Warszawa 11 IV 42
Najmilsza Anno,
dziękuję za kartę. Listy Wasze są jedną z niewielu jaśniejszych chwil w coraz bardziej zasmuconym życiu, więc nam ich nie skąpcie. W ostatnim liście zapomniałam dla pani Staszki podać informację, że maszyny do pisania w tej cenie, którą ona wyznaczyła, w żaden sposób tu znaleźć nie można, ceny są blisko dwa razy wyższe, może coś niecoś dałoby się z nich utargować, o ile ktoś potrafi się targować, co jest sztuką nie byle jaką. Obawiam się też, że te ceny będą raczej z każdym tygodniem szły w górę. Pannie Basi dajcie znać, może przez panią Klarę, jeśli się z nią bezpośrednio nie komunikujecie, że adwokat Henryk Mariański, którego adres jej podawałam, jest, jak się okazuje, kolegą szkolnym p. Ineczka.
Co do zdrowia Stasi, to relacje otrzymuję od Was dwoiste, zawsze po pani liście nabieram nadziei, że da się ją utrzymać przy życiu, a nawet, że może wyzdrowieje, natomiast listy Basi mówią zawsze o stanie pogarszającym się i beznadziejnym. Przygotowana już teraz jestem na wszystko i tylko proszę Was, jak już będzie wiadomy definitywny zwrot choroby, donieście mi, cokolwiek by się stało.
Tu zaczęła się już wiosna i na koniec opuściły nas mrozy. Mamy teraz światło przez dwie godziny od 8-mej do 10-tej wieczór, za to gazu nie mamy prawie wcale. Ja trochę nadwerężyłam moje nieprzebrane siły fizyczne i nerwowe stałym niedosypianiem i zgryzotami, w dodatku bez żadnych prawie rezultatów w pracy, która idzie mi wyjątkowo niezadowalająco. Jesteśmy już wszyscy bardzo przemęczeni. Jeśli tam u Was teraz tak wielka drożyzna i tak trudno wyżyć, to może istotnie trzeba pomyśleć nad tym, żeby p. Jerzy pojechał na wieś na garnuszek, a pani może na jakiś czas do nas. Trzeba przecież jednak być w Warszawie i zobaczyć ją w jej obecnym stanie. Ściskam Was i całuję
wasza Maria
P. Kazia kartkę Pani otrzymała.