[Nr] 11.
19 XII 45. Środa.
Kochana moja,
w sobotę przyszła jedna „seria” Twoich listów, wczoraj, we wtorek, druga. Wszystkie są najukochańsze i za wszystkie całuję i dziękuję. Tylko na miłość boską przestań płakać, najmilsza – to jest nie do zniesienia nawet na odległość. Nie, nie chciałam Twego wyjazdu, ale kiedy on stał się nieodwołalny, a kilka dobrych tygodni żyło się z tą świadomością, poczułam się jak na dworcu, kiedy się patrzy przez okno i z peronu wzajem na siebie – odjeżdżający i odprowadzający. To jest sytuacja dla wrażliwych ludzi wyjątkowo ciążąca. A druga rzecz to Twój płacz. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, jak trudny jest do zniesienia bezustanny płacz kogoś bliskiego. Zwłaszcza w moim obecnym stanie nerwowym to jest po prostu tortura. Ja teraz zwijam się cała na myśl, że Ty tam płaczesz. Ja sama mam oczy dziwnie trudne do płaczu, może to tylko kwestia „suchości” moich błon śluzowych czy małej sekwencji gruczołowej. Błagam Cię, nie płacz, bo będę się naprawdę gniewała. Choć może to dla Ciebie szczęście, może dlatego łatwiej Ci o ulgę duchową, niż mnie, która nie płaczę. Najdroższa, tyle żałości, tyle rozpaczliwości w Twoich listach. Nie smuć się. Napisz znów list radosny, a kochający. Marzę sobie chwilami życie wspólne z Tobą, żebyśmy razem urządzały sobie dom (jak było w kwietniu), razem czytały, czuły, śniły i myślały. Wtedy może odzyskałybyśmy spokój konieczny do pracy i życia. Dziś pije się tylko kawę albo wódkę, pisze się listy albo się na nie czeka, morduje się rozłąkę, która jednak niczym nie da się zabić. Przyszło mi dziś do głowy takie zdanie „powieściowe”: jedyną możliwą do przyjęcia postacią istnienia jest istnienie wspólne dwojga kochanków. Wszystko inne jest tylko udawaniem, że się żyje. Tamto tylko jest punktem wyjścia ku owładnięciu wszystkimi innymi sprawami życia. Ale „tamto” realizuje się tak rzadko na tym świecie! Mnie realizowało się może bardziej niż wielu innym – i pełniej, doskonalej. Cóż stąd? Tym boleśniej odczuwam dziś niemożność stworzenia tej jedynej dorzecznej formy życia. Drogeńka, jednak nie rozpaczaj. Jesteśmy uratowani z potopu. To już tak dużo. Musimy się jakoś nauczyć żyć w surowej obcości wyłonionego z odmętu nagiego dla nas lądu. I nie tracić nadziei.
P. Stanisław, któremu niektóre ustępy niektórych Twoich listów czytam głośno, złorzeczy Ci, żeś wyjechała i wybiera się napisać, abyś do nas koniecznie wróciła. I my, i dom, i Warszawa czekamy Cię zawsze z otwartymi ramionami. Przemyka mi przez głowę, czy nie mogłabyś Twej siostry z Wojtusiem, która ma już zdaje się całkiem dosyć tego Sichowa, osadzić w Waszej willi wrocławskiej, aby móc choć na jakiś czas do nas przyjeżdżać. Ale to pewnie mrzonki? A czy myślisz o Jeleniej Górze, o której literackim domu wypocz[ynkowym] (600 zł miesięcznie) pisałam Ci? Jestem b[ardzo] kontenta z nawiązania kontaktu z Jadwigę Szumską poznał około 1933 r., gdy był wizytatorem Wydziału Szkół Średnich w Białymstoku.p. Tatomirem, serdecznie mi oddanym przez pamięć Jadzi. Jest on teraz dygnitarzem, dyrektorem Państwowego Zakładu Wydawnictw Szkolnych (jeśli macie jakie projekty wydawnicze szkolne, donieś mi, a ja to obrobię z nim). Ma do rozporządzenia auto. Jeśli by przypadkiem wybrał się kiedy na Dolny Śląsk, postaram się, aby mnie zabrał. Chciałabym, aby wrócili Boguś albo p. Jerzy. Mogłabym wtedy pod ich opieką zostawić p. Stanisława i dom i do Was wyruszyć, nawet z moją maszyną do pisania, której lekkość i maleńkość jest zachwycająca.
