[Nr] 3
30 III 44. Czwartek.
Otrzymałam od Ciebie dwie kartki i list. Mąż Twój otrzymał, przynajmniej na mój adres – trzy kartki i blitz telefoniczny. Paczki zapowiedziane w kartce do dzisiaj nie nadeszły. Radzę wstrzymać się z ich wysyłaniem, póki nie okaże się, że prawidłowo przychodzą. Listy przychodzą na piąty dzień. Ja wysłałam do Ciebie dwa listy, ten jest trzeci. List Twój, tak nieosobisty, że jeszcze nigdy w życiu, nie to od bliskich, ale w ogóle od kogokolwiek (poza chyba interesantami) tak bezlitosnego, poprawnego listu nie otrzymałam – (a może to jest program tej „najbardziej celowej zemsty”?Dąbrowska odnosiła się do zapisu w dzienniku Kowalskiej: „M. skarży się, że się nie domyślam, jak jestem męcząca. Nie tylko się domyślam, ale wiem, bo się męczę.
Muszę znaleźć jakieś wyjście z tego impasu, muszę wprowadzić jakiś ład za wszelką cenę. Nie da się tego obejść. Chodzi po prostu o przesunięcie stopnia ważności i urzeczywistnienia tego, czego ktoś pragnie – nie ma bardziej celowej zemsty” (AK Dz. rkps, sygn. 2146, t. III, k. 115, 1 grudnia 1943). Fragment od słowa: „urzeczywistnienia…” do słowa „…zemsty” podkreślony piórem przez Kowalską.) – pozbawił mnie pociechy, że może nie całkiem było prawdą [to], co znalazłam w pamiętniku, o zmianie Twych uczuć i Twego do mnie stosunku. Nie wiem, co mam robić. Ale nad tym zaskoczeniem góruje ciągle jeszcze tamta inna odkryta prawda. Jakąż idiotką byłam, wmawiając w siebie, że mogło być inaczej! Nie wiem, co mnie najbardziej zraniło, ale chyba zatajenie tej prawdy podwójnego życia s[eksualnego]. Tyle mam w sobie gotowości na wszystko i oddania wobec tych, co mnie kochają, że chyba bym się do tego przyzwyczaiła, jakoś z tym pogodziła. A tak to czuję się jakoś okropnie nabrana. Jakoś pierwszy raz jestem w tej sytuacji. Ponieważ może Ci to przyjść do głowy, więc od razu uprzedzam, że we Lwowie było inaczej, bo St[asia] i In[eczek] nie mieli od lat ze sobą „interkursa f[izycznego]” itd. Nie, nie mogę o tym pisać. Chciałabym Cię widzieć i coś z Tobą o tym mówić, ale też nie teraz – troszkę później. Jakiż nawet najbardziej doświadczony i „mądry” człowiek może być głupi, naiwny i zarozumiały w tej śmiesznej, pysznej ufności, że kto jest z nim, nie może być tak samo z innym. Świetnie może – lub musi – i właściwie nie mam prawa nic mówić. Nie gniewaj się. Nie, nie mówmy. Miałam ani słowa już o tym nie wspomnieć. Wstrzymywałam się kilka dni od napisania listu, nie chcąc go pisać w afekcie. I znów wyszło. Ale, bo też co dzień jestem na chwilę w tym pokoju, odnosząc Twoje kartki, patrzę na „nasz” tapczan. Jakże innym stał się dla mnie pokojem. No, dosyć. A ty się nie martw, wszystko będzie dobrze, ja się do wszystkiego przyzwyczaję. Wszystko będzie, jak zechcesz.
Przejdźmy do spraw bieżących. Twój list bardzo ładny i obiektywnie rzecz biorąc – zajmujący. Epicko spokojny, jak każda epika daje mnóstwo materiału do wyżywania się lirycznego, zapładnia wyobraźnię. Gdybyś tak pisała, byłabyś dobrą pisarką. Przeczytałam jedno z twych opowiadań – to o domu. Nie jest – lub nie zdaje mi się – dobre. Lepiej to wyszło wtedy, jak mówiłaś. Zdziwiłam się. W czasie mojej miłości z J[erzym] Cz[opem]Dąbrowska po raz pierwszy byław sanatorium w Jaworzu w sierpniu 1927 r., dokąd pojechała, by odwiedzić Stempowskiego. W 1929 r. pisarkę i Czopa połączył kilkuletni romans. Był prototypem Janusza Ostrzeńskiego i Tadeusza Krępskiego w Nocach i dniach. Zachowała się korespondencja Dąbrowskiej i Czopa (Muz. Lit., sygn. 2046 i 2056)., która była podobną, wzajemną a nieszczęśliwą, napisałam najlepsze części N[ocy] i dn[i]W 1931 r. w Jaworzu Dąbrowska napisała tom Bogumił i Barbara.. Ale i tym się nie martw. Cieszę się, że jesteś na wsi. Trzeba się dotknąć ziemi i człowieka ziemi, aby być dobrym pisarzem nie tylko „warszawskim” czy „paryskim”, ale polskim i ludzkim.
