Wrocław, 12 XI 1945
Maryjko,
wysłałam a bread and bu+er le+er do Was obojga, pewnie dojdzie, bo Jerzy posłał polecony. Trzeba wysyłać listy polecone także do Wrocławia, bo ogromna ilość ich nie dochodzi. Na moich dwanaście Jerzy dostał pięć.
Cały dzień z Tobą rozmawiam i trudno mi przejść na listy pisane. Nie mogę się także zdecydować na ton, na kolor listu, czuję jakąś odpowiedzialność, aby nie męczyć Cię niepotrzebnie, nie denerwować, nie psuć Ci spokoju. Tu mam dużo ciszy, samotności i spokoju, ale nawet „to dużo” jest za mało. Myję się, jem, krzątam się, chodzę do sklepu, zwiedzam miasto – i nic, nic mnie nie obchodzi. Czasem słyszę swój głos, gdy z kimś rozmawiam. Odetchnęłam, gdy sobie powiedziałam: przecież nie muszę polubić tego domu, ogrodu, miasta, życia. Już nawet nie usuwam z pokoi różnych karzełków, kotków, sosenek z wiatrakami, brzydota ich jest mi obojętna, bo obojętny jest i pokój ten, i dom, i moje własne patrzenie. W nocy i czasem tak, gdy stanę przy oknie, płaczę, płaczę, ale także to nie ja płaczę, ale sam płacz płacze. Ale chyba to minie, skoro wszystko mija. Najgorzej, że nocami słyszę, jak Jerzy cicho płacze i to jest nie do zniesienia. To chyba będzie najtrudniejszy rok w życiu z dotąd przeżytych lat, ale gotowa jestem do wszystkiego trudu, aby jakoś temu podołać. Po ostatnich latach zmarnieliśmy wszyscy i mało jest pociech ku pomocy.
Tu od dwu dni deszcz i wiatr. Wiatr zamiata biednymi chryzantemami ścieżki i tłucze ostatnim pąkiem róży o mur. Miałam wizytę młodego anglisty TutanisaTutanis – nie udało się ustalić, o kim mowa., nowogrodzianina, polskiego patrioty z rodziny litewskiej i Liebharta, muzyka. Obiecuje zapraszać mnie na koncerty. Zaczęłam palić papierosy. Tu są dobre pikle, b[ardzo] ostre, tanie piwo, smaczny chleb. Bardzo drogie jarzyny. Kwiaty za bezcen. Pochodzą z opuszczonych ogrodów.
Myślałam przedwczoraj i wczoraj, jaką miałaś drogę i jaki pobyt w Radomiu. Martwię się, że rękawy będą cię ciągnęły u granatowej sukni, bo to nieprzyjemnie. Myślę także o tym, że pan Stanisław, kt[óry] teraz tyle pracuje, powinien dostawać na drugie śniadanie co dzień coś pożywnego.
Czy co dzień już palisz u siebie? Siedź w botach, to jedynie trochę pomaga. Przed południem przepisuję Być może Kowalska wspominała o opowiadaniu Marnotrawny ojciecmoje ostatnie opowiadanie i to trochę mnie zajmuje, ale za dużo w nim materii i nie bardzo wiem, co z tym poradzić.
Anna