Sichów 3 IV 44
Droga moja,
mam okropne uczucie niesmaku z powodu moich listów do Ciebie. Są obrzydliwe. Są tym, czego najbardziej nie lubię, nieznośnie patetyczne i liryczne. Wybacz zły smak i tandetną afektację. Piszę zwykle późno, kiedy psy się uśpiłynawiązanie do incipitu („Już miesiąc zeszedł, psy się uśpiły”) utworu Franciszka Karpińskiego, Laura i Filon z tomu Zabawki wierszem i przykładne obyczaje, Lwów 1780, s. 15., a one szelmy idą spać coraz później, bo „Jędrusie” co noc przejeżdżają pod naszymi oknami w drodze na folwark. Mam nadzieję, że kiedyś będziesz otrzymywała ode mnie lekkie, przyjemne listy zamiast chorobliwych wykrzykników i nieprzyzwoitych skomleń. Naprawdę warta jesteś bardziej eleganckiej korespondencji. Zwłaszcza ostatni list jest taki niewłaściwy. Odetchnęłabym z ulgą, gdybyś go nie czytała.
Tu nareszcie zaczyna się wiosna. W południe opalamy się na ganku. Wpatruję się w cztery lipy koło krzyża i zdaje mi się, że zmieniły kolor. Niestety, chłopi jęczą, że nocą marzną oziminy. Noce są księżycowe ze srebra i lapis-lazuli. Kiedy odprowadzam gości, długo stoję na ganku i nie mogę zdecydować się wejść do domu i zamknąć drzwi na taki świat. Wszystko najwspanialsze wydaje się możliwe. A kłopoty obłąkanych i szalejących państw niewiele więcej zdać się wydają jak brudny śnieg, który musi stopnieć i wsiąknąć w ziemię. Rozmawiam tu z ludźmi młodymi i z innego świata. Wiele jest powagi i dobrej woli, zdrowej poczciwości i jeszcze zdrowszej nadziei w życie. Dziś przyjechał ksiądz z Rytwian do spowiadania. Korzystają wszyscy, których krępuje wszystkowiedzący tutejszy rektor. Jest w tym także chęć oszukania Pana Boga i przedstawiania się mu z lepszej strony. Na to potrzebne jest rozgrzeszenie. Ja staram się usilnie i niezręcznie, aby uzyskać je od Ciebie.
Twoja A.