłem zwrócić się do adwokataKopia nie zachowała się., kopię listu załączam. Adwokat Kon zrobił na mnie wrażenie człowieka inteligentnego i przytomnego. Powiedział, że w każdej umowie z drukarzem jest warunek, że spóźnienie zamówienia powoduje automatycznie obniżkę kosztorysu. Zaznaczam, że Grocholski napomknął Karczewskiemu, że mam zamiar pójść do adwokata i że on był z tego raczej zadowolony.
Nie wiem, dlaczego każesz mi powtarzać różne rzeczy Karczewskiemu, nie wiem, dlaczego ja mam utrzymywać z nim beznadziejny kontakt, a Ty nie? Nie słyszałem, żeby Terlecki był chory, o ile obłęd skąpstwa nie nazwać chorobą. Biedny FlukowskiZob. S. Flukowski, Toruń, „Wiadomości” 1958 nr 51-52 (664-665) z 21-28 grudnia. – Podczas pobytu w Londynie Stefan Flukowski zatrzymał się u Toli i Tymona Terleckich. Wierzyński pisał 20 lipca 1958 r. do Tymona Terleckiego: „Wzruszyło mnie, że Flukowski mieszka u Ciebie. Pozdrów go jak najserdeczniej i uściskaj. On przemawiał na wieczorze «moim» w Warszawie, spytaj go, jak to wypadło i podziękuj mu ode mnie”. Zob. też. list z 15 XI 1957]. po pobycie u niego w Londynie stracił 100 kilo i dostał szkorbutu. Teraz jest lepiej.
Obliczyłem, że gdybym nie wydawał na beryleZapewne nawiązanie do żeńskiego imienia Beryl. O pasji do pracy redaktorskiej i innych stronach życia Grydzewskiego pisał we wspomnieniach Janusz Kowalewski: „Grydzewski miał też pasje mniejszego kalibru – psy i kobiety. Psy rasowe, kobietki niekoniecznie. […] O pasji Grydzewskiego do kobiet wiem od Bormana. W sposób niezwykły łączył pasję pracy z pasją do kobietek, bo odwiedzał niektóre ze swoich znajomych panienek ze składem «Wiadomości» w teczce i w chwilach wolnych robił korektę” (J. Kowalewski, Wierni i niewierni. (O Mieczysławie Grydzewskim i skamandrytach – wspomnienie), w: „Wiadomości” i okolice. Szkice i wspomnienia, red. i oprac. M.A. Supruniuk, [t. 1], Toruń 1996, s. 185)., mógłbym mieć dom wartości dwóch tysięcy funtów. Nie mogę spać po nocach ze zmartwienia.
List Rosińskiego(w oryginale złożony na linotypie, bo oni tak korespondują ze sobą
Zob. list KW do MG z 14 listopada 1958.) zniszcz albo lepiej spal, i przyślij popioły.
Nie mam żadnej możności sprawdzenia listy Halusi, jestem zaorany od 6.10 rano do 12.30 w nocy, Grocholski zrobi, co może. Naturalnie „podwójne prenumeraty” są wynikiem przeoczenia, poza tym są tacy, co zapowiedzieli, a nigdy nie wpłacili ani grosza, jak Borman i Grydzewski. Pani Piłsudska przysłała czek.
Uściski serdeczne.