Sichów, 30 III 44
Mam list twój kochany przy sobie.
Zosia zasypia,
Wojtuś głęboko śpi. Zapaliłam świeczkę i piszę w łóżku, oparta na łokciu. Rano myje się Wojtuś gorącą wodą, Zosia w południe, ja wieczorem. Jestem wprost wyparzona i gorąco mi. Ogień jeszcze trzeszczy pod kuchnią. Jasno jest za oknami. Otwarłam lufcik, ale usłyszałam męskie głosy i mocne stąpnięcia i pośpiesznie zamknęłam okienko. Dziś duży ruch wieczorem, ale zdaje się nie tyle leśny, co związany ze świętem robienia kiełbas. Przyjechała
Staśka. Oddychamy, bo i dziewczyna miła, i przywiozła dwa toboły cennych rzeczy ze
Skroniny. Jest to mimo dwudziestu tylko lat ktoś o wiele ważniejszy niż służąca i przyjaciel, bo jest jednym i drugim równocześnie.
Zosię wygonił rok temu, dzięki zakonnicom,
służkom Maryi z SandomierzaSiostry ze Zgromadzenia Sióstr Służek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej przybyły do Sichowa z Sandomierza w 1937 r.,
baron v[on] SchweinichenWiosną 1941 r. pałac Radziwiłłów zajął niemiecki zarządca baron Udo von Schweinichen, kuzyn Heinricha Himmlera, dowódca miejscowego oddziału żandarmerii. Po 1950 osiadł w Dolnej Saksonii. Zob. też list Anny Kowalskiej do Marii Dąbrowskiej z 26 sierpnia 1940 roku., który się na
niąLatem 1939 r. wraz z mężem Stefanem Ostrowskim, oficerem zawodowym i synem Wojciechem wyjechała do szwagra do Sichowa w gminie Rytwiany, gdzie zastał ją wybuch wojny; pozostała tam do końca okupacji. Ostrowski wrócił do Lwowa i stawił się w macierzystej jednostce. zawziął za
męża. Za Zosią ujęła się wieś i dziś jest tu po prostu adoptowanym dzieckiem wsi.
Staśka porzuciła pracę u dyrektorów i poszła z Zosią.
Dziś było prasowanie. Staśka i Zosia śpiewały cały wieczór:
„ja za wodom – Ty za wodom, Ja się z tobom nie ugodom, Nie ugodom, nie postoje, Bo się ojca, matki boję”,
„Koło mego ogródecka, zakwitała jabłonecka”, która się kończy przyjemnie:
„jesce miesiąc nie zapadnie, kiedy znowu pójdziesz ładnie. – A cóż to bedzie za rada, za rada, kiedy ci dziewczyna, kiedy ci jedyna, nie gada, nie gada" itd. Zosia kończy sweter dla baby
Brzeziny za masło. Ja gotowałam kompot z suszu, który pijemy na kolację. Dziś był świeży chleb i cielęcina na zimno.
Wojtek dośpiewywał,
mycząc. Jest on najszczęśliwszy, kiedy matka śpiewa i nikt nie przychodzi. Co dzień wymyśla nowe czułe słowa i nazwania dla matki. Dziś nazwał ją
Utulenka, niby że ją utula do snu. Jest o mnie zazdrosny do niemożliwości. Kiedy zasypia, nie chce, abym się do jego łóżeczka zbliżała, bo wtedy pożegnanie z matką nie będzie ważne. Co dzień życzy matce, co jej ma się śnić. Dziś: aniołek,
tatuś, „mój tatuś” i królik „Udzio” (pieszczoch domowy, któremu matkę krowa w stajni zabiła i wychował się w domu. Pija mleko ze szklanki, jada mięso i przybiega na zawołanie). Dziś
Zosia dostała w prezencie 50 kg mąki żytniej i 25 pszennej białej. Było zamieszanie, bo worki pękły. Ale
Staśka i na to zaradziła.
Wczoraj cały dzień bolała mnie głowa, mimo trzech
„kogutków”, i także pół nocy obrzydliwie była ciężka. Dziś po południu koło piątej poszłam na dłuższy spacer. Po raz pierwszy było ciche i łagodne popołudnie. Świat bardzo przypominał obrazki
Rafała Malczewskiego. Ogromne, obszyte jedną barwą powierzchnie i na tym ciężkie plamy granatowych lasów. Śnieg miał jakby
morę, obtopniał na słońcu. Wierzby już są rude, ciepło rude na omszonych zielonych pniach. Czułam się wielkopostnie i na prostych drogach śpiewałam sobie mój ulubiony psalm:
Miserere mei, DeusMiserere mei, Deus (łac.) – „Zmiłuj się nade mną, Boże…”, cytat z 51 (50) psalmu Dawida, wykonywanego jako psalm pokutny podczas Wielkiego Tygodnia oraz w czasie nabożeństw żałobnych.. Świat wydawał się taki polski i drogi, a równocześnie tak uminiony i pochłonięty życiem innych ludzi. Towarzyszył mi mój własny długi cień, kt[óry] się kładł na drodze jak kładka. Zatrzymałam się przy moim krzaku cierni, który mi się tak podoba i bawiłam się, patrząc nań i wbijając sobie cierń w dłoń. Chciałam jakoś wejść z nim w kontakt, nie tylko mijać go.
Jestem tak umęczona twoją nieobecnością prawdziwej ciebie i tak unieprzytomniona z bezustannego przebywania wyłącznie z tobą urojoną, że zdaje mi się, że straciłam umiejętność zwykłego życia. Sto razy na dzień myślę, teraz idzie do jadalni, do kuchni, do łazienki, stoi pod piecem, siada do biurka, czesze się, nalewa sobie wodę z termosu. Zabieram cię tu do siebie i towarzyszę ci tam, w domu.
Anna