Pytasz o Sibeliusa. Oczywiście, że znam go. Masz dobrą intuicję muzyczną. To jest istotnie trochę „secesja” i „Młoda Polska” z przymieszką „pogrobowości” romantyzmu. Muzyka „po Dąbrowska miała ambiwalentny stosunek do muzyki Wagnera: „Muzyka Wagnera jest prostacka, ale niekiedy mi to odpowiada. Wzrusza i wznieca kosmiczny niepokój” (MD Dz., 4 kwietnia 1928).Wagnerowska”. Trochę pokrewny Griegowi i bodaj z niego się wywodzi. Ale Grieg lepszy, choć też nie geniusz. W czasie mojej podróży do Dąbrowska wyjeżdżała do krajów nadbałtyckich w dniach 1–14 lipca 1927 r. na zaproszenie Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego.Finlandii, podczas wycieczki w okolice Helsingfors (szw.) – Helsinki.Helsingforsu przejeżdżałam przez stację Jokela, gdzie jest właśnie dom i mieszkanie Dom Jeana Sibeliusa i jego żony Aino, tzw. Ainola, znajduje się niedaleko Jokeli, nad jeziorem Tuusula w Järvenpää.Sibeliusa.
W 1927 żył jeszcze, nie wiem i wątpię, czy żyje teraz. Jest o nim parę słów w M. Dąbrowska, U północnych sąsiadów, Warszawa 1929, s. 75.mojej książeczce U północnych sąsiadów. Wiersz Mickiewicza o „pół-zbawieniu”, to wiersz: Na pokój grecki, w domu ks. Zeneidy Wołkońskiej, napisany w r. 1827. Szkoda, że nie przetłumaczyłaś mi wierszy Browninga, gdyż rozumiem tylko przez pół. Były b[ardzo] modne w czasach mojej młodości. Do „jadłospisu” muzycznego dodaj jeszcze: Beethovena: Sonata zw[ana] Waldsteinowska (fortepianowa), Appassionata, która zaczyna się podobnie jak Preludium 24 D-dur Chopina, Sonata Kreutzerowska (skrzypcowa – nucę ją wewnętrznie, pisząc te słowa), Kwartety tzw. Razumowskiego (z motywami ukraińskiego) i przecudne kwartety o wysokich numerach, coś ponad dwieście, niestety dokładnie ich nazw poszczególnych nie pamiętam. No i oczywiście Symfonia „Niedokończona” Schuberta. Prócz tego: Czajkowskiego: Koncert Skrzypcowy, Swój stosunek do Symfonii VI h-moll wyraziła Dąbrowska w dzienniku: „[…] Patetyczna może być wzorem potęgi […]. Taką muzykę mogą tworzyć tylko Rosjanie albo Żydzi. Patetyczna jest dla mnie najtragiczniejszym obrazem muzycznym życia człowieka. Pierwsza część pełna przeczuć na przemian pogodnych, a przynajmniej łagodnych i groźnych, niesamowitych – zawiera też, rozłożone w sobie wszystkie elementy całości. Druga – łkający pląs, śpiew i radość młodości. Trzecia – jurne rozpasanie męskie, miłośno-pijackie czy wojenne – groźny dramat pełni życia – i Adagio lamentoso – straszliwa otchłań bezmiernego żalu – powiew śmierci, okrutne Hospody pomiłuj i rozpaczliwe pytanie, ostatnie wielkie pytanie człowieka, rzucone bytowi i rozwianie się wszystkiego w nicość w mrokach niezmiernej, nieprzeniknionej tajemnicy” (MD Dz., 14 stycznia 1934).Symfonia VI, zw. „Patetyczna”, Bacha naturalnie wszystko, jeśli lubisz kryształy, nie znajdziesz w muzyce nic bardziej do nich podobnego. Zaś z drobniejszych utworów i autorów: Czajkowskiego: Serenada melancholijna, Pieśń jesienna i Smutna Piosenka oraz Kaprys Włoski (poemat symfoniczny). Rimskij-Korsakowa: Kaprys hiszpański (poemat symfoniczny dosyć rarytny), Rubinsteina: Torreador i Andaluzja. Szymanowskiego: Harnasie, Fontanna Arethuzy i Pieśni Kurpiowskie. No, Boléro Ravela, to wiesz, ale przyjemne jest i Tango Albéniza.
Wiesz, p. Jerzy przysłał nam trzy pudełka delbiase. Jest to francuski specyfik, znakomity jako tonicum podnoszące sprawność organizmu, leczniczy dla systemu nerwowego i jakoby (a p. Jerzy zna się na tym) zabezpieczający od raka. Ja teraz też to biorę, ale dostałam od p. St[anisława] tylko jedno pudełko, resztę on będzie brał, gdyż to go zawsze stawia na nogi i w jego przekonaniu konserwuje go i podtrzymuje. Zażywał to przez parę lat, p. Jerzy przysyłał to już w czasie wojny, ale i u nas można dostać. Trzeba to brać długo. Muszą to chyba mieć we Wrocławiu. Radziłabym Ci bardzo poszukać. Bierze się jedną pastylkę dziennie przed śniadaniem, rozpuszczoną w pół szklance wody.