Wczoraj zrobiłam po mieście wiele kilometrów piechotą, bo nie mogłam się dostać do tramwajów. Wśród śnieżycy, a potem pod słońcem, od którego wszystko zaczęło topnieć i ciec. Maź błotno-śnieżna po kostki miała taką konsystencję, którą bardzo lubię czuć smakiem w lodach, ale nie nogami na ziemi. Rozmawiałam z czarującą zakonnicą, trochę podobną do Marysi Kownackiej. Byłam też w szpitalu ZUSMowa o budynku Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, mieszczącym się przy ul. Czerniakowskiej; w czasie okupacji mieścił się tam szpital. u p. LucjanaW dwudziestoleciu międzywojennym Dąbrowska i Stempowski kilkakrotnie przebywali w posiadłości Niemyskiego w Piorunowie. Podczas okupacji niemieckiej rodzinę Niemyskich usunięto z majątku, w związku z czym zamieszkali oni w Podkowie Leśnej w letniej willi Borowin. Po upadku powstania warszawskiego zatrzymali się tam na krótko Dąbrowska, Stempowski i Kowalscy. W czasie wojny Barbara i Lucjan Niemyscy wielokrotnie spotykali się z Dąbrowską i Stempowskim, wspierali ich też aprowizacyjnie, ofiarowując zbiory ze swojego ogrodu. Pomagali też innym, w tym licznym rodzinom żydowskim, za co oboje zostali wyróżnieni medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Niemyski,
chory na zapalenie płuc, leżał w szpitalu ZUS od pierwszych dni marca do 17 maja 1944 r.. Już mu dwa razy pompowali ropę z płuca i dwa razy robili transfuzję krwi. Jest podniecony i głośno wesoły, podniecony winem, którym go poją. Serce złe, nogi bez czucia, ale mimo to odmłodniał w tej chorobie tak, że wygląda na brata swego syna. Chciałam napisać jeszcze mnóstwo rzeczy, ale z powodu głupiego początku, który zabrał dużo miejsca, muszę odłożyć do następnego listu. Ze zdrowiem jestem lepiej. P. Stanisławowi zwrócono paczkę wysłaną wnuczkom do Niemiec, więc jest zdenerwowany, ale jeszcze czekamy – może to jednak nie znaczy, że umarły.
Spod Hrubieszowa od p. Czek[anowskiego] był list o treści zupełnie tragicznejList Stanisława Czekanowskiego nie zachował się. Zachowała się odpowiedź Dąbrowskiej z 12 marca 1944 r., w którym pisała m. in.: „Nie zgadzam się jednak całkiem na pańskie bohaterskie postanowienie zostania tam na miejscu, cokolwiek by się tam działo. Dziś największym i najświętszym obowiązkiem każdego z nas jest ocaleć.
A nie jest żadnym bohaterstwem czekać aż nas bezbronnych i niemających żadnej możliwości walczenia – zamorduje po prostu na drodze lub, jak się teraz zdarza, w łóżku – ręka rzezimieszka […]. Przyjdzie niebawem chwila, że ludność fundacji gwizdać sobie będzie na Pana wielkoduszność i na Pana opiekę. Dlatego nie wiem, czy nie jest rozsądną radą, abyście razem z panią Stemp[owską], Hubą i malutkim Jackiem siedli na ów wóz i ruszyli bodaj ku Kośminowi czy też Pana siostrze, lub
jednemu z zaprzyjaźnionych z Panem domów, aby tam przetrwać najgorsze” (Muz. Lit., sygn. 2054, t. I, k. 54).. Myślimy, że to ostatni – albo w tych dniach przyjadą, albo ich Ukr[aińcy]Od stycznia 1944 r. narastał konflikt na Lubelszczyźnie, wzmogły się walki oddziałów Armii Krajowej, Gwardii Ludowej, Armii Ludowej i Batalionów Chłopskich z Ukraińską Powstańczą Armią. W marcu zapadła decyzja komendantów okręgowych AK, by partyzanci polscy zaatakowali wsie powiatu hrubieszowskiego, zasiedlone decyzją władz niemieckich przez ludność ukraińską. Doszło do walk polsko-ukraińskich, które pochłonęły liczne ofiary. Pod koniec marca 1944 r. ludność polska została prawie całkowicie ewakuowana z terenów objętych walkami. wymordują. Twój list świadczy, że tam nie panuje znów taka sielanka, jak się zdawało z listów siostry – są wszystkie elementy dzisiejszego życia tylko w różnym stadium rozwoju. Pisz, bo listu czekam zawsze co dzień.
M.
[Dopisek na marginesie pierwszej strony:]
Pudełka, sznurek i papier kupię jutro, dziś nie wychodziłam wcale. Był znów mój szwagier wczoraj. Przywiózł nam trochę prowiantów i ciekawych opowiadań. Czy nie potrzebujesz pieniędzy?
[Dopisek dole pierwszej strony:]
Zniszcz moje listy.