14 sierpnia 58.
Kochany
Mietku!
Wiersz Iwaszkiewicza robi właściwie wstrząsające wrażenie. Słyszałem, że napisał jakieś świństwo, ale nie myślałem, że to aż tak nikczemne. Gdybym był
Silvą, ogłosiłbym to coś mi przysłał plus tych siedem i pięć linijek
„plugawca nad plugawce”. Nie jestem mściwy i nie roznosi mnie nienawiść, ale – na Boga – kiedyś rozrywano rany polskie, aby nie pokryły się błoną podłości
[1]Niedokładny cytat z wypowiedzi Sułkowskiego w dramacie Stefana Żeromskiego (akt 3), w oryginale: „Trzeba rozrywać rany polskie, żeby się nie zabliźniły błoną podłości”, zob. S. Żeromski, Pisma zebrane, red. Z. Goliński, t. 21: Sułkowski, „Ponad śnieg bielszym się stanę”, oprac. G. Legutko, red. Z.J. Adamczyk, Warszawa 2016, s. 121.
, a tu ran polskich nie ma, sama podłość i jak już przyschnięta! Warto naprawdę odświeżyć te rzeczy dla ludzkiej pamięci. Pomyśl o tym.
Teraz moja wielka prośba. Wiem, jak jesteś zajęty, zwłaszcza teraz, gdy nie ma
Bormana, ale nie widzę nikogo, do kogo mógłbym się z tym zwrócić. Chodzi mi o
Karczewskiego. Dwa miesiące temu odesłałem drukarni cały materiał (216 stron wylepionych). Za dwa tygodnie wrzesień, na kiedy zapowiedziano wyjście
książki. Nie mam od nikogo ani słowa odpowiedzi. Rzecz miała się drukować, aby można zacząć składać dalsze części. Tak mi kiedyś pisał
Kar[czewski]. Nie wiem, co się dzieje i znikąd nie mogę się dowiedzieć.
M ó j d r o g i, c z y n i e b y ł b y ś ł a s k a w n a p i s a ć d o
K a r[c z e w s k i e g o], ż e j e s t e ś z a i n t e r e s o w a n y w l o s a c h k s i ą ż k i, b o p r z e c i e ż T w o j e p i s m o o g ł o s i ł o p r z e d p ł a t ę i m a s z z o b o w i ą z a n i a w o b e c c z y t e l n i k ó w. Można przy jakiejś sposobności dać w
„Wiad[omościach]” zawiadomienie, że z powodu przedłużenia przedpłaty, przesuwa się termin wyjścia książki, ale nie można zwlekać z wydaniem jej
ad Calendas Graecas[2]Sentencja łacińska: na greckie Kalendy; pol.: „na święty nigdy”, na czas nieokreślony.
. Ty jesteś jedyną instancją, z którą
Kar[czewski] j e s z c z e j a k o ś m u s i s i ę l i c z y ć. Na mnie może gwizdać. Mogę wprawdzie zwrócić się do przedpłacicieli z publicznym listem, że drukarnia zawodzi, ale jeśli z nimi zadrę, to mogą mi w ogóle książki nie wydać.
Leszek spóźnił się zdaje się o rok, co wywołało tu okropne wrażenie, przypominam sobie, że Ci o tym pisałem, prosząc w jego imieniu o pośpiech. Ja do czegoś podobnego nie dopuszczę i jeśli nie będę miał innego wyjścia, zrobię publiczną awanturę. Niech się dzieje, co chce.
W tej chwili dostałem list od
Terleckiego, że starał się porozumieć z
Karczewskim, ale ten go unika. Mój drogi, zrób mi to z łaski swojej. Napisz do
Kar[czewskiego]. Nie zostawiaj mnie na pastwę tych niechlujów. Dostali $ 1400 zaliczki. Więcej im nie poślę, aż książka będzie gotowa. Tak zresztą brzmi umowa. Bardzo proszę Cię o pomoc.
Ściskam Cię serdecznie.
Kazimierz