Wr[ocław], Środa, 19.12.
Maryjko,
wczoraj Marysia Kulczyńska zawiozła mnie autem na klinikę ginek[ologiczną], to jest na drugim końcu miasta. Zbadał mnie docent Krzysztoporski i skonstatował ciążę, czwarty miesiąc. Powiedział, że gdybym była przyszła dwa miesiące temu, byłby mi doradzał przerwanie ciąży ze względu na moich 43 lat, co jak na rodzenie pierwszego dziecka jest późno, ale że teraz nie pozostaje nic innego, jak czekać, co nastąpi. Cierpię różne uboczne dolegliwości, jak drętwienie palców u rąk, stany bliskie omdlenia i na ogół b[ardzo] źle znoszę i fizycznie, i nerwowo. Za kilka dni mam iść do internisty, neurologa itd. Leczenie nic mnie nie kosztuje, bo to koledzy Jerzego. Na klinice jest Lala główną położną, tak że udzieli wszelkiej pomocy lekarskiej i ludzkiej. Czuję się otępiała i trochę jak zagonione zwierzę. To jest żart, niewczesny żart losu.
Oprócz tego, co ja czuję, martwię się, że Ci będzie przykro. Bardzo bym chciała, abyś w tej chwili pomyślała o mnie, jakby powiedzieć, od mojej strony. Potrzebuję więcej niż powietrza twojej dobroci, miłości i przyjaźni.
Ręce Ci całuję
Anna