Sichów, 4 IV 44
Zosia mówi: imieniny miesiącaimieniny miesiąca – żartobliwe określenie dnia miesiąca, który jest oznaczany tą samą liczbą, co dany miesiąc.
Kabalistyczny dzień czwórek, ale nic nie oznacza. Od rana upadały nożyczki i Zosia mówiła: „przyjdzie rzadki gość”, przybył jednak tylko Alojzy Zawada, fryzjer. (Czy nie świetne nazwisko na fryzjera?). Wyglądał jak stara kangurzyca. Ostrzygł nas obie. Józio posłał po niego konie do Rytwian. Potem umyłam głowę, prasowałam pidżamę i nocną koszulę. Wycerowałam starannie, aby godnie wystąpić w SączuPisarka wybierała się do Starego Sącza na zaproszenie Stanisławy Bruniewskiej i Zofii Bogdańskiej.. Poczciwe te panie wysłały po dwa telegramy do Warsz[awy] i do Sichowa. Nie mogę jednak, jak proszą, przyjechać na Święta, bo tu Zosia szykuje baby wielkanocne, przynajmniej takie, jakie SłowackiW liście do matki, Salomei z Januszewskich wysłanym z Genewy 24 marca 1834 r. Juliusz Słowacki pisał: „Mamo kochana! Oto u nas w niedzielę Wielkanoc […]. Otóż mam do Ciebie prośbę, Mamo! prośbę dosyć śmieszną – oto, abyś mi przysłała przepis bab naszych, ale przepis bab prawdziwych, z szafranem i bez szafranu, z opisem, jak ma być piec gorący, kiedy je kłaść do pieca itp. Mają tu doskonałe
cukierki i ciasta, ale ja zawsze o babach gadam, tak jak niegdyś Jan Śn[iadecki] o paryskich
brzoskwiniach – więc się babom zachciało widzieć baby, wiedzą albowiem, że te ciasto żeńskiej
płci nosi nazwisko” (J. Słowacki, Dzieła zebrane. XVII, Korespondencja, wstęp i opracowanie M. Troszyńskiego, Warszawa 2022, s. 362). opisuje u swojej babki, (ale bez szafranu). Wczoraj wysłałam paczkę 5 kg, siódmą z kolei na Twe imię, z pieczęciami. Mam nadzieję, że przynajmniej ta dojdzie. Zajął się tym pan Piotr, kt[óry] coraz bardziej mi się podoba. Oswoił się i przesiaduje niemal do północy. Jerzy piorunowałby mnie, że nie bronię interesów du légitime, który jest także zacny i szlachetny, ale ani w części taki opiekuńczy, zaradny, no i niestety – obecny jak ten.
Jak się miewasz, czujesz? Jak pan Stanisław? Dostałam kartkę od J[erzego], kt[óry] donosi mi o nieprzyjemnej wizycieKowalska nawiązywała prawdopodobnie do wydarzeń z 29 marca 1944 r., kiedy to w kilku mieszkaniach przy ul. Polnej, w tym także w lokalu zajmowanym przez Kowalskich, pojawiło się Gestapo. Powód najścia nie był znany, nikogo nie aresztowano.. Bardzo się tym przejęłam, bo nie wiadomo, jakie było awizo. Tu co noc topnieją dobra na folwarku. Sytuacja staje się nonsensowna. Cui bono prowadzi się majątek. Ludzie skupują metrami zboże w obawie głodu. Zosia stopiła dziś do butli czterolitrowej smalcu. Metr kaszy jaglanej czeka w zimnej izbie na głód. W jakim jesteś humorze, usposobieniu? Czy bardzo dla mnie niełaskawaś? Zosia ma dużo humoru i stale mnie w okrutny sposób wyśmiewa, śpiewając niby od niechcenia trafnie i celnie piosenki, kt[óre] w danej sytuacji są szyderstwem. Przypomina mi to dzieciństwo, cały dom mnie wykpiwał, czule, ale stale. Od dwu dni niebo jest nocami niespokojne, rzecz dziwna w tej okolicy. Ludzie coraz bardziej narzekają na ten stan zawieszenia i oczekiwania zmian. Dla mnie jedyne oczekiwanie, to nie zbliżanie się frontu, ale Józia, który może mieć dla mnie list od Maciusia.
A.
[Dopisek na górze i na marginesie pierwszej strony:]
Proszę, nie czuj się zobowiązana odpisywać na te nonsensowne kartki.