Kraków, 5 IX 1945
Maryjko moja,
bodajże pierwszy raz nie miałam ochoty pisać listu, otrzymawszy zaś twój, ucieszyłam się, ale tak, jak cieszy się człowiek roztargniony. Załatwię i sprawę twego odczytu, i postaram się być u Chybińskiego, jak i też sprawę twego pobytu dla studiów. Nie mam tu możności pisania. Jerzy kończy artykuł (przy stole), ja leżę na kusej kanapce i piszę na kolanie. Dom matki Jerzego jest b[ardzo] stary, ostatecznie wyprzedany i smutny smutkiem starości już zastygającej w nieżycie. Ciotka Jerzego, FelaNie udało się ustalić bliższych informacji o ciotce Jerzego Kowalskiego, Felicji, ma lat 80, jest miłą, obłąkaną staruszką, mówi „cukier” zamiast „dzień”, a „biała” zamiast „firanka”. Matka Jerzego ma wiele życiowych zalet, ale za grosz uroku, martwi się, jęczy, szamocze z byle drobiazgiem. Jerzy jest niecierpliwy, ale może czuje się lepiej, niż mu się wydaje. Przez cztery dni nie miałam chwili wolnej. Zjazd był ciekawy i wypadł lepiej pod każdym względem, niż można się było spodziewać.
Z ciekawostek to popadnięcie Nałkow[skiej] w niełaskę. Marksistowcy uznali, że jest za głupia (może ona na chwilę przedtem zorientowała się, że wiatr się zmieni i zrobiła krok wstecz). Niemarksistowcy stronią od niej jak od trędowatej. Biedaczka usiadła na krześle prezydium i musiała ze zdumieniem i zażenowaniem się wycofać.
Najbardziej zuchwale i wprost rozjuszenie poczynał sobie Kornacki z Kottem i Ważykiem. Na Zjeździe referaty wygłosili: Adam Ważyk, Mieczysław Jastrun, Julian Przyboś i Adam Polewka. Wokół referatów rozwinęła się dyskusja, w której zabrali m.in. głos: Jan Nepomucen Miller, Stefan Otwinowski, Jerzy Putrament, Kazimierz Wyka, wypowiadając się na temat sytuacji ideowej i artystycznej w latach międzywojennych oraz roli literatury powojennej. Podczas drugiego dnia obrad ustalono nowy tekst Statutu ZZLP, wybrano nowy Zarząd Główny i pozostałe władze Związku oraz opracowano deklarację ideową. „Wśród postulatów Zjazdu było m.in. dążenie do «pełnej wolności słowa w granicach nie naruszających podstaw ustroju demokratycznego» oraz do nawiązania stosunków kulturalnych z Zachodem, w tym dopływu książek i czasopism zachodnich”, pisała Marta Fik w książce Kultura polska po Jałcie. Kronika lat 1944–1981, t. 1 (Londyn 1989, s. 42–43).Padły słowa, od kt[órych] pan cenzor dostałby czkawki. Wszystkie pociski brał w swoją pierś Miller, jąkający się wajdelota. Warszawiacy zarzucali mi, że przeszkodziłam, aby wysunęli Twoją kandydaturę na prezesa. Wysunęli łaskawie moją na sekretarza generalnego, ale Łódź w przedwstępnych rokowaniach się zakrzyczała.
Kuryluk wymógł na mnie, abym przyszła do restauracji na rozmowę z nim. Okazało się, że był to bankiet wydany na cześć „Odrodzenia”. Żałuję niezmiernie, że tam byłam. Zachowywałam się jak Tytułowy bohater powieści Aleksandra Dumasa Hrabia Monte Christo (1844) wyznawał zasadę, że w domu wroga nie przyjmuje się żadnego poczęstunku, gdyż odbiera to możliwość zemsty na gospodarzuhrabia de Monte Christo, nie pijąc toastów, ale nawet różne pocieszne sytuacje nie bawiły mnie. Siedziałam między Zawieyskim a Andrzejewskim, naprzeciw Na I Ogólnopolskim Zjeździe Delegatów ZZLP na prezesa Związku wybrano jednogłośnie Jarosława Iwaszkiewicza.wzruszonego prezesurą Iwaszkiewicza i próchniejącego Parandowskiego. Opodal siedziała Nałkowska, starzejąc się z godziny na godzinę ze złości. Nie ulega żadnej wątpliwości, że Andrzejewski i Zawieyski są twoimi zagorzałymi wielbicielami. Wprost nie do wiary, czego to nie musiałam wysłuchiwać. Skończyło się tym, że popadłam w dziką rozpacz i wybiegłam. Towarzyszył mi Miłosz, bardzo dżentelmeński, ale wolałabym, aby tego wieczoru nie było.
Innych bankietowców spotkały gorsze rzeczy niż liryczne powroty przez Planty. Kilku aresztowano, Andrzejewskiego sprzymierzeńcy pozbawili portfela z 2 tysiącami. Maria Czapska opublikowała w „Tygodniku” szkic Ze wspomnień o Januszu Korczaku (1945 nr 15, s. 5) oraz Wspomnienie o Anieli Zagórskiej (1945 nr 29, s. 3).Marynia Czapska pracuje w „Tygodniku Powszechnym”, Grzybowscy b[ardzo] zbiednieli. Dużo byłoby pisać o Stanisławie Kocie i K[arolu] Estreicherze, ale to lepiej „na gębę”. Zastanawiam się, czy nie rzucić TUR-u i nie przejść na odczyty. Bardzo nacierają Król i Kubicki dla tygodnika „Wieś”, ale nie orientuję się, w jakiej mierze to acceptable.
Najdalej 12 będę w Warszawie. Jedzie się 16 godzin, to nie żarty. Jerzy nie wie, co ma robić, Lublin go nie chce puścić, Wrocław zaprasza, Kraków zaś jest b[ardzo] kuszący. Przyznam się, że po towarzystwie literatów z przyjemnością słucham uczonych. Żałuję, że tak mało mam zdyscyplinowany umysł. Kraków jest oszałamiająco uroczy. Czuję się jak w Lozannie i w dobrych jagiellońskich czasach równocześnie. Dziś staliśmy długo przed tak ślicznymi drzwiami kościółka św. Barbary – orły, nie kury tam są, i Pogoń!
Czy wiesz, że na mocy dekretu przestał istnieć kościół unicki22? Miła moja Maryjko, jestem pewna, że twój dramat jest świetny, śmiały i królewski jak jego bohater
– Anna