Najukochańsza, przesyłam Ci trochę pieniędzy, 1000 i 2000 w dwu przekazach – na Święta i N[owy] Rok. Pozoruję to przed p. Jerzym zwrotem długu przez dwie przyjaciółki i ekwiwalentem paczki żywn[ościowej]. Nie jest to tak całkiem nieprawdziwe, bo zapewne dostanę tu za Ciebie paczkę UNRRA – świąteczną. A więc jest to rzeczywiście poniekąd jej ekwiwalent, przesłanie samej paczki byłoby zbyt uciążliwe. Ale w gruncie rzeczy sprawa jest taka, że mam pieniędzy aż nadto. Mogłabym się teraz nawet ubrać ładnie i pościel sprawić, ale myśl o najdroższych bliskich jest zawsze dla mnie najważniejszą. Więc nie gniewaj się, całuję Twoje rączki i błagam, zrób sobie za te pieniądze jakąś przyjemność. Perspektywy pieniężne mam nadal dobre i myślę, że w ciągu roku całkiem się dobrze „obsprawię”, na razie nie mam tu dla kogo się „ubrać”. A najdosłowniej nic nam nie brakuje. U Łaszowskiej nad nami i obok u dawnych Kmitów pokoje już zajęte oszklone, może zaczną tam palić, więc i ja taniej opalę swoje mieszkanie. W tej chwili jest na dworze 3 st. ciepła, a u nas 14, więc jest dobrze. Podołamy jakoś i węglowi! Do wyjątków z listu p. Jerzego St[empowskiego] dodam jeszcze, że „śladem Mickiewicza” Jerzy Stempowski wykładał na uniwersytecie w Neuchâtel w zachodniej Szwajcarii w latach 1945–1946. Na pobliskim uniwersytecie w Lozannie kurs literatury łacińskiej prowadził w latach 1839–1840 Adam Mickiewiczwykłada on w Neuchâtel – historię kultury Polski oraz Europy Wschodniej i język polski. Mimo zaznaczonej w liście „anglofobii” pisze, że najprzyjemniejszym jego słuchaczem był młody Anglik z Jersey.
Wybieramy się z Jurkiem i… Franią na operę Verbum nobile Po wysłuchaniu Halki Dąbrowska zapisała w dzienniku: „I co za muzyka! Jakie świetne powiązanie wątku ludowo-góralskiego z wątkiem polonezowo-szlacheckim – i oba, jakże polskie! Moniuszko nie jest gorszym twórcą oper niż Verdi, Rossini, Puccini, Leoncavallo, a jednak nie jest znany na świecie tak jak tamci. My sami przyczyniliśmy się do tego. Ileż w nas było kompleksu niższości chodzącego jakoś w parze z megalomanią. Jak to w młodości lekceważyliśmy sobie zaściankowość Moniuszki, i jaka to była pomyłka” (MD Dz., 26 grudnia 1950).Moniuszki i Pajace Leoncavalla. Frania przechodzi nieprawdopodobne emocje na temat tego „co kupić na święta”. Ciebie wspomina ciągle i wciąż pyta, co piszesz, ale zdaje się, że najczulej wspomina Twoje… deputaty. „Żeby tak pani Kowalska była, to by nam naniosła na Święta może i ryby (ryboch) i mąki”.
Całuję Cię, kochana, bądź dobrej myśli, może jeszcze coś do nas się uśmiechnie –
Twoja M.
[Dopisek na marginesie pierwszej strony:]
Martwię się, czy w okresie ferii będzie ktoś w uniwersytecie, aby odebrać pocztę i pieniądze. Suis-je bête. Co znaczy zdanie: „Dziękuję za kolaborację”?
[Dopisek na marginesie trzeciej strony:]
Na pierwszym przekazie zapomniałam napisać ulicy, nie wiem, czy dojdzie.
[Dopisek na marginesie czwartej strony:]
Wciąż wracam do listu, w którym tak niepokojąco pisałaś o Twoim niezdrowiu w dziedzinie „kobiecości”. Czy byłaś u lekarza? Czy rzecz się wyjaśniła? Oby to była błahostka, a nie żadne z tych dwu przypuszczeń, z których każde zwala mnie z nóg.