23 IX 42
Najmilsza p. Anno
dziś otrzymałam
list Pani z d[nia] 19 IX. Zasmuciło mnie to jakieś oficjalne „kochana Pani” – nawet bez imienia. Trudno w to uwierzyć, ale ja jeszcze leżę – czwarty miesiąc! I jeszcze od czasu do czasu mniej więcej co dwa tygodnie pojawiają się wyskoki gorączki do 40˚, psując to, co się już nadrobiło. Analizy i krwi, i moczu są już znacznie lepsze, zwłaszcza krwi – mam już 3.590.000 czerwonych ciałek krwi w mm³, a miałam ich 1.600.000, byłam na samym dnie anemii, ponieważ przez pierwsze 6 tygodni choroby z powodu nieustającej gorączki nie jadłam. Kiedy w ciągu 20 minut zdecydowano się mnie wyrwać ze
Szpitala Dz[ieciątka] Jezus i przewieźć do
Omegi, gdzie ofiarowywał się mnie leczyć znakomity urolog
dr Czubalski – byłam bliska śmierci z wycieńczenia, podobno było tylko kilka procent szans uratowania mnie, bo organizm stracił wszelką odporność.
Dr Czubalski wyciągnął mnie z tego dna, ale sam dziś powiada, że jest to w całej jego przeszło 20-letniej praktyce najcięższy wypadek tego rodzaju. A choroba jest całkiem niewinna – zapalenie miedniczek nerkowych od bakterii coli. Tylko przybrało taką formę złośliwą i upartą. Przy tej chorobie okazało się, że mam serce mocne jak ze spiżu. Przez cały czas nie podtrzymywano go niczym, a dziś lekarze twierdzą, że mam na nim ślady tych trzech miesięcy choroby.
Biedny p. Stanisław, który z początku, kiedy byłam w niebezpieczeństwie, płakał i odchodził od przytomności z rozpaczy, teraz, kiedy choroba się przeciąga ponad wszelką przyzwoitość, znienawidził mnie po prostu, a kiedy dostaję gorączki, zachowuje się tak, jakby miał chęć wyrzucić mnie za okno albo co najmniej pobić. Wcale mu się nie dziwię, że śród morza cierpień, śród których żyjemy, nie może już znieść koło siebie tego dodatkowego niepotrzebnego cierpienia. Co do dzieci, to choroba moja zmusiła mnie do całkowitego przeorganizowania mojego domu i to jest jedyną dobrą stroną tego nieszczęścia. Więc
mój bratanek Jurek został
na wsi u mojej siostry Jerzy Szumski przebywał wówczas u Heleny Hepke w Woli Osowińskiej., gdzie dzieci spędzały wakacje,
bratowa z
córeczką przyjechały dopiero teraz.
Elę prawdopodobnie umieścimy w internacie, a wtedy
moją bratową może wreszcie utrzyma jej rodzina, która, jak się okazało, jest nie to zamożna, ale bardzo bogata. Trzeba być ludźmi bez honoru i sumienia, żeby przez trzy lata spychać na mnie cały ciężar utrzymania trzech osób, gdy się rozporządza sześciopokojowymi mieszkaniami, pensjonatem w
Świdrze, koncesjami spirytusowymi, sklepami komisowymi, nie licząc kapitałów w gotówce. Mnie gospodarstwo prowadzi teraz młoda dziewczyna, sierota,
daleka kuzynka mego męża. I tak cały list o sobie.
Ściskam Was najdrożsi –
[Dopisek na marginesie drugiej strony:]
U nas jest bardzo ciężko. Zupełny zastój we wszystkim. Mnóstwo ludzi wyjechało. Wychodzi się z domu tylko z konieczności. Nie wiem, jak to wszystko wytrzymamy – tę zimę przeciężką.