29 XII, szósta rano
Przytomna czy nieprzytomna, jedno to samo wiem. Że nie ma już znikąd ani ratunku, ani pomocy. Nikt nie przyjdzie, nie zbudzi mnie z koszmaru do szczęśliwego dnia, nikt nie zaprzeczy, nikt już nigdy nie powie prawdy, nikt już nic nie odwoła. Nie ma co szaleć i bić głową o ścianę. O jedno błagam, całując twe stopy, z kim w tej chwili splecione, jeśli nie […]Dwa słowa nieczytelne. skruszona, dosłownie – błagam – nie dodawaj już nic więcej do tego, co się stało. W swej żądzy zniszczenia mnie nie doprowadź do jakiegoś nowego nieszczęścia. Pozwól mi tak zdepnię- tej, dowlec się do kresu moich dni. Może i w tym stanie potrafię jeszcze w jakiś sposób sprostać mojemu tak wielkiemu ukochaniu – mojej twórczości. Jestem podobno taka silna, będę próbować. Wszystkie zbrodnie świata zdołały zaledwie zachwiać moją wiarę w wartość życia i człowieka, tyś zdołała ją skruszyć. Ale ty już dawno wiesz, że życie jest brudne, a człowiek nikczemny i potrafisz śmiać się z tego, i być mimo to szczęśliwa. Może i ja potrafię. Jestem pojętną uczennicą. Z każdą godziną rozumiem wszystko coraz lepiej. Jakże teraz rozumiem twoją, tak często dla mnie niepojętą, że aż niecierpliwiącą mnie rozpacz, że ja Cię „nie kocham”. To był podświadomy strach, dziki strach, że gdybym wiedziała, że żyjesz z kim innym, to nie mogłabym Cię kochać. Mogę, nie bój się, mogę. Jeśli nie umarłam przez te kilka dni, to jestem taka jak ty, zrównana z tobą całkiem. Jeśli kiedyś znudzona dzieckiem zażądasz, żebym przyszła, przyjdę i będę z tobą – tylko już nie zażądasz, bo już wtedy będę stara, stara. To jest chwila tak nieodwołalna, jak chwila naszego wyjścia z Warszawy. Myśleli- śmy, że do niej nie wrócimy, bo zhańbiona i zburzona. A wróciłyśmy i byłyśmy szczęśliwe w tych gruzach. Okazało się przecież, że można żyć i w gruzach. Tylko proszę na wszystko, na co można zakląć człowieka, nie uczyń już nic złego ani sobie, ani nikomu. Najdroższa, już mnie dość pognębiłaś, nie dobijaj. Jeszcze będziesz nieraz szczęśliwa, znajdziesz takich, co lepiej poprowadzą zabawę. Zostaw mi tę pociechę nikłą, ale przecie pociechę, że ty przynajmniej jesteś szczęśliwa i że nic ci się „przeze mnie” złego nie stało. Ulituj się. Bo przecież wszystko jest zawsze „przeze mnie”
twoja M.
Wreszcie chwila wytchnienia i pokornej skruchy. Jam winna, bo nie umiałam Cię kochać. Jeśli pozwolisz, całym życiem chcę to naprawić. Tylko kiedy, przecie nigdy już nie będziemy same. Bóg się nie zmiłuje i nie da drugiego życia. Ja winna, a nie wiem, czym to okupić. Powiedz, żądaj, ja zrobię wszystko, tylko nie zdradź już, nie zdradź nigdy. Nie, co ja mówię, będziesz żyć, jak chcesz, do wszystkiego się przystosuję.
Posyłam ci te gryzmoły mojego szaleństwa. Jeśli nie zdołasz odczytać, spal. Spal zresztą w każdym razie. Nakazuję. Może jak spalisz, to spali się z tym razem moja rozpacz. Trzeba wierzyć w gusła – i zresztą wszystko nieważne. Kocham cię nade wszystko, wszystko ci przebaczam – przecierpię. Bylem się mogła choć na ciebie czasem popatrzeć, choć ciebie czasem słyszeć. Byleś mnie nie pozbawiała wieści o sobie. Tak czekam listu jak człowiek na pustyni kropli wody, a ty właśnie nie piszesz. Jeśli napiszesz, żeś spokojna i wesoła, szczęśliwa będę błogosławić twemu szczęściu przeciw mnie i moim kosztem, ale może trochę z moją pomocą uzyskanemu. Tylko jeszcze jedna prośba – zachowaj to jeszcze w tajemnicy. A może już ogłosiłaś urbi et orbi2? Wiesz, śród wszystkich mąk jeszcze taki mały strach, taki straszek, że wejdzie ktoś i powie mi o tej nowinie. Mam uczucie, że padłabym trupem ze wstydu i ośmieszenia, ale to tylko tak się zdaje, to głupstwo. Moja ty kochana, bądź dobrej myśli, wszystko będzie dobrze –
twoja M.
[Dopisek na czwartej stronie:]
Masz rację, że nie chcesz mnie niepokoić, bo ja teraz tak jakoś niewiele mogę znieść. Przytul mnie mocno do siebie, odłóż to tam, co masz w sobie na chwilę i przytul tak, żebym na chwilę, na taką maluteńką, wytchnęła i zapomniała. Zawołaj tamtą Annę, dawną, moją. O, ona mnie pocieszy, ona nie jest w ciąży, ona mnie nic złego nie robi. Zawołaj ją do mnie, tak na nią czekam.
[Dopisek na piątej stronie:]
Rozumiem, ja rozumiem, nie bój się. Prosty życiowy fakt. Normalne szczęście małżeńskie. Przywrócony naturalny porządek rzeczy. Ja naprawdę rozumiem.
Moja ty kochana. Wszystko jest dobrze, nie martw się. Muszę się nauczyć brać lekko życie tak, jak ty lubisz. O, czemu nie jestem z tobą, tak by było wesoło.