30 III 45
Anno moja,
jeśli dotąd nie było dla ciebie dostatecznych powodów, aby do mnie napisać, to znaczy, że już nie napiszesz. Jeśli będąc trzy tygodnie w Lublinie, nie zapragnęłaś dojechać do tak bliskiej przecie Warszawy, gdzie ja Cię właśnie w tym samym czasie między 1-6 marca tak czekałam, jeśli będąc tak blisko mnie i możności dotarcia do Warszawy i Dąbrowy, bez skrupułu oddaliłaś się tak bardzo, jadąc do siostry, jeśli za trudną była dla Ciebie droga do mnie, tak już łatwa, i odjechałaś w strony, skąd już tym bardziej stokroć trudniejszej drogi do mnie nie podejmiesz, jeśli nie zainteresowało cię, co się z nami w tej tak przełomowej chwili dzieje, ani nie poczułaś potrzeby dania nam znać o sobie, ani nie dotrzymałaś żadnego z Twych zapewnień i przyrzeczeń, to oznacza to nie tylko zerwanie naszej przyjaźni, ale zerwanie w ogóle stosunków znajomości. Za co spotyka mnie od Ciebie ta krzywda i ten despekt? Co się stało? Anno, napisałam do Ciebie wiele listów, z których wiesz, jakie są moje uczucia, wiesz wszystko. Nie śmiem już do ciebie mówić słowami tych listów. Nie umiem zupełnie już wyrazić słowami stopnia mojego zdruzgotania Twym postępowaniem. Opamiętaj się, Anno. To, co pisałam o słowach biednej Stasi z Twojego niegdyś snu o moim losie, nie jest czczą pogróżką. Tak postąpić człowiekowi z człowiekiem – takiemu jak ty z takim jak ja – nie wolno. Tak nie porzuca się i nie zapomina nawet psa, a cóż dopiero takiej przyjaźni jak nasza.
Proszę Cię bezwarunkowo o zobaczenie się ze mną i wyjaśnienie, co się stało. Gdzie jesteś, gdzie cię mam szukać? Pojadę wszędzie.
Nie mogę pisać. Anno, spiesz się, nie zwlekaj, czemu dręczysz mnie, mam tylko ciebie na świecie, czy rozumiesz znaczenie tych słów? Mam tylko jedno pragnienie – widzieć Cię i z Tobą być, i to życie na nowo zacząć.
M.
[Dopisek na marginesie drugiej strony:]
Nie wiem nawet, dokąd do Ciebie pisać, ty – co tak zawsze dbałaś o podanie adresu – czy to nie jest potworne. Nie mogę przyjąć tego nowego nieszczęścia do wiadomości, chcę jeszcze żyć – Anno.