L[wów], 8.09.43
Lokalne zmartwienie dość dużeJesienią 1943 r. nasiliły się akty ludobójstwa, dokonywane na polskich mieszkańcach Wołynia, Małopolski Wschodniej i Lubelszczyzny (tzw. rzeź wołyńska). W akcji eksterminacyjnej przeprowadzonej przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) zbrojne ramię Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i przy licznym udziale ukraińskiej ludności cywilnej w okresie od lutego 1943 do lutego 1944 r., według różnych szacunków mogło zostać wymordowanych około 100 tys. Polaków, około 55 tys. między czerwcem a grudniem 1943 r. uciekło za Bug lub drogą okrężną przez Lwów i Przemyśl na obszar Generalnego Gubernatorstwa, gdzie władze niemieckie zmusiły część uciekinierów do wyjazdu na roboty w głąb III Rzeszy. Potwierdzenie wydarzeń na Wołyniu Kowalska miała także w czasie pobytu w Warszawie w 1943 r. w liście Aleksandra Bocheńskiego do Dąbrowskiej: „Czy Pani by nie zawitała w nasze strony i nie zechciała nas odwiedzić w Ponikwie? Moja żona i ja bylibyśmy niesłychanie uradowani! Niech się Pani spieszy jednak, bo na Wołyniu Ukr[aińcy] wymordowali wszystkich Polaków, to przyjdzie i tu z biegiem czasu” (BUW, rkps nr 1385, t. I, k. 108,
list z 12 maja 1943).. Wiele razy na dzień mam wrażenie, że widzę siebie grającą w filmie. Chciałoby się jednak iść do domu. Tylko dom się gdzieś rozwiał i nie wiadomo którędy się obrócić ani w kt[órej] stronie go szukać.
Jest piąta po południu. Pogoda jak z poematu o lecie, tylko po ostrzejszych konturach cienia i mokrych głębiach kałuż czuć jesień. Ale to, co dawniej mnie tak pasjonowało – patrzenie na krajobraz, na ludzi przechodzących – teraz prawie nic mi nie mówi – widzę to jakby dawnym nawykiem widzenia.
Napiłam się kawy i połknęłam dwa proszki, życie jest piękne, ale aby znieść to piękne życie, trzeba energii z lepszych czasów.
A.