St[ary] S[ącz], 20.4
Jest noc. Nie śpię. Słucham deszczu. Świecę światło, leżę, czytam, nie widząc liter. Odkładam książkę. Nic nie pomoże. Wstaję, siadam do stołu, kładę głowę na ramieniu. Nie ma ciebie. Nie stanie się tak, żeby się otworzyły drzwi i żebyś weszła. A ponieważ to się nie stanie, wszystko inne jest obojętne, nudne. Nie ma ciebie i to jest zupełnie nie do zniesienia. Ramiona chcą cię objąć, głowa chce spocząć przy twojej. Co za marnowanie życia nie być z Tobą. Czy tyle mamy czasu? Co wymyśleć, jak zrobić, abyśmy mogły być razem, zawsze, zawsze. Jest tu pięknie, ale tym bardziej brak ciebie, bo nie mogę powiedzieć: patrz! A moje oczy mi nie wystarczają. Świat wymaga twojej pochwały. Najpiękniejsza, najkwiecistsza łąka jest tylko przyszłym sianem, a las przyszłym dymem, jeśli bez ciebie chodzę po łące czy po lesie. Są tu takie ciche, czyste domki, które by zachwyciły AndersenaKowalska prawdopodobnie nawiązywała do Odense, miejsca urodzenia pisarza, z charakterystycznymi, niskimi i niedużymi domkami. W jednym z takich domów mieszkał Andersen.. Zdaje się, że czas w nich płynie nie tak szybko jak gdzie indziej, że są tam rozległe ranki, powolne popołudnia, głębokie noce. Móc wreszcie nasycić się takim czasem z tobą przeżytym, niespłoszoną chwilą dnia i nadsłuchującą co innego chwilą nocy. Kochana, czy czytasz to, co pisane jest w nocy trzeźwymi oczami ranka, czy zasmucona jesteś jakimś smutkiem czy zamartwiona, zatroskana o kogoś, czy zastaną cię te słowa przy jakiejś robocie, czy będziesz się dokądś spieszyła i tylko obgonisz stronicę niecierpliwym spojrzeniem? Coraz głośniej leje deszcz, coraz głębsza noc, zagwizdał pociąg gdzieś w górach i długie echo odbiło się i wpadło we mnie.
Tyle kilometrów nas dzieli, tyle czasu. Nie rozumiem, czemu nie jestem przy tobie, czemu nie jesteś przy mnie. Jak wszystkie wahania i wątpliwości są błahe, kiedy istnieje ta cudowna możność być blisko siebie. Piszę za nas obie, bo w tej chwili nie wydaje mi się możliwe, abyś nie czuła tego samego, nie chciała tego samego. Często mówisz mi, że jestem zarozumiała, ale nie z zarozumialstwa to mówię, bo na Boga, przez Ciebie stałam się już tak spokorniała i niepewna, i tak często upokorzona, że chyba nieraz i gorzej myślę, niż jest z nami, ale naprawdę nie przypuszczałam, żebym tak kogoś mogła pokochać i umiłować, jak Ciebie pokochałam. Sama do moich uczuć byłam nieufna i tak często miewałam chwiejne sumienie i jeszcze chwiejniejsze usposobienie, że im gwałtowniejszą odczuwałam pasję, tym więcej się bałam, że się to przemieni i przeistoczy – aż z tych wielorakich postaci uczucia powstała naprawdę wielka miłość i wielka przyjaźń, której ani nie potrafię wyrazić, ani okazać, bo tak często jestem i zmęczona, i udręczona sobą. Tak pragnę, że jeśli sama tego odczuć nie możesz, żebyś zrozumiała i w jakiś sposób podjęła tę miłość. Obawiam się, że musiałabyś to widzieć u kogoś innego i w stosunku do kogoś innego, aby zdać sobie sprawę. Bronię się przed zupełnym poddaniem się twojemu istnieniu, twojemu sposobowi bycia i zaznaczam tak jaskrawo różnice – ale ważne jest przecież to, co jest wspólnego – stąd ciągłe nieporozumienia. Rozumiem ciebie, jak tylko jeden człowiek może zrozumieć drugiego człowieka lub po prostu człowieka, ale jesteś tak niekomunikatywna, tak utajona w głębokim nurcie twego wewnętrznego życia, że właściwie nigdy nie dajesz mi możliwości być z tobą duchowo nieskrępowaną. Zresztą jest to marzenie o niemożliwości i może nawet coś, czego trzeba mi się wyrzec, gdyż wiem, że nieświadomie rezerwujesz te możliwości tylko dla twórczości, tylko przez to masz się wyrazić. Dlatego tak bywam nieprzyjemna i szorstka dla ciebie, bo z niecierpliwością czekam, kiedy zrozumiesz, jakie mogą być bliskości między nami. Proszę, nie niecierpliw się, jeśli się niejasno wyrażam. Nie chcę robić metafizycznego liryzmu. Tak czuję. Konflikt różnych nasileń uczuć między nami tak bardzo jest gwałtowny, że przesłania i osłabia możność zamierzenia różnych nastawień, różnych potrzeb czysto duchowych. Użyj innych słów, ale staraj się zrozumieć. Nie zwracaj tyle uwagi na to, co mówię, ale dlaczego to mówię. Możesz nie dbać o mnie, ale zatrzymaj się nad tym, co jest szlachetnego i prawdziwego w tak wielkim uczuciu. Nieraz, wiem, peszy cię to, że tak właśnie ty jesteś kochana. Może dlatego mniejszą przywiązujesz wagę. Tyle czasu zużyłyśmy na nieporozumienia. Pomóż mi w tym, co od ciebie zależy.
A zresztą nie wiem, może to ani ci potrzebne, ani pożądane. Może jak obłąkany, tak straciłam poczucie rzeczywistości, rozmawiając z marami, że wychodzi z tego nonsens zrozumiały tylko dla psychiatryList niepodpisany; być może został wysłany w jednej kopercie z innym listem..